21. W Łazience Jeczacej Marty

2K 168 0
                                    

Kiedy dotarliśmy na miejsce, a właściwie stanęliśmy przed drzwiami, usłyszeliśmy czyjeś głosy. To nas zatrzymało. Satnęliśmy i nasłuchiwaliśmy.
-Mówiłaś, że to się stanie dopiero po jej 12 urodzinach! - krzyczał jakiś chłopak.
-Skąd mogłam wiedzieć?! - odkrzyknęła jakaś dziewczyna... a właściwie moja siostra!
-To twoja młodsza...
-Nie nazywaj jej tak! Już nią nie jest!
-Biologicznie jest! I spędziłaś z nią całe swoje dotychczasowe życie!
-Nawet mi nie przypominaj - warknęła Eleonora. Zrobiło mi się smutno. Niby też nie uznawałam jej już za swoją siostrę od jakiegoś czasu, ale... miałam nadzieję, że ona chociaż trochę żałuje.
-Nie wykręcaj się, Roosevelt. Nie czas na to. Teraz musimy ustalić co dalej.
-A co ma być?! Zakończyła już swoją transformację! Musiałabym jej go odebrać siłą!
-To odbierz! Co za problem!
-Jeśli ona faktycznie NIM jest to dość spory, idioto!
Na chwilę zapanowała cisza. Fred i George popatrzyli na mnie pytająco. Machnęłam ręką w stronę pomieszczenia, na znak, że później im wszystko wyjaśnie. Pokiwali głowami. W końcu, w łazience na nowo rozległy się głosy.
-Teraz nie zdążymy jej już go odebrać - powiedział zrezygnowanym głosem chłopak. - Musimy czekać całe wakacje.
-Po wakacjach już całkiem do niej "przyrośnie". Dzisiaj albo w wakacje. - odparła Elan. - Spotkamy się za godzinę, wiesz gdzie, wszyscy. - oznajmiła - i ustalimy dalsze losy mojej siostry.
Po tych słowach ruszyła do wyjścia. Szybko schowaliśmy się kawałek dalej za ścianę. Poczekaliśmy aż Eleonora i ten chłopak przejdą i sami weszliśmy do pomieszczenia. Nie zostawili po sobie żadnych śladów. Westchnęłam.
-Chciałaś nam coś powiedzieć - powiedział Fred po krótkiej chwili milczenia. Pokiwałam powoli głową. Zaczęłam im opowiadać o wszystkim, co powiedział mi Dumbeldore i o tym, czego dowiedziałam się sama. Gdy skończyłam popatrzyli na mnie zdumieni, ale i uśmiechnięci.
-Tego się nie spodziewaliśmy - powiedzieli jednocześnie.
-Ja też - zaśmiałam się. - Tylko pamiętajcie. Nikt nie może się dowiedzieć.
-Masz to u nas jak w banku - odparł George. - Ale pomyśl o przydantności takiego czegoś
-Podchodzi do ciebie jakiś Ślizgon
-Chce ci coś zrobić
-A ty mówisz reditum... czy jakoś tak
-Rzucasz na niego klątwe
-I delikwent leży.
-Taa, całkiem spoko - odparłam - Gorzej, że siostra chce mi ten pierścień odebrać, a wtedy to ja nie wiem jak się będę miała przemienić w maga.
-Jeśli jesteś magiem - podsunął Fred
-To powalisz ją bez problemu - dokończył George. Uśmiechnęłam się do nich i powiedziałam.
-Pewnie macie racje.
Po tym jeszcze chwile gadaliśmy i wróciliśmy do dormitoriów. Tam spakowałam się i połorzyłam do łóżka.

Następnego dnia był już koniec roku. Zaraz po śniadaniu, które minęło mi bardzo szybko, mieliśmy wracać na wakacje. Stałam właśnie przed pociągiem z bliźniakami i już mieliśmy wsiadać. Drzwi otowrzyły się i wskoczyliśmy do środka. Szybko zajeliśmy pusty przedział. Jako, że cała nasza trójka była zmęczona, wszyscy zasnęliśmy.
Obudziłam się jakiś czas później, gdy Fred i George jeszcze spali. Wyjżałam za okno. Powoli zaczynało się ściemniać, co oznaczało, że jesteśmy już blisko i że przespaliśmy większą część drogi. Przeciągnęłam się i powili wstałam. Postanowiłam przejść się po pociągu. Wyszłam z przedziału i ruszyłam wąskim korytarzem przed siebie. Szłam zamyślona w ciszy, gdy nagle usłyszałam czyjeś głosy. Stanęłam i zaczęłam się przysłuchiwać.
-...ale tak się nie stanie, Frank! - to był głos jakiejś dziewczyny.
-Skąd możesz to wiedzieć, Heariet?! - odkrzyknął, zapewne Frank.
-Nie tak trudno jest to przewidzieć!
-Ona temu nie sprosta!
-Jest silniejsza od ciebie i odemnie! Poradzi sobie!
-Nawet jej do końca nie znasz! Ona tylko udaje!
-TAKICH rzeczy nie da się udawać, Frank!
-Zdziwiłabyś się ile ta Ślizgonka potrafi!
-Nie widziałeś jej klątwy?!
-To mógł być przypadek!
-Sam jesteś przypadek - warknęła Heariet po czym głosy ucichły. Stałam jeszcze trochę czekając na to czy nic się nie stanie, ale po około 5 minutach stwierdziłam, że to nie ma sensu i wróciłam do przedziału. Gdy tam dotarłam okazało się, że Fred i George już się obudzili.
-Już mieliśmy cię szukać - oznajmił George na mój widok.
-Gdzie byłaś? - zapytał Fred.
-A, taki krótki spacer po pciągu. - odparłam.
-Chociaż ciekawy?
-W sumie... to tak. Słyszałam pewną rozmowę. - zaczęłam - Frank i Heariet, nie słyszałam nigdy wcześniej o kimś takim, ale rozmawiali o jakiejś dziewczynie, Ślizgonce. Kłócili się czy sobie w czymś poradzi. Heariet mówiła, że ona jest bardzo potężna, a Frank twierdził, że tylko udaje. To było dziwne.
Bliźniacy zaciekawili się.
-Wiesz o kim mogli rozmawiać? - zapytał Fred.
-Nie mam pojęcia. Tym bardziej, że nie znam tej dwójki. - odparłam. Bracia pokiwali głowami. Potem przestaliśmy zawracać sobie tym głowy i reszta drogi minęła nam na przyjemnej rozmowie o wszystkim i o niczym, czyli między innymi o kawałach jakie możemy zrobić.

Fred, George i JaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz