Droga do Walii to był istny koszmar. Tu brakowało benzyny, tu mamy bilety na nie ten samolot co powinniśmy, a wkońcu okazało się że będziemy płynąć promem!
Mój ojciec jest tak bardzo zorganizowany nie ma co...Tymczasem stoje pod drzwiami uroczego szeregowca w kremowym odcieniu. W oknach i ogrodzie, który był dobrze widoczny, było pełno kwiatów. Nie sądzę, że Chris sam się tym zajmuje.
- to...mam spodziewać się czegoś konkretnego? W stylu trójka dzieci, słodka żona w kuchni czy.. No nie wiem może jakiś pies, kot albo szczury? - bardzo subtelnie zapytałam ojca który wyszedł z garażu i wyciągał klucze aby otworzyć drzwi. Za to ja wzięłam swoje walizki.
- nie sądzę, raczej zupełnie odwrotnie. Nie mam dzieci ani żony ale czasem mam szczury- chyba miał to być żart? - nie no wkręcam cie, nie ma tu żadnych szkodników.- ufffff.
- a gdzie jest mój pokój? - chce już odpocząć.
- pierwszy na górze.
Pokiwałam głową i ruszyłam. Po wejściu, moim oczom ukazał się cudowny pokoik z dwuosobowym, białym łóżkiem. Cały był urządzony w odcieniach bieli i turkusu co osobiście przypadło mi do gustu.
Zaczęłam się rozpakowywać. Poukładałam idealnie ubrania do szafy. A wszystkie kosmetyki zaniosłam do łazienki. Bardzo mnie to cieszy, że mam w pokoju swoją własną łazienkę. Cenię sobie prywatność.
Następnie ruszyłam do okna aby odsłonić rolety. Nie miałam zbyt ciekawego widoku bo centralnie na wprost, oddalone może o 2 metry było okno sąsiadów. Ktoś zostawił otwarte okno przez które chcąc nie chcąc zobaczyłam czarny pokój z masą porozrzucanych ubrań na podłodze. W tym momęcie ten ktoś wszedł do pokoju a ja w ekspresowym tempie zasunęłam rolete. Chyba za wcześnie na nowe znajomości.
Wieczór minął mi głównie na przeglądaniu moich social media. Potem poszłam się umyć, przebrać i ogólnie nic ciekawego co przewróciłoby wasze życie do góry nogami.
Ah tak jutro szkoła. Nowa szkoła. Mam nadzieję, że nikt mnie nie rozpozna. Ja boję się że spotkam tam ludzi którzy prześladowali mnie na każdym kroku. Doskonale ich pamiętam.
*godzina 7 rano*
Budzik. No tak przecież kto go nie uwielbia. Niechętnie wstałam i poszłam do łazienki. Tam ogarnęłam się, ubrałam i gotowa zeszłam do kuchni.
Korzystając z tego, że ojciec pojechał już do pracy, włączyłam radio. Czasem coś podśpiewywałam przygotowywując sobie jogurt z musli.Po zjedzeniu śniadania wzięłam torebke oraz płaszcz i ruszyłam do szkoły. Wcześniej Chris wyraźnie mnie poinstruował jak mam tam dojść.
Po jakiś 20 minutach marszu doszłam do dużego budynku zwanego szkołą. Właściwie to rok szkolny zaczął się już dawno bo jest połowa marca. Weszłam przez bramę i jak na zawołanie zadzwonił dzwonek. Na przerwę oczywiście. Tłumy spoconych nastolatków wybiegło na dwór. Oczywiście nie uniknęłam dziwnych spojrzeń w moją stronę i głupich tekstów typu " to jakaś nowa?". Próbowałam zachować spokój ale w środku cała się trzęsłam.
Gdy już dopchałam się do drzwi postanowiłam poszukać dyrektora. Na moje szczęście był to pierwszy gabinet po lewej. Zapukałam i weszłam, a ciepły głos od razu się do mnie odezwał
- kto tam? Kto przyszedł?- powiedziała jakaś pani po czym usłyszałam głośne tłuczenie jakiegoś szkła.
- Jjaa jestem ... Melanie. Emm...ta nowa.
- a tak...- z małego pokoju obok wyszła niska pani dyrektor. - bardzo mi miło Cię poznać, jestem Albertha, dyrektorka tej szkoły. Proszę usiądź. - wskazała krzesło przy biurku a sama usiadła po drugiej stronie. - tu masz planer, kod do szafki i rozkład książek które musisz zakupić.
- Mam już książki. - Chris wcześniej wszystko mi kupił. Chociaż o tym pomyślał.
- Dobrze, w takim razie gdybyś czegoś potrzebowała możesz śmiało przyjść i pytać.- uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Dziękuję. - wzięłam wszystko i wyszłam z gabinetu.
Odszukałam swoją szafkę z numerem 143 ( musiałam :D - od autorki ) i włożyłam do niej wszystkie niepotrzebne rzeczy. Wzięłam tylko planer z którego wynikało, że mam teraz godzinę wychowawczą w sali 361. No to idziemy.
Po drodze uważnie mierzyłam wszystkie twarze. Co prawda pare z nich rozpoznawałam, ale na bank nie byli to moi dawni prześladowcy.
Gdy dotarłam pod klasę zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję. Po chwili przyszła jakaś nauczycielka i wpuściła nas do środka. Naszczęście ławki były pojedyńcze. Usiadłam w pierwszej przy ścianie. Uważnie słucham na lekcjach więc ostatnia łwka nie wchodziła w grę.
- Dzień dobry dzieci, niech wszyscy usiądą. Sprawdzam obecność.- oznajmiła nauczycielka i zaczęła :
- Aby Seans- Jestem!
- Brad Winslow
- Jest
Wypowiedziała jeszcze pare nazwisk ale po usłyszeniu tylko jednego żołądek wywrócił mi się do góry nogami, a oczy zrobiły się wielkości piłek golfowych:
- Leondre Devries
- Jest
- Melanie Andrews
-Jaa..jestem. - rzuciłam szybkie spojrzenie na Leondre czy mnie rozpoznał. Widzocznie nie był mną zainteresowany na co ja tylko odetchnęłam z ulgą.
To on. To on. To on. Te dwa słowa błądziły mi po głowie przez reszte lekcji. To on był tym prześladowcą. Nie mogę w to uwierzyć. Miałam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy, a tu proszę. Do końca szkoły będę w klasie z nim- Leondre.
Po skończonej lekcji ruszyłam w stronę szafki. Chciałam wyjąć pieniądze by kupić coś w automacie. Strasznie chce mi się pić.
Gdy wyciągnęłam portfel zamknęłam szafkę a zza moich pleców usłyszałam lekko zachrypnięty ale tak bardzo charakterystyczny głos:
- Hej Melanie, wróciłaś.
Nie chciałam go słuchać. Nawet widzieć. Zamknęłam szafkę ale nadal stałam do niego tyłem. W tedy Leondre podszedł do mnie, obrócił i przycisnął do szafki. Byłam z nim twarzą w twarz.
- Widać nadal nie potrafisz się obronić. Chyba byłaś naiwna myśląc, że Cię nie poznałem. - to mówiąc prześwietlił mnie wzrokiem z góry do dołu- wyładniałaś i schudłaś. Ale nie myśl, że między nami coś się zmieniło.- puścił mi oczko z łobuzerskim uśmiechem, a ja myślałam że moje serce zaraz wyskoczy. Zmierzyłam go wzrokiem. Wyższy ode mnie brunet z niebieskimi końcówkami intensywnie wlepiał we mnie swoje czekoladowe tęczówki. Prawą rękę trzymał obok mojej głowy przez co za bardzo nie miałam ucieczki. Po mimo tego lekko go odepchnęłam.
- Ty też zmieniłeś się z wyglądu ale z zachowanie nadal jesteś tym samym dupkiem. - odpowiedziałam mu ze spokojem i odeszłam. Wiem, że będę tego żałować.
Pewnie cały korytarz się na nas gapił.
Następna lekcja to matematyka. Szybko pod klasę żeby tylko nie spotkać Devriesa.
CZYTASZ
My Stalker - Leondre Devries | 1&2
Fanfiction- Dupek...nie wiem jak mogłam się z Tobą zadawać...nienawidzę Cię- odpowiedziałam ze spokojem, nawet nie patrząc mu w oczy. Stchórzyłam, znowu... - Co? Mówisz, że jestem dupkiem ale tacy jak ja najbardziej Cie kręcą. Dziewczyno Ty potrzebujesz facet...