Perspektywa Beatrice
Niedługo po tym jak wyszłam ze szpitala z nakazem przyjmowania witamin, Hans poprosił mnie, żebym poszła z nim do biblioteki i wspólnie z nim odrobiła lekcjie. Szłam właśnie korytarzem, pod peleryną niewidką, żeby nie dać okazji ucznią do wyśmiewania mnie (miałam już tego serdecznie dość). Wtedy jednak, nagle ktoś wpadł na mnie z całej pety i ściągnąłe ze mnie pelerynę. Zachwiałam się i, gdyby nie ściana, leżałabym na podłodze. Kiedy już udało mi się odzyskać równowagę zauważyłam, że stoję twarzą w twarz z Cedrikiem. Chłopak miał czerwone policzki i szpuszczał głowę w zakłopotaniu.
-Ymm... Cedrik? - zapytałam zdziwona. - Co jest?
-Muszę coś wiedzieć. - oznajmił chłopak spoglądając mi w oczy.
-No to? Wal. - odparłam siląc się na spokój.
-Czy ty na prawdę nie chciałaś wystąpić w turnieju? - wypalił w końcu Cedrik.
-Jasne, że nie! - krzyknęłam oburzona. - A o czym rozmawiałam z tobą i z Hansem przed wyborem czary?
-Ale poszłaś za Harry'ego.
-Poszłam za Harry'ego, bo chciałam go chronić! On ma 14 lat! Nie chcę, żeby mój brat umarł! Dobrze wiesz przecież jaki ten konkurs jest niebezpieczny!
-Tak... wiem. - westchnął Cedrik. - I wiem już też jakie będzie pierwsze zadanie.
-Co? Skąd?
-Nie ważne skąd. - mruknął chłopak. - Ale trzeba będzie pokonać smoka. I nie możesz do tego użyć różdżki. Wszyscy zawodnicy muszą zdobyć złote jajko, którego pilnuje właśnie ten smok. A raczej... smoki. Każdy będzie miał jednego.
-Och... - jęknęłam. - Jesteś pewien?
-Tak. - odparł Cedrik. - Dlatego zacząłem wierzyć w teorie Hansa na temat twojej zamiany z Harry'm.
-Dzięki, że w końcu uwieżyłeś. - uśmiechnęłam się. - Ale teraz przepraszam, muszę iść, bo Hans na mnie czeka w bibliotece.
-Jasne, nie ma sprawy. - odparł Cedrik i oboje rozeszliśmy się w swoje strony.
Niecałe pięć minut później byłam już w bibliotece i szukałam Hansa. Znalazłam go po dość długim rekonesansie w jakimś dziwnym, mało uczęszczanym miejscu. Widząc chłopaka uśmiechnęłam się do niego i usiadłam obok.
-Co ty robisz w takim odludnym miejscu? - zapytałam ze śmiechem, wyciągając jednocześnie pióro i dwa czyste pergaminy.
-Nie lubię zbytniego tłoku. - przyznał Hans.
-Chyba, że tak.
-A co masz zadane?
-Esej z zaklęć i z zielarstwa, a ty?
-Esej z OPCM, eliksirów i zaklęć, a oprócz tego kilka rozdziałów do przeczytania z transmutacji. - jęknął chłopak.
-Trochę tu posiedzimy. - zaśmiałam się. - A przynajmniej ty posiedzisz.
-Nie masz zamiaru dotrzymać mi towarzystwa do końca? - udał oburzonego Puchon.
-Droczę się tylko. - odparłam z uśmiechem i wstałam żeby wziąć kilka książek, które mogą mi się przydać do pracy domowej, z półki. Hans również się podniósł i szukał ich kawałek dalej. Po kilku minutach szukania, znalazłam już dwie książki do zaklęć, ale jeszcze żadnej do zielrastwa. Kiedy jednak spojrzałam w górę, ujrzałam tytuł, który brzmiał "mięsożerne rośliny i ich chodowla". Uśmiechnęłam się i wzięłam krzesło, żeby móc dosięgnąć książki. Kiedy jednak już trzymałam ją w rękach, nagle przechyliłam się za bardzo do tyłu, straciłam równowagę i zaczęłam spadać. Już myślałam, że zderze się z podłogą, kiedy poczułam czyjeś miękkie ramiona które mnie łapią. Uchyliłam powieki i ujrzałam Hansa, który trzymał mnie na rękach.
-Niezły refleks. - zaśmiałam się.
-A jaki ma być? - odparł Hans jakimś dziwnym głosem. Starając się to zignorować, ześlizgnęłam się z jego ramion i spojrzałam mu w oczy. Ku mojemu zdziwieniu miał dziwnie zakłopotany wzrok.
-Coś się stało, Hans? - zapytałam.
-Wiesz... Beat, bo ja... j-ja... się... jasięwtobiezkochałem. - wyrzucił z siebie.
-Co? - kompletnie niezrozumiałam ostatnich słów. - Ty się co?
-Ja się... w t-tobie... tego ja się w tobie zakochałem. - wyznał, a ja popatrzyłam na niego w osłupieniu.
-Jak to? - zapytałam głupkowato. Fakt, faktem, bardzo lubiłam Hansa, ale kochać... nie myślałam, że on... we mnie. Tylko co ja miałam powiedzieć w takiej sytuacji? Nie chciałam stracić przyjaciela.
-No po prostu się w tobie zakochałem. - wyznał ponownie Puchon, a jego policzki zapłonęły szkarłatem, kiedy złapał mnie delikatnie za ręke. Poczułam się okropnie.
-Hans przepraszam, ale ja nie... - nie dokończyłam, bo chłopak nagle, choć bardzo delkkatnie, pocałował mnie. Po kilku sekundach, przez które byłam zbyt oszołomiona żeby jakkolwiek zareagować odsunęłam się od niego, a chłopak popatrzył na mnie z żalem i powiedział tylko.
-Nie chcę kończyć naszej przyjaźni, ale daj mi trochę czasu. Tak z.. tydzień. - poprosił. Skinęłam, wciąż zszokowana głową i tylko tępo patrzyłam jak Hans zbiera swoje rzeczy, po czym odchodzi.
CZYTASZ
Fred, George i Ja
FanfictionCo by było gdyby do Freda i Georga dołączył ktoś jeszcze? A gdyby była to dziewczyna? Pochodząca z czystokrwistej, szlacheckiej rodziny. Rodziny, która nie akceptuje "zdrajców krwii" i "szlam". Ale gdyby ona miała inne zdanie od nich. Taka właśnie j...