To Leondre.
- Co Ty tu robisz? Nikt Cię nie zapraszał - wykrzyczałam, ocierając usta. Poplułam się. Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. Inni ludzie byliby pewnie źli albo no chociaż wkurzeni,że się na nich krzyczy, ale nie on, on się uśmiecha.
- nadal nie zmieniłaś adresu - najspokojniej jak tylko umiał odpowiedział.
- to adres mojego ojca. Co chciałeś? - niech jak najszybciej sobie pójdzie.
- czyli mieszkasz albo mieszkałaś z mamą? Skoro to mieszkanie twojego ojca... - oparł się o framugę, kompletnie olewając moje pytanie.
- cześć - chciałam zamknąć drzwi ale Leondre przytrzymał je nogą. Co za idiota.
- jeszcze nie będziemy się żegnać. - uwierz, szybciej niż myślisz - wpuścisz mnie do środka? - posłał mi oczko.
- dlaczego miałabym Cię wpuścić? Nie mamy o czym gadać. Podaj mi chodź jeden sensowny argument - niech sobie już idzie...
- chciałbym... Coś ci wytłumaczyć. - w oczach miał dziwny błysk.
- wiesz, chyba nie chcę cie słuchać. Narazie. - zamknęłam drzwi ale Leondre znowu je zatrzymał. Przewróciłam oczami.
- Gdy miałem 12 lat - po mimo przymkniętych drzwi Devries kontynuował. Uparty jest. Może coś jest ze mną nie tak, ale wydaje mi się, że załamał mu się głos. Przybliżyłam głowę o drzwi i postanowiłam słuchać - mój tata zginął. Miał wypadek. - przygryzłam wargę. Wiem co przeżył - później moja mama pogrążyła się w pracy żeby nie myśleć o stracie. Ja też to ciężko przeżyłem bo w końcu to był mój tata. Wpadłem w złe towarzystwo. Potem spotkałem Ciebie. Fakt zachowałem się jak dupek...sama wiesz, ale teraz wróciłaś. Nie mam zamiaru znowu bawić się w jakiegoś stalkera bo to głupie. Przepraszam. Chciałbym żebyśmy byli chociaż znajomymi. Twoja obecność mi pomaga. Melanie przepraszam. Pomóż mi.
Co? Co przed chwilą się stało? Co to ma być?
Nie sądzę, że kłamał bo to wszystko są poważne sprawy ale... Nie mogę zapomnieć co mi zrobił. Nie będę naiwna.
- coś jeszcze? - opowiedziałam oschle. Nie kontrolowanie po moim policzku spłynęła łza. Pewnie dlatego, że przypomniała mi się mama?
- mogę wejść? Chciałbym zacząć wszystko od początku. Mel proszę...
Nie umiałam odmówić. Przeklęta natura pomagania innym!
- Jezu wejdź już... - zrezygnowałam. Niech wlezie. Nic się chyba nie stanie.
Popchnęłam drzwi w swoją stronę. Leondre popchnął je razem ze mną i o wiele mocniej niż myślałam więc dostałam w czoło i upadłam na zimne posadzki.
Będzie siniak, super.
- matko Mel, nic Ci nie jest!? - wow pierwszy raz go widze jak panikuje. Myślałam, że to się nie zdarza.
- weź się odsuń - odpchnęłam od siebie Leondre który zwisał nade mną. - jest dobrze, ale trochę boli - chwyciłam się za czoło i podniosłam żeby usiąść.
- chodź, trzeba z tym coś zrobić. Masz lód? - wow wow jaki opiekuńczy.
- tak w lodówce. Tam jest kuchnia. - chłopak podał mi rękę żebym wstała - nogi mam całe, dam radę.
Leondre odetchnął głośno i ruszyliśmy w stronę kuchni. Usiadłam na wyspie kuchennej, a Devries otworzył lodówkę.
- zamrażalnik. W zamrażalniku jest kompres. - postanowiłam nakierować chłopaka gdzie ma szukać bo to tej pory tylko błądził wzrokiem po produktach spożywczych w lodówce.
CZYTASZ
My Stalker - Leondre Devries | 1&2
Fanfiction- Dupek...nie wiem jak mogłam się z Tobą zadawać...nienawidzę Cię- odpowiedziałam ze spokojem, nawet nie patrząc mu w oczy. Stchórzyłam, znowu... - Co? Mówisz, że jestem dupkiem ale tacy jak ja najbardziej Cie kręcą. Dziewczyno Ty potrzebujesz facet...