- Ash - w końcu odezwałam się lekko stłumionym głosem, przez to, że moja twarz byłe wciśnięta w jego bluze - puść mnie. Zaraz się uduszę!
- A no tak, przepraszam. - chłopak postawił mnie na ziemię i wypuścił z objęć. Przeszedł mnie zimny dreszcz.
- To...ja muszę już iść, ale zobaczymy się później tak? - miałam wielką nadzieję, że się zgodzi.
- Jasne! Nie ma innej opcji! - Ash entuzjastycznie potrząsnął głową.
O tak! Taniec zwycięstwa! Dobra Mel, tylko nie w miejscu publicznym. Zaczekaj aż będziesz w domu.
- Super - uśmiechnęłam się i odwróciłam w stronę Leondre - idziemy?
***
Szliśmy pięknymi uliczkami Port Talbot, z każdej strony otaczały nas donice pełne kolorowych kwiatów. Jedliśmy lody na które wcześniej zabrał mnie Leondre. Kłóciłam się, że zapłacę za swoją porcję, ale ostatecznie on wygrał. Fakt, że zaczęło się ściemniać tylko dodawał uroku. Można powiedzieć, że było...romantycznie? To chyba dobre określenie, ale w jakże niekomfortowej sytuacji.
- Hej Melanie? Ten Ash to mój kumpel, a twój...kto? - zaczął Leondre
- Czemu miałabym Ci opowiadać o moim życiu? Przecież nawet się nie znamy - podsumowałam, kończąć jeść lody.
- nie proszę Cię o historie życia tylko o odpowiedź, kim jest Ashton? - był taki stanowczy gdy wypowiadał to zdanie. Jakby był zazdrosny? Nie... - chodź usiądziemy tutaj.
Usiedliśmy na ławce którą wskazał Leondre. Teraz moja kolej, muszę odpowiedzieć.
- więc kiedyś, dawno, dawno temu jak miałam 4 lata trafiłam do szpitala. To nic poważnego, po prostu sprawdzałam jak to jest gdy wciągnie się orzeszek nosem... To głupie, wiem, ale miałam 4 lata - zaśmiałam się
- wiesz Melanie, niektórzy zaczynają od prochów, a ty od orzeszków. To orginalne... I głupie - oczywiście śmiał się ze mnie, ale postanowiłam kontynuować.
- no i gdy byłam już w tym szpitalu i czekałam z mamą aż w końcu mnie przyjmą, przyszedł Ash ze swoją mamą. On miał w nosie plastikowe koło z samochodu. Trafiliśmy na tą samą salę i zaczęliśmy rozmawiać później spotykaliśmy się na placu zabaw. Ja biłam go łopatką, a on niszczył moje babki z piasku. To był początek naszej przyjaźni, która trwała do czasu aż on się nie wyprowadził. Wyjechał do Francji. Nie sądziłam, że wróci, w sumie sama nie sądziłam, że wrócę. Kochałam go najbardziej na świecie. Tak bardzo jak... Jak Clary. - zacisnęłam na chwilę powieki, wypuściłam głośno powietrze i kontynuowałam - a teraz wrócił. Po mimo, że mnie zostawił...wrócił. To miłe. - wstałam z ławki i otrzepałam spodenki - mam nadzieję, że Cię nie zanudziłam. A teraz powinnam już wracać. Jest ciemno, a Collen pewnie zrobiła już z domu świątynie z brokatu czy coś w tym stylu więc... Chodźmy już.
- A tak. Odprowadzę Cię. Wiesz, nawet mnie nie zanudziłaś, słuchałem każdego słowa. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że jesteś taka. - zjechałam go wzrokiem na te słowa.
- taka, czyli jaka?
- no wiesz... Miałem o Tobie zdanie jak każdy. Sztywniara z dobrymi ocenami, która chodzi na każdą olimpiadę z chemii czy historii, a jedyne co ma do zaoferowania to korki z matmy. Niektórzy widzą też w Tobie laskę którą chcieliby zaliczyć. Nie oszukujmy się, widziesz jak wyglądasz.
Ałć? Jedyna pocieszająca rzecz to wygląd. W końcu ćwiczenia nie poszły na marne.
- tak dzięki, szczerość to podstawa nie..? - lekko się skrzywiłam.
- Tylko, że jakoś... Zmieniłem zdanie. Jesteś dobrą, grzeczną dziewczynką z charakterem. Potrafisz rozbawić, a przy tym śmiejesz się z samej siebie. Do tego jesteś inteligenta.
- taa, ale chyba już tego wystarczy bo zwymiotuje. - schowałam twarz we włosach aby nie było widać czerwonych policzków. I tak było już ciemno.
- dobra. Widzimy się jutro? - kompletnie pewny siebie, chwilami arogancki. Lekko irytuje mnie jego charakter, ale sprawił, że normalnie rozmawiamy.
Co jest ze mną nie tak?
- nie mogę jutro. Idę odwiedzić babcię i dziadka od strony taty. W dodatku Aby chce bym jej pomogła wybrać sukienkę na bal, a jeszcze jest Ash. Sam widzisz, napięty grafik.
- rozumiem. Chyba, że pójdę z Tobą do dziadków, a wieczorem wpadę to obejrzymy jakiś film? - łobuzerski uśmiech nie znikał mu z twarzy ani na sekundę.
Halo, halo panie Devries, nie zapędza się pan?
- ee...jak chcesz, to niech będzie - zrezygnowałam.
- to świetnie. A Melanie, mogę zadać Ci jeszcze jedno pytanie?
- dawaj... I tak dzisaj się przed tobą w pewnym stopniu otworzyłam więc już mnie nie zaskoczysz.
- kto to ta Clary? - przystanęłam słysząc jej imię, ale po chwili ruszyłam dalej wpatrując się w czubki swoich butów.
Nienienienie. Złe pytanie. Kto to Clary? Przyjaciółka która popełniła samobójstwo? Tylko ona mi pomagała. Pomagała wszystkim tylko nie potrafiła pomóc sobie, ani nie chciała niczyjej pomocy. Wspomniałam wam o tym w prologu... Ehh...
- to jest temat na inny wieczór. Tym czasem jesteśmy już pod moim domem. Dobranoc Leondre. - chciałam uniknąć odpowiedzi.
Chłopak chwycił moją dłoń, nie wyrwałam jej, poczym delikatnie musnął mój policzek.
- Dobranoc Melanie - cicho szepnął mi do ucha. Zatkało mnie, a Leondre chyba widział moją rekację więc zaśmiał się i ruszył w kierunku swojego domu.
Stałam jeszczę chwilę przy brami, a gdy już się otrząsnęłam weszłam do domu. Spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 20:47. Nie jest najgorzej.
Nie mogę zapomnieć, że jutro szkoła. Nie żyję w idealnym fanfiction, gdzie szkoła trwa tylko przez pierwsze dwa rozdziały. Mam obowiązki.
Zdjęłam buty i pobiegłam do kuchni po sok pomarańczowy. Wzięłam go i powędrowałam do swojego pokoju. Odrobiłam zadane lekcje i powtórzyłam materiał z bilogii na jutrzejszą kartkówkę. Oczywiście odświeżyłam się i zakończyłam dzień oglądając PLL.
Na szczęście nie dane mi było spotkać Collen ani Chrisa. Może to dobrze? Jeszcze ten dzień skończyłby się tragedią.
Gdy zasypiałam myślałam o dzisiejszym dniu. O Ashtonie, to jak się zmienił, o rozmowie z Leondre, sama nie wiem czy dobrzd robię rozmawiając z nim i myślałam też o tym jak później się zachował. Jak mnie " pożegnał " .
* ranek *
Godzina 7:23. Chris bez pukania wchodzi do mojego pokoju i zaczyna coś krzyczeć. Na początku nic nie rozumiem, ale po chwili słowa zaczynają układać się w całość i wychodzi z nich " MELANIE, DO CHOLERY JASNEJ ZARAZ SPÓŹNISZ SIĘ DO SZKOŁY " . Chris łapie się za głowę i wychodzi z mojego pokoju. Cieżka noc z Collen? Chyba tak.
Witam, witam moje misie kochane 💋
Taki oto jest nowy rozdział.Z góry mówię, że nie sprawdzany bo jest 1 w nocy i ledwo widzę na oczy, ale postanowiłam sobie, że napiszę ten rozdział.
Komentujcie i gwiazdkujcie bo jak to wspominam pod każdym rozdziałem, MOTYWUJE !!!
CZYTASZ
My Stalker - Leondre Devries | 1&2
Fanfiction- Dupek...nie wiem jak mogłam się z Tobą zadawać...nienawidzę Cię- odpowiedziałam ze spokojem, nawet nie patrząc mu w oczy. Stchórzyłam, znowu... - Co? Mówisz, że jestem dupkiem ale tacy jak ja najbardziej Cie kręcą. Dziewczyno Ty potrzebujesz facet...