12. Co teraz?

2.2K 200 5
                                    

Gdy dotarłam z powrotem do peronu 9 i 3/4, nikogo już tam nie było. Usiadłam zrezygnowana na ławce i zaczęłam zasatanawiać się, co teraz. Co chwila przechodziły mnie przy tym dreszcze. Było tam strasznie zmino! Niestety ciągle byłam zdenerwowana i nic mądrego nie przychodziło mi do głowy. Położyłam się na ławce z myślą, że może chociaż spanie mi dobrze wyjdzie. Nawet jeśli zamarznę to w końcu wyjdzie wszystkim na dobre czyż nie?

Gdy się obudziłam było już ciemno, a na dodatek jeszcze zimniej niż kiedy się położyłam. Przynajmniej tak mi się wydawało. Usiadłam na ławce. Poczułam, że mam lekko zamraźnięte palce u stóp. Postanowiłam wstać i trochę pochodzić po peronie. Szybko zrozumiałam, że pomysł z zasypianiem w takim mrozie był wyjątkowo nietrafiony. Nie dość, że cała zesztywniałam to ciągle niczego nie wymyśliłam, a z każdą sekundą robiło się coraz ciemniej. Zastanawiałam się czy nie mogłabym wrócić do Hogwartu, ale kompletnie nie wiedziałam ile musiałabym czekać na następny pociąg. Po jeszcze chwili namysłu, w końcu przyszło mi coś do głowy. Przeszłam przez ściane, żeby dostać się z powrotem na mugolską część stacji. Tam było już równie pusto jak na peronie 9 i 3/4. Ruszyłam w stronę jakiejś najbliższej ulicy. Stanęłam na krawędzi chodnika i machnęłam różdżką. Kilka sekund później pojawił się przede mną Błędny Rycerz, prawie mnie przy tym przewracając. Ze środka wychylił się Stan Shunpike. Wprawdzie nigdy wcześniej go nie widziałam, bo na ogół nie korzystałam z tego typu środków transportu, ale wiele o nim słyszałam i z łatwością domyśliłam się kim jest.
-Witam w Błędnym Rycerzu. Nadzwyczajnym środku transportu dla zagubinych czarodziejów i czarownic. - powiedział mężczyzna - Ja nazywam się Stan Shunpike i dzisiaj będę pani przewodnikiem.
-Dzień dobry - odparłam nie wiedząc za bardzo jak się zachować.
-Właź - odparł tylko Stan. Posłusznie weszłam do środka. Od razu ogarnęło mnie przyjemne ciepło. W pomieszczeniu stało kilka łóżek na dole, tak samo jak na każdym piętrze.
-Gdzie jedziesz? - zapytał, gdy usiadłam na jednym z nich.
-Do Dziurawego Kotła - odparłam.
-Słyszałeś Ern? - krzyknął Stan do starszego mężczyzny siedzącego za kierwonicą - Jedziemy do Dziurawego Kotła!
Po tych słowach Błędnym Rycerzem szaronęło tak mocno, że prawie spadłam z łóżka.
-A jak ty się nazywasz? - spytał Stan, który stał niewzruszenie na swoim miejscu.
-Jestem Beatrice. - powiedziałam lekko skonsternowana brzmieniem mojego imienia w takich warunkach.

Reszta drogi minęła mi raczej spokojnie, lecz nieco trzęsąco. Dosyć szybko dojechaliśmy do celu, gdzie dałam Stanowi 11 sykli, które na szczęście miałam przy sobie i natychmiast wysiadłam. Ruszyłam w stronę odpowiedniego budynku, po czym weszłam do środka. Było tam już raczej pusto, ale przy ladzie stał, jak zwykle, Tom, którego też nie widziałam, ale dużo o nim słyszałam, więc, podobnie jak ze Stanem, domyśliłam się kim jest.
-Dzień dobry - powiedziałam. Mężczyzna spojrzał w moją stronę. -Co pani by chciała? - zapytał lekko zachrypniętym, niskim głosem.
-Wynająć pokój - odparłam.
-Ach. Pokój. Oczywiście. - powiedział - To będzie 10 galeonów za dobę.
Wyłożyłam pieniądze na lade. Byłam naprawdę bardzo szczęśliwa, że mam przy sobie trochę własnych pieniędzy, z własnej skrytki w banku Grinotta, które dostałam jako spadek po babci.
-To będzie pokój numer 12 - powiedział Tom zgarniając pieniądze z lady i dając mi kluczyk - zaprowadzić panią?
-Nie, dziękuję - odparłam, po czym ruszyłam w kierunku schodów. Dość szybko znalazłam odpowiedni pokój. Otworzyłam drzwi. Pomieszczenie było bardzo stare i obskurne. Drzwi trzeszczały, podobnie jak podłoga, łóżko i wszystko na około. Chciałam się przebrać, lecz dopiero wtedy zrozumiałam, że wszystkie moje rzeczy zostały, prawdopodobnie przetransportowane do Hogwartu, a ja nie miałam pojęcia jak je odzyskać. Ciężko usiadłam na łóżku. Przynajmniej miałam pieniądze i nie byłam skazana na głodowanie. Zdjęłam buty oraz kurtkę i położyłam się spać, bo mimo wcześniejszej drzemki, wciąż byłam padnięta.

Obudziłam się około 5 nad ranem. Nie mogłam już dłużej spać, więc postanowiłam, że zejdę na dół i zamówie coś do jedzenia. Nałożyłam buty oraz kurtkę, bo było mi trochę zmino i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół. W knajpie było tym razem faktycznie zupełnie pusto. Jedyną osobą obecną tam był Tom. Zaczęłam się zastanawiać, czy on kiedykolwiek śpi. Mimo to zignorowałam ów fakt, po czym podeszłam do lady i powiedziałam.
-Co mogę dostać na śniadanie?
-Co pani chce - odparł mężczyzna.
-Więc poproszę jajecznice z chlebem i jakąś herbatę - zamówiłam szybko.
-To będzie 5 galeonów.
Dałam Tomowi daną sumę i usiadłam przy jednym ze stołów. Dość szybko dostałam posiłek i zabrałam się za jedzenie. Dopiero wtedy zauważyłam jaka byłam głodna. Gdy już skonsumowałam jajecznicę i wypiłam herbatę, zaczęłam zastanawiać się co dalej. Mogłam spędzić w Dziurawym Kotle całe święta, ale niezbyt mi się to uśmiechało. Wiedziałam, że najlepiej byłoby gdybym wróciła do Hogwartu. Nie myślałam jednak trzeźwo i nic mądrego nie przychodziło mi do głowy.
Już miałam wracać do pokoju, gdy zobaczyłam jakiegoś mężczyznę wchodzącego do baru. Miał rude włosy. Był lekko pulchny i wyglądał na roztargnionego.
-Dzień dobry - powiedział podchodząc do lady i kładąc na niej niewielką sumę pieniędzy - poproszę kubek herbaty.
Tom zgarnął zapłatę i prawie od razu podał mężczyźnie zamówiony napój. Człowiek ten, wziął herbatę i już miał usiąść przy jednym ze stolików, ale właśnie mnie zauważył. Przez chwilę uważnie mi się przyglądał, aż w końcu zapytał:
-Dziecko, ile ty masz lat?
Nie wiedziałam czy mogę mu ufać, ale w tamtym momencie było mi wszystko jedno, więc dość szybko odparłam.
-11, proszę pana.
-Więc co ty tutaj robisz?! - zdziwił się mężczyzna i podszedł bliżej mnie.
-Ja... - ciągle ciężko było mi o tym rozmawiać, ale postanowiłam, że się nie rozpłaczę i wszystko mu na spokojnie wyjaśnie - Moi rodzice oni... - zaczęło mi się zbierać na płacz. Nie! - pomyślałam. - Mnie... mnie - i w tym momencie moje prób spełzy na niczym. Może to przez znajomy wygląd mężczyzny, a może przez to, że nie miałam już więcej siły ponownie się rozbeczałam. - z-zostawili... - usiłowałam dokończyć, ale mężczyzna mi przerwał. Usiadł obok mnie i połżył mi rękę na ramieniu.
-Jak się nazywasz? - spytał delikatnie.
-Beat-tric-ce Roos-sev-velt - wyjąkałam przez łzy. Mężczyzna spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale i zrozumieniem.
-Dużo o tobie słyszałem - powiedział - moi synowie całkiem dobrze cię znają.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Czy to możliwe, żeby...?
-Jestem Artur Weasley - oznajmił. Czyli jednak! Byłam uratowana! Uśmiechnęłam się do niego przez łzy. - Mam nadzieję, że zgodzisz się pójść ze mną do domu. Pogadamy z Dumbeldore'm, a narazie będziesz mogła u nas zostać. Fred i George na pewno się ucieszą... może trochę mniej Percy, ale to nic.
Pan Weasley wstał, a ja zaraz po nim. Wystawił do mnie ramie, żebym je chwyciła do aportacji. Tak zrobiłam i już po chwili staliśmy przed niewielkim domkiem. Wyglądał dość specyficznie i nie był raczej zbyt bogato zdobiony, ale mi się podobał. Wciąż pociągając nosem ruszyłam za panem Weasley do drzwi. Mężczyzna otworzył je i w tym samym momencie wszystkie osoby siedzące w kuchni utkiwiły w nas spojrzenia.

Fred, George i JaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz