20. Mag

2.3K 168 5
                                    

-Nie rozumiem! - wykrzyknęłam - Niech mi pan wytłumaczy o co chodzi!
Starzec uśmiechnął się i po chwili milczenia zaczął mówić spokojnym głosem.
-Od jakiegoś czasu wiedziałem, że w szkole jest mag, Beatrice. Jak się okazuje, to ty nim jesteś.
Stanęłam jak wryta.
-Jak to? - wykrztusiłam. - I co ma z tym wspólnego mój pierścień?
-Kiedy są twoje urodziny? - spytał Dumbeldore zupełnie nie w temacie.
-Eee... 5 lipca. - odpałam zaskoczona.
-Och! Więc wygląda na to, że jesteś bardzo potężna skoro ten pierścień tak szybko, hmm, zareagował.
-Ale ja ciągle nie rozumiem!
-To pierścień kogoś z twojej rodziny? - zapytał.
-Tak. Mojej babci - przytaknęłam.
-Więc prawdopodobnie odziedziczyłaś tą moc po niej.
-Ale dlaczego świeci mi się ręka, a teraz już połowa ciała!? - wykrzyknęłam spanikowana.
-Za kilka minut przemienisz się w maga - wyjaśnił wciąż spokojnie dyrektor. - To jest część twojej metamorfozy.
-A mój pierścionek...? - zaczęłam.
-Jest to rzecz, która była silnie związana z twoim przodkiem, po którym odziedziczyłaś tą moc. Dzięki niemu nie musisz sama próbować przemienić cię w maga. Wystarczy, że po ukeńczeniu dwunastu lat, bo wtedy dojrzewają twoje moce maga, będziesz go miała nałożonego a samoistnie zostaniesz nim. - wyjaśnił Dumbeldore.
-I już nie będę mogła być z powrotem sobą? - przestraszyłam się.
-Oczywiście, że będziesz mogła. Wystarczy, że skupisz się na swoim poprzednim wyglądzie i powiesz "reditum", to działa w obie strony, ale jeśli chcesz to tak zrobić, musisz mieć na sobie pierścień. Jeśli go nie masz transformacja wymaga więcej wprawy.
Poczułam ulgę. Już chciałam usiąść na jednym z krzeseł, ale wtedy, nagle światło które już całą mnie pochłoniło, stało się jaśniejsze, a potem nagle zgasło. Ja jednak zamiast szat szkolnych, miałam na sobie niebieską na dole sukienkę, oddzieloną od górnej, ciemno bordowej części, czarnym paskiem. Wszystko pokrywała prawie przezroczysta, złotawa tkanina, na którą składały się też rękawy (tak jak na zdjęciu powyżej). Gdy chciałam sięgnąć do mojej torby po lusterko, żeby zobaczyć czy zmieniłam się też na twarzy, z moich palców wyleciały małe iskierki, silniej rozświetlając pomieszczenie. Spojrzałam zdumiona na dyrektora. On uśmiechnął się i wyjaśnił.
-Pod postacią maga możesz znacznie łatwiej używać magii bezródżkowej. Ach i jeszcze jedno! Wygląda na to, że jesteś magiem światła.
Pokiwałam głową i zapytałam.
-Mogę to wszystko komuś pokazać?
-To oczywiście twój wybór - odparł po krórkiej chwili milczenia staruszek - Ale dla twojego bezpieczeństwa, lepiej byłoby żebyś nie mówiła. Nie licząc rodziny Weasley'ów. Ponieważ będą się oni tobą zajmować muszą wiedzieć.
Uśmiechnęłam się. Nie będę musiała okłamywać Freda i George'a. Martwiła mnie jednak kwestia co powiedzieć innym.
-Więc jak mam wyjaśnić to światło?
-Nie martw się o to. Powiesz poprostu, że pierścionek był zaczarowany, ale jego moc wymsknęła się trochę spod kontroli.
Skinęłam głową i już miałam wrócić do swojej poprzedniej postaci, ale coś mi przyszło na myśl.
-Czy, jeśli ktoś, kto nie jest magiem, ale należy do mojej rodziny nałożyłby ten pierścionek, to mógłby się w niego zmienić? - zapytałam myśląc o Eleonorze.
-Oczywiście, że nie - odparł Dumbeldore z tym swoim ciągłym uśmiechem. - Ale jest duże prawdopodobieństwo, że, jeśli ma ukończone 12 lat, zwiększyłoby to jego moce.
-Dobrze - powiedziałam i wreszcie zrozumiałam na czym tak zależało mojej siostrze. Po chwili zamknęłam oczy i skupiłam się na moim poprzednim wyglądzie - Reditum - wyszeptałam. Poczułam tą samą dziwną siłę, która ogarnęła mnie przy przemianie w maga. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że mam z powrotem szate Hogwartu.
-Do widzenia - rzuciłam do dyrektora wychodząc z gabinetu, zadowolona, że udało mi się wrócić do normalnego wyglądu już za pierwszym razem.
Gdy znalazłam się na korytarzu ruszyłam szybkim krokiem do dormitorium. Musiałam się przecież jeszcze spakować, a było już dość późno. Wiedziałam również, że będę się zmagać z ciągłymi pytaniami na temat tego co się stało. Nie pomyliłam się. Zaraz po wejściu do Pokoju Wspólnego, większość osób rzuciła się w moją stronę z pytaniami.
-Co się stało? - zapytała Angelina.
-Czy wszystko w porządku? - wykrzyknął Lee.
-Czemu już się nie świecisz? - zadała pytanie Mela.
-Co zrobił dyrektor? - dopytywała się Elena.
-Jak się tego pozbyłaś? - rzuciła Alexa.
Oprócz tych, było jeszcze mnóstwo innych pytań, często zadawanych też przez osoby nawet z 5 i 6 roku. Tylko Fred i George siedzieli spokojnie i czekali aż moi "fani" się rozejdą. Było to dość trudne, bo musiałam wszytskim dokładnie tłumaczyć całą zmyśloną oczywiście opowieść. Dopiero po upływie około pół godziny tłumek zaczynał się powoli rozchodzić. Wiedziałam, że muszę się spakować, ale najpierw chciałam porozmawiać z bliźniakami. Podeszłam do nich i usiadłam obok.
-Wreszcie chwila spokoju - westchnęłam z ulgą.
-Masz spory wianuszek fanów - przyznał George.
-Ale nie tak duży jak nasz - dodał Fred. Zaśmialiśmy się.
-Właściwie muszę wam coś wytłumaczyć - powiedziałam. - Chodźcie ze mną w jakieś ustronne miesjce, bo nie chcę żeby ktoś usłyszał.
Bliźniacy spojrzeli na mnie zaintrygowani po czym chórem zaproponowali.
- Łazienka Jęczącej Marty.
Zgodziłam się z nimi i ruszyliśmy w tamtą stronę.

Fred, George i JaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz