Drogi Severusie,
Wiem, że swego czasu byłeś wielkim zwolennikiem Czarnego Pana. Jestem, więc skłonny uważać, iż poprzesz moje działania i okażesz się wiernym sługą. Powinieneś się starać tym bardziej, że twoje pochodzenie nie jest tak wyrafinowane jak choćby moje czy Armeni i Ryszarda. Bardzo zmartwiła mnie również twoja wierność wzglęgem tego miłośnika szlam i zdrajców krwii, Dumbledore'a, choć oczywiście mogę się mylić, co do twoich poglądów.
Jeśli postanowisz jendak stanąć po jedynej stronie, która może zdobyć władzę i potęge spotkajmy się jutro, o 12 w nocy, w Zakazanym Lesie. Tam, jeśli przyjdziesz, wtajemniczę cię w całą sprawę.
Podejmij słuszną decyzję,
LucjuszPatrzyłam w osłupieniu na kartkę nie mogąc zrozumieć skąd wziął się w gabinecie Dumbledore'a list od Malfoya do Snape'a! Dopiero po kilku chwilach poskładałam wszystkie informacje w całość: mój sen, zachowanie fałszywego Dumbledore'a, przyjaźń Snape'a, Malfoya i moich rodziców...
-Musicie to odłożyć z powrotem do tamtej szuflady - powiedziałam nagle do bliźniaków. Ci spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Po co? - zapytali równocześnie.
-Lucjusz Malfoy jest fałszywym Dumbledore'm, jeśli wyśle list do Snape'a, a on okaże się sługą Sami-Wiecie-Kogo to będziemy mieli szansę odkryć co nieco.
-A kawał? - zaciekawili się Fred i George.
-Zrobimy go po jutrze. - oznajmiłam i ruszyłam razem z chłopakami prosto do gabinetu. Pod chmierą rozstaliśmy się. Ja poszłam do gabinetu Mcgonagall. Nie miałam pojęcia czy mnie wysłucha, czy nie, ale lepiej było powiedzieć komukolwiek. Satnęłam przed drzwiami i zapukałam. Ze środka rozległo się szybkie "Proszę". Słysząc to pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka.
-Dzień dobry - powiedziałam. Profesor, skupiona do tej pory na sparwdzaniu esejów dopiero teraz na mnie spojrzała.
-Och, panno Roosevelt, w czym problem? - zapytała. Podeszłam bliżej do biurka i usiadłam na krześle na przeciwko Mcgonagall.
-Chciałam powiedzieć pani coś ważnego - oznajmiłam. Profesor spojrzała na mnie zdziwiona i odłożyła pióro na bok.
-Oczywiście, mów - zachęciła mnie. Przęłknęłam nerwowo ślinę i zaczęłam wszystko wyjaśniać.
-Chodzi o to, że wydawało mi się od pewnego czasu, że z dyrektorem Dumbledore'm jest coś nie tak. Stał się bardziej nerwowy i... taki inny niż wcześniej. Wydało mi się to podejrzane, a po za tym ostatnio miałam sen o jego złapaniu i podszyciu się fałszywej osoby. Dlatego postanowiłam przeszukać jego gabinet. Kiedy wyszedł ja dostałam się do środka. - specjalnie ukryłam udział w akcji bliźniaków, na wypadek gdyby mi nie uwerzyła -Natknęłam się tam na dziwne pomieszczenie, w którym znalazłam list od Lucjusza Malfoya do profesora Snape'a. W liście było napisane dużo o jakiejś wierności sług, spotkaniu jutro w nocy i Sama-Pani-Wie-Kim... - chciałam kontynuować, ale Mcgonagall brutalnie mi przerwała.
-Panno Roosevelt! - ryknęła. - Proszę nie robić sobie więcej żartów z tak istotnych i strasznych tematów! Dyrektor Dumbledore dobrze pilnuje swoich komnat i siebie samego również! Proszę mi więcej nie przeszkadzać i iść lepiej zająć się istotnymi sprawami!
Po tych słowach wróciła do sprawdzania esejów, a ja faktycznie wyszłam z pomieszczenia. Na zewnątrz westchnęłam z rezygnacją. Wyglądało na to, że, tak jak przypuszczałam, będziemy musieli poradzić sobie sami. Spojrzałam na zegarek. Okazało się, że od wejścia bliźniaków do gabinetu minęło już około 20 minut. Z tego powodu postanowiłam ich poszukać. Nie trwało to długo, gdyż zaraz za zakrętem wpadłam prosto na nich.
-Udało się? - zapytałam zmartwiona.
-Tak - odparli razem.
-Przynajmniej to - westchnęłam.
-Co się stało? - zainteresował się George.
-Byłam u Mcgonagall. Powiedziałam jej o wszystkim, ale mi nie uwierzyła!
-Czyli wygląda na to...
-Że będziemy musieli poradzić sobie sami.
-Niestety - skrzywiłam się i ruszyliśmy razem w stronę naszego dormitorium. Mogłam mieć tylko nadzieję, że wszystko się jakoś rozwiąże nawet bez pomocy dorosłych.
CZYTASZ
Fred, George i Ja
FanficCo by było gdyby do Freda i Georga dołączył ktoś jeszcze? A gdyby była to dziewczyna? Pochodząca z czystokrwistej, szlacheckiej rodziny. Rodziny, która nie akceptuje "zdrajców krwii" i "szlam". Ale gdyby ona miała inne zdanie od nich. Taka właśnie j...