11. Powrót na Święta

2.4K 194 15
                                    

Powoli minęły nam trzy miesiące. Spędzaliśmy je na robieniu kawałów, a co za tym idzie odrabianiu szlabanów, dokuczaniu Ślizgonom, z wzajemnością oczywiście, chodzeniu na lekcje, na błonia i używaniu (czasami nawet poprostu po to żeby się pośmiać) Mapy Huncwotów.
Na dworzu z kolei spadł śnieg. Było bardzo zimno, ale wspólnie z bliźniakami i tak bawiliśmy się w wojny na śnieżki i lepienie bałwanów. W końcu (dla mnie niestety) przyszły święta. Od kilku dni chodziłam bardzo nerwowa. Od początku roku dostałam tylko kilka listów od rodziców, ale w żadnym z nich nie było nic o moim dostaniu się do Gryffindoru. Same życzenia dobrego czasu, czasami małe upominki i zapytania o naukę. Sama też wolałam nie wspominać o moim domu, ani o Fredzie i George'u. Zastanawiało mnie jednak milczenie ze strony mojej siostry. Dlaczego niby nic im nie powiedziała? Może wciąż ma mnie za siostrę i chce okazać "wierność"? Odrzucałam jednak takie myśli, bo w końcu nawet wcześniej zawsze na mnie skarżyła, więc czemu teraz miałaby tego nie zrobić? Od tych niepokojących rzeczy udawało się mnie oderwać tylko bliźniaką. Gdy z nimi przebywałam, zapominałam o wszystkim. To byli prawdziwi przyjaciele. Wspierali mnie też swoimi żartami. Byli na prawdę w porządku.
W końcu nadszedł ten dzień. Powrót na święta do domu. Nie zabierałam wszystkich rzeczy, bo miałam jeszcze wrócić do Hogwartu. Po spakowaniu tylko tych niezbędnych, głownie zimowych i po nałożeniu kurtki, zeszłam na dół, a potem razem ze wszystkimi wracającymi do domów, czyli też z Frdem i George'm poszłam w stronę pociągu za Hagridem, czyli tutejszym gajowym.
Usiadłam w przedziale z bliźniakami i kilkoma osobami z naszych pokoi. Przez całą drogę śmialiśmy się i żartowaliśmy.

Po kilku godzinach byłam już na peronie z rodzicami. Pożegnałam serdecznie Freda i George'a już w przedziale. Wyszliśmy oddzielnie. Bliźniacy na szczęście zrozumieli i nie obrazili się na mnie ani trochę, choć ich rodzice wiedzieli o naszej przyjaźni już od początku roku.
-Jak minęła pierwsza połowa roku, Beatrice? - zapytała miękkim głosem mama, gdy razem z Elan stanęłyśmy obok rodziców.
-Dobrze - powiedziałam starając się ukryć zdenerwowanie.
-A oceny?
-Jeszcze lepiej - skłamałam. W rzeczywistości moje oceny nie były jakieś genialne, choć nie aż takie złe.
-A jak przyjaciele ze Slytherinu? - zapytał beztrosko tata. Zatkało mnie. Czyli Eleonora nic im nie powiedziała?!
-Bardzo mili - odparłam. Nie chciałam się zdradzać, choć wiedziałam, że w końcu się dowiedzą.
-Mili? - spytała lekko zdziwonym tonem Eleonora. Gdy ujrzałam błysk w jej oku, od razu pojęłam co chce zrobić! Mogłam to wcześniej przewidzieć!
-Co masz na myśli? - tym razem pytanie było skierowane do Elan.-
Czy Beatrice ma jakieś problemy z przyjaciółmi?
-Och, nie z przyjaciółmi ogólnie, ale w Slytherinie...
-O co chodzi? Wytłumaczcie nam to! - nie wytrzymał w końcu tata.
-To oczywiście nic poważnego, tylko... - zaczęła złośliwie moja siostra. - Beatrice tylko... traiła do Gryffindoru! I zadaje się z Weasley'ami!
Rodzice skamienieli. Zatrzymali się w pół kroku, a szliśmy od dłuższego czasu do domu, bo rodzice mieli ochotę na spacer.
-Czy to prawda? - zapytała mama grobowym głosem.
-Tak - wyszeptałam. Nie było sensu dłużej ukrywać prawdy. Myślałam, że rodzice zaczną krzyczeć, grozić różnymi karami... ale nie. To co stało się chwilię później, było znacznie gorsze.
-Wynoś się Beatrice Celino Seleno Roosevelt. Od dziś nie jesteś już w naszej rodzinie - powiedział lodowato ojciec. - Swoje rzeczy znajdziesz w Hogwarcie.
Przeszedł mnie zimny dreszcz. Czułam, że zaraz się rozpłacze. Spojrzałam pytająco na mamę, potem na Eleonore, ale one nic nie zrobiły, tylko patrzyły takim samym wzrokiem jak ojciec. Nie mogłam uwierzyć w ich reakcję! Jak można było... Zatkało mnie tak, że nie byłam w stanie nawet się odezwać, ale gdyby nie to, na pewno już bym się rozpłakała.
Po chwili moja była rodzina złapała się za ręce i aportowała się. Gdzie niby miałam pójść?
Gdy tylko otrząsnęłam się z tego okropnego szoku postanowiłam w końcu wrócić na stację. To chyba był najlepszy pomysł, bo co innego miałam zrobić? Ruszyłam w drogę powrotną. Kiedy szłam, z oczu kapały mi łzy. Ciągle nie potrafiłam dopuścić do informacji tego co się stało. To było straszne. Od tamtego czasu już nie miałam przecież rodziny.

Fred, George i JaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz