- Dupek...nie wiem jak mogłam się z Tobą zadawać...nienawidzę Cię- odpowiedziałam ze spokojem, nawet nie patrząc mu w oczy. Stchórzyłam, znowu...
- Co? Mówisz, że jestem dupkiem ale tacy jak ja najbardziej Cie kręcą. Dziewczyno Ty potrzebujesz facet...
Całą sobotę nie wychodziłam z pokoju ani nikogo nie wpuszczałam. Nawet nie odbierałam telefonu. Jedyną osobą z którą miałam kontakt to Ash i w dodatku rozmawialiśmy tylko przez okno. Chciałam mu tylko uświadomić, że idzie ze mną na ślub i nie ma innego wyjścia. Dziwił się, że nie idę z Leondre, ale czułabym się nieswojo. Ojciec myślał, że umarłam, ale chyba to byłoby lepsze wyjście. Może to dziecinne i przede wszystkim dziwne, ale musiałam oswoić się z tym, że mój świat obróci się do góry nogami już jutro. Nie lubię zmian. Ha! Mogą wam powiedzieć jeszcze coś żeby było zabawniej! Po ślubie ojca i mojej nowej macochy zostaje u nas na tydzień lub dwa córka Collen z jej pierwszego małżeństwa. Fajnie nie? Nie.
Tymczasem stoję przed lustrem i robię ostatnie poprawki mojego stroju.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Razem z tą jej córką będziemy ubrana tak samo. Coraz lepiej. Może okaże się mega miłą i pozytywną osobą? Nie mogę myśleć wiecznie pesymysticznie.
Najpierw jedziemy do urzędu ponieważ nie mogą mieć ślubu kościelnego z wiadomych przyczyn. Później jest wielkie wesele na 450 osób. Tylko Ash i jedzenie, którego napewno tam nie zabraknie będą trzymać mnie przy zdrowych zmysłach. Muszę zachowywać się idelanie, dla ojca, tylko.
Powinnam zadzwonić do Leondre z przeprosinami. Nawet nie wysłałam mu wczoraj głupiego smsa. Słaba ze mnie przyjaciółka.
Odebrał od razu po pierwszym sygnale.
- Halo?
- Cześć.
- Cześć Melanie, czemu wczoraj nie odbierałaś? Byłem u ciebie w domu, ale Collen powiedziała, że nie chcesz mnie widzieć? - aha super...
- Nie to nie tak... Ja po prostu musiałam odpocząć. Dużo się teraz dzieje, a dzisiaj jest ten ślub i w ogóle. A Collen...ja tak nie mówiłam.
- Dobrze już. Widzimy się jutro?
- Chyba tak. Nie jesteś zły, że idę z Ashem na ślub?
- Nie, baw się dobrze, ale nie do tego stopnia żebym musiał cię z parkietu zbierać. - zaśmial się. - Kocham cię Mel. - uśmiechnęłam się na te słowa.
- Do jutra Leondre.
- Tak, do jutra. - rozłączyłam się.
To kochane z jego strony, że się tak martwi.
- Hej księżniczko. - jak zwykle Ash mnie wystraszył. Wszedł przez okno, po co komu drzwi w dzisiejszych czasach?
Był bardzo elegancki. Czarne spodnie, bordowa koszula i krawat. Do tego miał standardowo czarną marynarkę w której podwinął rękawki. Oczywiście nie był by to Ash gdyby wszystko było idelne. W miejscu gdzie zazwyczaj na koszuli jest kieszeń, mój przyjaciel miał naszywki z zespołami, które grają "ciężka muzykę". Szczerze nie wiem jak nazwać te zespoły. Metalowe? Serio nie wiem. Po prostu rozsadzają bębenki i nie da się usłyszeć ani jednego słowa. Tych plakietek było chyba trzy.