1.

2.8K 165 70
                                    

*Ashton *

Jest godzina pierwsza pieprzona dwadzieścia popołudniu i 16 pieprzony sierpień.
Melanie nadal nie wróciła z Norwegii, a mnie bierze kurwica. Ostatni raz odebrała ode mnie jakieś dwa tygodnie temu. Powiedziała, że nie wie kiedy wróci i czy w ogóle to zrobi. Zachowuje się jak gówniara. Wiem, że ona cierpiała i wyjechała żeby "odpocząć", ale ja pierdole. Uciekanie od problemów nie sprawi, że się ulotnią.
Na samym początku gdy rozmawialiśmy na skype cały czas płakała. Mówiła tylko o Leondre i nic nie dała sobie wytłumaczyć. Obwiniała siebie i tylko siebie.
Nie pozwolę żeby ta cipa została w Norwegii, bo nie chcę stracić jej po raz drugi.
Powiedziała mi, że Leondre z nią zerwał i to była jej wina, a czy ona myśli, że jestem głupi? Powiedział mi jak naprawdę było. Zakład i tyle. Trzeba być serio niedojebanym żeby coś takiego odpierdolić. Rozmawiałem z chłopakiem i ... Mało brakowało żebym nie rozwalił mu głowy o krawężnik. W każdym razie niby ostatecznie jest między nami "ok".
Dzisiaj idę na obiad do rodziny Mel.
Chris mnie zaprosił, więc czemu nie przyjść na darmowe jedzenie.

Stoję już przed drzwiami jego domu i czuje się naprawdę niezręcznie. Rzadko się to zdarza, a jednak. Zawsze wchodziłem oknem, a teraz tak zwyczajnie. To już paradoks.
Wszedłem do środka i od razu przywitał mnie Chris. W jadalni siedziała Susan, a Collen ( ledwo mieści się w futrynie z tym gigantycznym brzuchem. Ciąża prawda... ) znosiła na stół potrawy. Zdziwiłem się gdy zobaczyłem dodatkowy talerz.
Sue usiadła obok mnie. Średnio mi się to podobało tym bardziej, że parę dni wcześniej mieliśmy nocną przygodę.

- Ktoś jeszcze przyjdzie? - wskazałem na tamten talerz, który nie dawał mi spokoju.
Nikt mi nie odpowiedział. Okej trochę to dziwne. Halo, to nie wigilia gdzie zostawia się dodatkowe nakrycie dla jakiegoś bezdomnego typa.

W końcu wszyscy usiedli do stołu i zaczęliśmy jeść. Było całkiem miło. Chris opowiadał jakieś historie ze swojego dzieciństwa, które były nawet śmieszne.
Nagle na podjazd wjechalo czarne auto, ciężko było rozpoznać markę, bo widziałem je ledwo przez okno w kuchni. Wysiadły dwie osoby. Zniknęły na dłuższą chwilę i nareszcie ktoś zaczął otwierać drzwi, a czarne auto odjechało.

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Do jadalni jakby nigdy nic weszła Melanie. Aż wstałem. Wyglądała zupełnie inaczej niż gdy ostatnim razem rozmawialiśmy.
To nie była stara Mel. Nigdy się za bardzo nie malowała, a teraz ma wytapetowaną całą twarz. Na niej nie wygląda to sztucznie tylko raczej schludnie. Chyba nie jestem przyzwyczajony, że ma kreski i reszte tego gówna na twarzy. Ubrana też była inaczej.

Moja Melanie by się tak nie ubrała

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Moja Melanie by się tak nie ubrała.
Od naszego ostatniego spotkania nauczyła się czegoś - nauczyła się uśmiechać. Był to bardzo spokojny i potulny uśmiech. Żaden. Jak maska.
Nauczyła się chować za uśmiechem.

- Ashton! - podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Nie pachniała też jak  kiedyś. Teraz jej perfumy są słodkie i zmieszane z dymem papierosów. Zawsze ich nienawidziła. Cholera, co ona robi? - Jak się czujesz? - spytała jakby nigdy nic.

My Stalker - Leondre Devries | 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz