38. Panika potrafi zdziałać więcej szkód niż sam atak

295 31 11
                                    

~ mistyczna

Lubię ten rozdział, szczególnie fragment z Regulusem. :) Ciekawa jestem Waszych opinii! Miłego (oby) czytania!

Po pięciu minutach znalazła się już w wieży, a następnie pędem przeszła Korytarzem Gargulca w stronę jego posągu. Chciała się na chwilę zatrzymać, odsapnąć, lecz sytuacja na to nie pozwalała.

– Toffinki-muffinki – wypowiedziała hasło.

Gargulec ruszył, a Lily wspięła się po schodach. Po zapukaniu do drzwi i głośnym „proszę", weszła do środka. Bez zwłoki podeszła do biurka dyrektora.

– Panno Evans, co cię do mnie...

– Voldemort zamierza zaatakować Azkaban – wydusiła, niegrzecznie przerywając wpół słowa.

Albus zmarszczył czoło.

– Kiedy?

– Dzisiaj. Może nawet teraz? – westchnęła Lily głęboko. – Wierzy mi pan, panie profesorze?

Dumbledore zerwał się na równe nogi, kompletnie ignorując dalsze słowa Evans. Wykonał różdżką parę dziwnych ruchów, które dziewczyna widziała pierwszy raz w życiu. Następnie naskrobał coś na małym pergaminie i podszedł do obrazu starszego pana w bródce.

– Drogi Brianie, zanieś proszę tę wiadomość bezpośrednio dla Alastora. Powiedz, żeby zwołał wszystkich, i zrób to, proszę, jak najszybciej.

Dyrektor rzucił zaklęcie, wskutek którego karteczka z jego ręki znalazła się w obrazie. Trzymał ją teraz mocno owy Brian, będący dawnym dyrektorem Hogwartu. Lily zrobiła zdziwioną minę. Nie spodziewała się, że takie coś było w ogóle możliwe. Wiedziała, ba, uczyła się o magii już od siedmiu lat, lecz ta ciągle ją zaskakiwała i to w najmniej odpowiednich momentach. Mimo głębokich rozmyślań nadal wzrokiem podążała za profesorem, który wrzucił jakąś okrągłą piłkę w zielone płomienie iskrzące w kominku. Dumbledore wreszcie zatrzymał się, głośno odetchnął i zwrócił twarz w stronę stojącej i osłupiałej uczennicy.

– Dziękuję, Lily, że przyszłaś z tym niezwłocznie do mnie. – Uśmiechnął się, choć nie tak szczerze jak zwykle. Dało radę dostrzec obawę w oczach Dumbledore'a, ale również i dużą determinację.

– Naprawdę mi pan wierzy, profesorze?

– Oczywiście. Nie mam żadnych podstaw do posądzenia cię o kłamstwo, moja droga.

Lily przestąpiła z nogi na nogę.

– Nie zapyta pan, skąd mam te informacje? – Naprawdę musiała się wytłumaczyć. Nie chciała, by dyrektor myślał, że była szpiegiem albo, nie daj Merlinie, poplecznikiem Voldemorta. – Usłyszałam, jak Yaxley mówił to do Regulusa. Byli tam też Bellatrix i Lucjusz Malfoy. Oni mają Mroczny Znak, panie profesorze.

Albus kiwnął głową, wyraźnie zamyślony.

– Dobrze, rozumiem. Lily, prosiłbym teraz o opuszczenie gabinetu. Jak wiesz, muszę załatwić parę spraw – powiedział Dumbledore.

Zanim Evans skierowała się do wyjścia, dwa razy próbowała coś powiedzieć. Wreszcie się poddała. Wtedy jednak dobiegły do niej kolejne słowa Albusa.

– Czy jest coś jeszcze, o czym powinienem wiedzieć?

Lily pomyślała o otrzymanej dzisiaj groźbie na karteczce, po czym powiedziała:

– Nie, nic, profesorze. Zupełnie nic.

– Dobrze – odparł, choć wyglądał, jakby nie do końca jej uwierzył. – Pamiętaj, dopóki ja jestem w Hogwarcie, dopóty wszyscy jesteście bezpieczni. Dlatego nie martw się i daj działać Aurorom. Prosiłbym też o zachowanie tych przykrych wiadomości dla siebie.

Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz