W pomieszczeniu zaległa grobowa cisza, która niebezpiecznie zaczęła się pogłębiać. Gryfoni stali zdezorientowani, nie wiedząc, co się wokół nich dzieje. Jeszcze nigdy w życiu tak się nie czuli. Mimo że tragedia nie dopadła ich bezpośrednio, to nadal byli świadomi tego, jak pulsują wszystkie serca, cierpiące z powodu załamania przyjaciółki. Nie można było stwierdzić, kto najbardziej cierpi, w końcu państwo Evans byli naprawdę wspaniałymi ludźmi. Zawsze pomocni i radośni, przez co ludzie, znajdujący się blisko nich, mieli w sobie wiele optymizmu. Właśnie dzięki nim Lily wyrosła na wyjątkową dziewczynę, patrzącą na świat także oczami innych. To rodzice nauczyli ją wszystkiego: przybierać uśmiech na twarz; cieszyć się z chwili, wiedząc, że szczęście nie trwa wiecznie; brać z życia jak najwięcej, ale również dawać z siebie tyle samo; okazywać głębsze uczucia w stosunku do innych, nawet wrogów; stawiać na swoim i co najważniejsze, iść za głosem serca, gdyż to one prowadzi przez całą egzystencje.
To niezbyt przyjemne milczenie przerwało chrząkniecie dyrektora, który usiadł na fotel z nieodgadnioną miną. Rozejrzał się wokół, a jego szaroniebieskie tęczówki powędrowały wprost na czarnowłosego, wiecznie roztrzepanego młodzieńca, który w głębi duszy walczył sam ze sobą: raz patrzył na przyjaciół, następnie odwracał się w stronę nauczycieli, a jeszcze potem swoje czekoladowe oczy ze strachem i bólem kierował w stronę mosiężnych drzwi. Po jego wyrazie twarzy widać było, że nie ma pojęcia, co dalej z tym zrobić, zresztą jak wszyscy, którzy znajdowali się w tym pomieszczeniu...
W dalszym ciągu nie wiedząc, która jego strona wygrała - przecież w myślach nadal toczył walkę - poszedł za przykładem profesora Dumbledore'a i z westchnieniem usiadł na krześle.
Temu roztargnieniu przyglądał się Łapa - jego druh, przyjaciel, poniekąd nawet brat, którego nigdy nie miał - który widząc, co kruczoczarny wyprawia, zacisnął pięści ze złości i wydobył z siebie dziwny, cichy odgłos, przypominający bardziej warczenie psa. Pomimo tego, że zrobił to dość głośno, nikt nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi, co go jeszcze mocniej rozzłościło. Nie bacząc na swoje zachowanie, stanął naprzeciwko okularnika, sprawiając, że tamten wreszcie spojrzał wprost na niego.
- Potter, idioto! - zaczął głośno, nie mogąc się powstrzymać. - Biegnij za nią! Przecież ona może sobie coś zrobić! - sprostował, nadal gniewnie patrząc na Jamesa, u którego w przypływie strasznej agonii, pojawił się grymas człowieka, wyglądającego jakby płonął na stosie. Męczennika, którego torturowano psychicznie za błędy kogoś innego. Rogacz, słysząc jego słowa, mocnym ruchem złapał się za głowę, którą po chwili pochylił w stronę swoich kolan. Jeszcze nigdy się tak nie czuł, bo zazwyczaj jego życie opierało się na szczęśliwych momentach, które z przekonaniem przysłaniały te złe, wbijając je daleko w niepamięć. Teraz zaś odbierał wszystko: i towarzyszące emocje, i zachowanie ciała drugiej osoby, która obecnie przeżywała katusze nie do opisania. Głowa mu ciążyła, ręce słabły, nogi robiły się niczym z gumy, słyszał niewyraźne szepty, miał przed oczami czarne mroczki, bolało go serce, spazmatycznie oddychał, a komórki jego ciała pulsowały, sprawiając powstawanie dreszczy, które po chwili obezwładniły go całego.
Syriusz, widząc przysłowiowe zwłoki załamanego człowieka, zamarł, tępo wpatrując się w przyjaciela. Zaklną siarczyście w myślach, przymykając powieki. To było straszne przeżycie, tym bardziej, że jeszcze nigdy nie widział, żeby jakaś osoba tak bardzo przeżywała śmierć ledwo znanych mu osób... Przecież to niedorzeczne, a wręcz niemożliwe.
Dopiero wtedy, kiedy zauważył, że James ponownie zerka w stronę drzwi, oprzytomniał. Westchnął, przymykając, a po chwili otwierając szeroko oczy, które z rozpaczą zaczęły wpatrywać się w kruczoczarnego. W życiu by nie powiedział, że Rogacz darzy Rudą tak mocnym i trwałym uczuciem. Zawsze myślał, że to tylko naigrywanie się i popisy przed publicznością, którą okazała się być cała szkoła. A jednak ten rozpieszczony i roztrzepany dzieciak, naprawdę kochał rudowłosą, przez co teraz cierpiał razem z nią.
CZYTASZ
Fortuna kołem się toczy || HP, Huncwoci ✔
FanfictionMożna by się spodziewać, że bycie nastolatkiem należy do najprostszych czynności świata. Co za banialuki! Dorastanie w Hogwarcie to prawdziwy koszmar, szczególnie gdy poza jego murami wznosi się cień wojny, a ty nie wiesz, jak odróżnić przyjaciela o...