Perspektywa Beatrice
Gdy się obudziłam, leżałam na czymś bardzo miękkim. Zastanawiałam się co to było. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to musi być łóżko. Nie wiedziałam czemu na nim leżę. Nie pamiętałam momentu, w którym się do niego położyłam. Dopiero gdy otworzyłam oczy i odzyskałam ostrość widzenia, zobaczyłam, że jestem w Skrzydle Szpitalnym. Wspomnienia powoli zaczęły do mnie wracać.
Przerwa przed lekcją eliksirów, łapiąca i dusząca mnie czyjaś ręka, worek, ból, nie moc nabrania oddechu. Nagle usiadłam. To okazało się błedem. Bardzo rozbolały mnie żebra, głowa i wszystko inne. Świat zawirował. Zrobiło mi się niedobrze i ponownie opadłam na poduszki. Chwilę tak leżałam walcząc z mdłościami, kiedy nagle do sali szpitalnej weszła tutejsza pielęgniarka, pani Pomfrey.
-Witaj kochaniutka. - powiedziała cichym, kojącym głosem, gdy zobaczyła, że mam otwarte oczy - Wreszcie się obudziłaś.
-Tak - powiedziałam cicho, gdyż wciąż było mi niedobrze.
-Twoi przyjaciele bardzo się ucieszą. Martwili się o ciebie.
Mimo wciąż towarzyszącego mi, nieprzyjemnego uczucia uśmiechnęłam się. Fred i George, to na pewno byli oni. Pielęgniarka dała mi kilka eliksirów, więc posłusznie je wypiłam. Od razu poczułam się trochę lepiej, ale i senniej.
-Zanim twoi przyjaciele przyjdą cię odwiedzić prześpij się jeszcze trochę. Na pewno jesteś bardzo zmęczona. - powiedziała po chwili pani Pomfrey bacznie mi się przyglądając.
-Ale obudzi mnie pani? - zapytałam z nadzieją. Wiedziałam, że to dziecinne pytanie, ale musiałam je zadać. Nie chciałam przecież przespać spotkania z przyjaciółmi.
-Oczywiście - upewniła mnie pielęgniarka z uśmiechem. Potem ponownie wyszła z sali, a ja już po chwili zasnęłam.Następnym razem, gdy się obudziłam, oczywiście sama, bez pomocy pielęgniarki, siedzieli przy mnie Fred i George. Od razu kiedy otworzyłam oczy, zauważyli to.
-Fred. - George szturchnął brata w ramię. - Beat wreszcie się obudziła.
-Choć ciągle wygląda na senną - dodał Fred pochylając się nade mną.
-Znowu zapominacie, że ja tu jestem, ale gadacie o mnie - powiedziałam z delikatnym uśmiechem.
-Przynajmniej nie bredzisz.
-Jasne, że nie bredzę! - oburzyłam się.
-Pamiętasz co się stało? - Fred niedbale zmienił temat.
-Tak, chyba tak.
-Więc co? - zapytał George.
-Zaatakowali mnie Ślizgoni. Nałożyli worek na głowe, chwilę się znęcali, a potem zemdlałam i obudziłam się tutaj.
-Niezła pamięć.
-No ba.
-Ale na pewno nie wiesz
-Co stało się później.
-Zawołaliśmy Snape'a
-Który PRZYBIEGŁ
-Żeby cię ratować
-I skrzyczał ŚLIZGONÓW
-Jeśli wiesz jaki jest Snape
-To chyba rozumiesz - powiedzieli bliźniacy.
-Snape, PRZYBIEGŁ, żeby ratować MNIE i skrzyczał ŚLIZGONÓW?! - nie mogłam w to uwierzyć, bo mimo że nie miałam z nim nawet pierwszej lekcji, dobrze wiedziałam jaki jest, szczególnie dla Gryfonów. Siostra opowiadała mi w końcu o nim nie raz.
-Kazał im wracać
-Do dormitoriów
-A oni skulili się
-I poszli tam potulnie
-Chyba nawet nie uciekli, tylko dlatego
-Że im kazał, tego nie robić. - opowiadali dalej bracia, swoim zwyczajowym sposobem.
-Wow, nie myślałam, że ma na nich aż TAK silny wpływ. - powiedziałam - Myślicie, że dostali karę?
-Chyba tak
-Ale stwierdziliśmy
-Że nie możemy pozostać im dłużni
-I sami też damy im nauczkę
-Jak? Nie znamy przecież nawet jeszcze za wielu zaklęć.
-Może i nie
-Ale my
-Jesteśmy specjalistami
-W robieniu kawałów
-Nieprzyjemnych, kawałów
-I jeśli chcesz
-Możemy cię nauczyć.
Uśmiechnęłam się łobuzersko i przytaknęłam. Już od dawna marzyłam o zrobieniu komuś kawału, najlepiej mojej siostrze, a tu proszę, taka okazja.
-To co, może od razu zacznijmy robić żarty... hurtowo? - zapytałam pod wpływem impulsu zapominając na chwilę o tym co się stało. - Będziemy je robić nagminnie. Staniemy się z tego znani w całym Hogwarcie!
Bliźniacy spojrzeli na mnie z zaintrygowaniem i po chwili dodali.
-Wymyślimy sobie też podpis
-Żeby każdy wiedział, że to my
-I mógł nam gratulować.
-A nauczyciele i szlabany? - zapytałam - Przecież skoro uczniowie mają znać nasz podpis to naucyciele też będą.
-Trudno
-Na tym będzie wszystko polegało
-Mamy swój podpis
-Odkrywają nas
-Nauczyciele dają szlaban, a inni
-Gratulują i zazdroszczą
-Szlabanu?
-Sławy! - powiedzili w tym samym czasie bliźniacy. Zaśmialiśmy się.
-Okej. - powiedziałam w końcu - jesteśmy umówieni. - Pierwszy kawał będzie dla Ślizgonów. Co proponujecie?
Bliźniacy popatrzyli najpierw na siebie nawzajem, potem na mnie, aż w końcu pochylili się nademną i zaczeli tłumaczyć.
CZYTASZ
Fred, George i Ja
Fiksi PenggemarCo by było gdyby do Freda i Georga dołączył ktoś jeszcze? A gdyby była to dziewczyna? Pochodząca z czystokrwistej, szlacheckiej rodziny. Rodziny, która nie akceptuje "zdrajców krwii" i "szlam". Ale gdyby ona miała inne zdanie od nich. Taka właśnie j...