47. Dyrektor

988 73 11
                                    

Kiedy ponownie się obudziłam po mojej głowie kołatało się mnóstwo nieułożonych i bezsensownych myśli. Kim mogła być ta kobieta? A może to był tylko mój wymysł? Nie miałam pojęcia i zastanawiałambym się pewnie nad tym jeszcze długo, gdyby nie to, że usłyszałam głos Harry'ego.
-Beat? - zapytał nieśmiało chłopak. Spojrzałm w jego stronę uśmiechając się delikatnie. Wybraniec był jeszcze bardziej potargany niż zazwyczaj, twarz miał z lekka bladom, a na dłoni posiadał owinięty bandarz.
-Tak, Harry? - odparłam po chwili.
-Chciałem cię zapytać o coś ważnego. - zaczął.
-Wal śmiało. - uśmiechnęłam się zachęcająco, a chłopak wziął głęboki oddech i dość NIEśmiało kontynuował.
-Więc, chodzi o to, że śniło mi się... - i w tamtej chwili drzwi do pomieszczenia otworzyły się i stanął w nich sam dyrektor, który na nasz widok uśmiechnął się promiennie. Staruszek podszedł wolnym krokiem bliżej mnie i wybrańca, po czym stanął między naszymi łóżkami.
-Cieszę się, że już wstaliście. - powiedział wesoło Dumbledore. Patrzyłam na niego przez dłuższy moment, ale w końcu nie wytrzymałam i spytałam.
-Jak długo tu leżymy?
-Dwa dni. - odparł uprzejmie mężczyzna.
-A.. a co z profesorem Quirrelem? - zaczął Harry. - Dlaczego nasz dotyk tak dziwnie na niego działał?
-I co się stało z kamieniem? - dorzuciłam przypominając sobie o początkowym celu wyprawy Złotego Tria do komnaty z Puszkiem.- I gdzie Voldemort?
Staruszek uśmiechnął się pod nosem na taką ilość pytań i zaczął mówić.
-Kamień został zniszczony, - oznajmił najpierw. - Podjęliśmy tą decyzję wzpólnie z Nicolasem Fleamel.
-A co z nim teraz będzie? Czy to znaczy, że on.. on umrze? - chciał wiedzieć okularnik.
-Niestety tak. - pokiwał głową dyrektor. - A jeśli chodzi o Voldemorta to będzie szukał innych sposobów, żeby... przeżyć. Na jakiś czas znów zapanuje więc pokój.
Skinęłam głową i spojrzałam na swoją pościel. Dyrektor wciąż nie odpowiedział na pytanie Harry'ego mimo, że zadał je wcześniej. Miałam wrażenie, że kryje się za tym dłuższa historia.
-Nie odpowiedział mi pan jeszcze na pytanie dotyczące Quirrela. - przypomniał wybraniec, na co spjrzałam z powrotem w góre. Dumbledore z wolna skinął głową.
-To dość skomplikowane. - zaczął. - Otóż, Harry. Jak już wiesz, twoja matka umarła za ciebie. Stąd twoja blizna. Jej miłość do ciebie chroni cię już bardzo długo i jest tak ślina, że kiedy dotknąłeś Voldemorta, który ją zabił nie mógł znieść tego uczucia i zaczął się rozsypywać. Co do ciebie Beat... myślę, że już wiesz. Bo wyjaśnienie może być tylko jedno.
Popatrzyłam na dyrektora w szoku. Nie. To nie mogła być prawda. Przecież ja... przecież pochodziłam z innej rodziny! Harry nie mógł być moim bratem! To było nieralne! Z drugiej strony widziałam w lustrze czteroosobową rodzinę... byłam tam ja, Harry i dwoje dorosłych ludzi.
-Ale jak? - zapytałam ledwo słyszalnie.
-Kiedy miałaś dwa i pół roku, a Harry pięć miesięcy waszym rodzicom zaczynało grozić na prawdę bardzo poważne niebespieczeństwo. Nie chcieli, żeby to, co robili odbiło się na was. Harry był jeszcze za mały, ale mogli ochronić ciebie i nie zawachali się tego zrobić. Oddali cię w tajemnicy do rodziców Jamesa. Wiedzieli, że nie będą mogli cię nawet odwiedzać, bo to wzbudzałoby podejrzenia. Niewielu ludzi o tobie wiedziało, gdyż od twoich narodzin rodzice zachowywyali wszelkie środki ostrożności. Urycie cię nie było więc takie trudne jak się koże wydawać. Twój dotyk z kolei działa tak samo jak Harry'ego, bo ciebie Lily i James kochali tak bardzo, że żeby chronić cię przed śmiercią z rąk Voldemorta wyrzekli się ciebie. Mieli nadzieję, że on prędzej czy później zginie i będą mogli się tobą ponownie zająć. Tak się jednak nie stało. Niesety kilka miesięcy po tragedii jaka rozegrała się w Dolinie Godryka rodzice Jamesa zostali zabici przez resztkę wiernych sług Voldemorta, a ciebie zabrała dwójka z nich - ludzie, którzy dokąd nie poszłaś do Hogwartu udawali twoich rodziców. Nie rozpoznali w tobie dziecka Potterów, ponieważ rzucono na ciebie zaklęcie zmieniające wygląd, które działa do tej pory. Myślieli więc, że starzy Potterowie opiekują się jakąś znajdą. Postanowili cię przyjąć do siebie, żeby mieć potem jak zaśilać szeregi swojego Pana, jeżeli sytuacja się odmieni.
W pomieszczeniu nastała cisza. Popatrzyłam na Harry'ego, który miał podobną minę jak ja. Swoją drogą zaczynałam się zastanawiać po co mojej pseudo rodzinie był pierścień skoro nie byli w ogóle jej członkami? Była to jednak tylko przelotna myśl, gdyż wtedy kompletnie co innego zaprzątło moją głowę.
-A zaklęcie przestanie kiedyś działać? - zapytałam ni z tego ni z owego.
-Tak. - odparł dyrekor. - Właściwie mógłbym spróbować się go pozbyć. Ale jeśli by mi się nawet nie udało, to samo zniknie w dniu twoich 16 urodzin.
Mimo, że wciąż byłam jeszcze osłabiona powoli wstałam i podeszłam do łóżka MOJEGO BRATA. Usiasłam na brzegu posłania i popatrzyłam w jego zielone oczy.
-Nie wierzę - wyszeptałam i niepwenie przytuliłam Harry'ego do siebie. Chłopak oddał uścisk, w którym trwaliśmy przez najbliższe kilka minut. Gdy w końcu wypuściłam wybrańca z objęć niepewnie spojrzałam na dyrektora, który uśmiechał się promiennie.
-Mam jeszcze jedną prośbę. - dodałam po chwili.
-O co chodzi?
-Czy.. ja.. to znaczy... - zaczęłam się czerwienić. W końcu jednak odchrząknęłam i spytałam. - Czy mogłabym zmienić nazwisko?
Dumbledore popatrzył na mnie lekko zdumiony.
-Oczywiście. Jeśli tylko chcesz. - odparł, ale wtedy nagle mina mu zrzedła. - W tej całej sytuacji jest jednak haczyk. Jeśli zmienisz nazwisko i zdejmiemy z ciebie czar nie będziesz mogła dłużej mieszkać z państwem Weasley. Będziesz musiała zamieszkać razem z Harry'm.
-Co? Dlaczego? - zapytałam zdumiona i przestraszona.
-To zbyt niebezpieczne, Beatrice.
-A...ale - jęknęłam cicho. W głębi ducha od razu jak tylko usłyszałam o haczyku znałam odpwiedź na pyatnie: zostawić wszytsko jak jest czy zjednoczyć się z Harry'm? Mój mózg jednak potrzebował dłuższej chwili żeby oswoić się z tym dylematem. Gdy jednak tylko to nastąpiło natychmiast odpowiedziałam. - Chcę zmienić tożsamość i zostać Beatrice Potter. Beatrice Lily Potter.

Fred, George i JaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz