39.

4.1K 211 50
                                    

Obudził mnie budzik. Jest 7 rano, a ja nie mam w ogóle chęci do wstania z łóżka, a co dopiero do pójścia do szkoły i życia.
Jednak nie mogłam zrobić sobie dnia wolnego dlatego zwlekłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki z celu odprawiania porannej rutyny.
W miarę ogarnięta wyszłam i spakowałam książki do swojej czarnej torby.

Zeszłam na dół w kierunku kuchni gdzie przygotowałam sobie jogurt z płatkami.
W domu panowała grobowa cisza. Susan ma na drugą lekcję, więc jeszcze śpi, pewnie tak jak Collen, a Chris pojechał bardzo wcześnie do pracy.
Nagle rozległ się głośny trzask drzwi. Lekko podskoczylam na krześle ze strachu. Do kuchni jak gdyby nigdy nic wszedł Ash po czym otworzył lodówkę i wyjął kawałek ciasta z galaretką, które zresztą jadłam wczoraj na kolację... Miałam jeść zdrowo...
Usiadł na przeciwko mnie.

- Dzień dobry? - zaczęłam niepewnie.

- Dobry...

- Czemu jesteś tak wcześnie? Właściwe to zawsze czekałeś na mnie przed domem. Coś się stało?

- Chyba nie. Tak przyszedłem.

- Yhym... - pokiwałam głową.

- Mia powiedziała mi, że nie rozmawiasz z Leo, a wczoraj gdy jechaliśmy do domu ciężko było tego nie zauważyć.

- To nic takiego. Po prostu się tym nie interesuj.

- Jak mam się tym nie interesować?! Mel jesteś moją przyjaciółką do cholery! Wyglądasz jakbyś gowno, nie masz humoru i w ogóle jesteś od wczoraj jakaś... Dziwna. - dzięki za szczerość.

- Mów ciszej, bo wszystkich obudzisz. - chwyciłam go za ramię. - To moja sprawa, a jak będę chciała to ci powiem. Dobrze?

Nic nie odpowiedział tylko mnie przytulił. Jedną ręką przyciągnął mnie do siebie, a drugą zanurzył w moich włosach.
Jasne, że mu o tym nie powiem bo się wkurzy, a raczej nieźle wkurwi. Traktuje mnie jak młodszą siostrę co jest bardzo kochane, ale chciałabym chociaż raz poradzić sobie z problemami bez jego pomocy.

Zawsze był przy mnie, a gdy byliśmy mali i okazało się, że Ashton wyjeżdża myślałam, że sobie nie poradzę. To było okropne. Myśl, że prawdopodobnie już się nie spotkamy była tak dołująca i straszna, że nie chciałam o tym myśleć.
Natomiast gdy zobaczyłam go w tedy za szkołą byłam najszczęśliwszą osobą na tej planecie.

Chciałabym żeby nareszcie wszystko było w porządku.

Posprzątałam po śniadaniu i razem z Ashem wyszliśmy z domu.

Podczas drogi dużo rozmawialiśmy, ale na szczęście przyjaciel ani razu nie poruszył znowu tematu mnie i Leo.

Gdy weszliśmy na teren szkoły od razu wszyscy zaczęli się na mnie gapić. Lekko mnie to zdziwiło i irytowało, bo zazwyczaj nikt nie zwraca na mnie uwagi nawet jeśli wybieglabym na środek boiska w spódniczce z trawy tańcząc hula... Tymczasem te wszystkie nieznosne spojrzenia były kierowane we mnie i przeszywały jak ogromne ostrze.

Ash pożegnał się ze mną i odszedł do swoich kolegów. Postanowiłam poszukać Aby, bo tylko ona mi została. Przy drzwiach głównych stał mój chłopak. Chciałam jakoś zwinnie przejść obok niego, ale nie zdążyłam i chwycił mnie w talii. Obrocilam się gwałtownie, ale od razu spuściłam wzrok na ziemię. Nie chce na niego patrzeć. Chociaż tak bardzo tęsknię za tym spojrzeniem.

- Porozmawiajmy. - zaczął. Żadnego cześć, jak tam, co słychać... Dobra.

- Chyba nie mamy o czym. Zachowales się jak dupek i tyle w temacie. Zostaw mnie w spokoju.

My Stalker - Leondre Devries | 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz