54. Wybór Czary

1K 84 9
                                    

Po dwóch tygodniach od naszej rozmowy z Dumbledore'm wreszcie nadszedł dzień, w którym to Czara miała wybrać po jednym zawodniku z każdej szkoły. Wszyscy byli zdenerwowani i czekali na to wydarzenie w napięciu. Włącznie z Fredem i George'm, którym jakimś cudem (i moją "drobną" pomocom przy robieniu potrzebnego eliksiru), udało się wrzucić swoje imioma do Czary. Ja jednak się nie denerwowałam. Mimo umowy z dyrektorem, wcale nie myślałam, że ktoś, kto nie powinien pójść na Turniej zostanie wybrany. Wtedy ogólnie niezbyt się martwiłam. Rok, który się zaczął wydawał się być w miarę normalny i nawet nauczyciel od OPCM, Moody, mimo, że był zdziwiaczały i lekko przerażający, nie wydawał się zbyt zagrażający mi, Harry'emu, czy komukolwiek innemu.

Około 16, wszyscy uczniowie zgromadzili się w Wielkiej Sali. Ja, też, choć wyjątkowo nie siedziałam obok bliźniaków (którzy chwilowo mnie ignorowali, bo zbyt przejmowali się swoją kandydaturą), a obok Hansa i Cedricka. Z tym drugim złapałam kontakt, kiedy zaczęłam od czasu do czasu przychodzić do dormitorium Hufflepufu.
-Wrzuciliście w końcu swoje głosy do Czary? - zainteresowałam się. Oboje chłopcy byli bowiem jeszcze niezdwcydowani, gdy pytałam ich ostatnim razem.
-Tak. - odparł Hans.
-Ja też wrzuciłem. - dodał Cedrick. - Liczę, że to mnie wybierze Czara.
-Ja tam wogóle nie chciałabym brać w tym udziału. - prychnęłam.- Ludzie giną w tym Turnieju, a ja za długo już ryzykowałam życie i przeżyłam już za dużo śmierci oraz innych dramatów. Wybaczcie, więc, ale jednak nie chcę żebyście byli wybrani.
-A co jeżeli Czara wybierze któregoś z nas? - zapytał Hans. - Zgłosisz się w zamian, bo stwierdzisz, że nie jesteśmy... "odpowiedni"?
-Nie! Coś ty! - zaprotestowałam. - Zgłosiłabym się tylko, gdyby został wylosowany ktoś taki jak... Harry, na przykład. Jestem w prawdzie pewna, że nie wrzucił swojego głosu, ale tak czysto hipotetycznie...
-To dobrze. - odetchnął tylko Cedrik. - Bo zabiłbym cię na miejscu.
Uśmiechnęłam się lekko na tę groźbę i już miałam odpowiedzieć, ale w tej chwili na sali wszyscy usłyszeli donośny głos Dumbledore'a.
-Proszę o ciszę! - krzyknął dyerktor, po czym odczekał kilka chwil, aż wreszcie wszystkie rozmowy ucichły. Wtedy mężczyzna kontynuował. - Pewnie wielu z was oczekiwało z niecierpliwością na ten moment. Bez większego przedłużania, proponuję więc zacząć. - rzekł mężczyzna. W tym samym momencie ogień w Czarze nagle zmienił kolor z niebieksiego na czerwony, a z płomieni wyleciała kartka. Dumbledore złapał ją w locie po czym odczytał.
-Reperezentantem Durmstrangu jest.... Wiktor Krum! - krzyknął, na co wszycy tamtejsi uczniowie, obecni na sali zaczęli głośno wiwatować i gratulować koledze. Po kilku minutach Krum stanął trochę dalej, a z płomieni Czary wyłoniła się następna karteczka, którą dyrektor złapał w podobny sposób, co poprzednią.
-Reprezentantką Beuxbatons jest... Fleur Delaceur! (Nie jestem pewna, czy dobrze napisałam, więc jak coś jest źle to z góry przepraszam - aut.) - w tamtym momencie blondwłosa dziewczyna wstała i odprowadzana głośnymi piskami swoich przyjaciółek stanęła obok Kruma. Wtedy nadszedł czas na najważniejsze dla mnie. Na Hogwart. Płomienie w Czarze, ponownie zmieniły odcień na czerwony i wyleciała z nich karteczka złapana przez dyrektora, jak dwie poprzednie.
-Reprezentantem Hogwartu jest... - Dumbledore zawiesił na chwilę głos, po czym głośno oznjamił. - Cedrick Diggory!
Chłopak siedzący obok mnie zerwał się na równe nogi. Wszyscy zaczęli mu klaskać i wiwatować. Nawet ja, choć poczułam też lekki niepokój o niego. Nie znaliśmy się zbyt długo, ale zdążyliśmy się już polubić. Kiedy jednak rozpromieniony Cedrik stanął obok Fleur i Wiktora, a dyerktor zaczął coś mówić, płomienie ponownie stały się czerwone i wyleciał z nich jeszcze jeden los. Dumbeldore odwrócił się zdumiony i złapał karteczkę w locie. Poczułam, że skręca mi żołądek. Czułam, że to nie będzie odpowiednia osoba...
-Harry Potter! - zabrzmiał nagle groźny głos dyrektora, a na sali zaległa martwa cisza. Wytrzerzczyłam oczy w zaskoczeniu i popatrzyłam na brata. Siedział wciąż na swoim miejscu, z podobną miną co ja. To dało mi wystarczającą odpowiedź i motywację. Nie wiedziałam jakim sposobem karteczka z jego imieniem się tam znalazła, ale byłam pewna, że to nie on ją tam wrzucił.
-To pomyłka. - podniosłam się nagle z miejsa, a kilkaset par oczu zwróciło się, tym razem, na mnie.
-Co jest pomyłką, panno Potter? - zapytał Dumbledore, trochę łagodniemszym tonem.
-Ja.... ja.... - nie byłam pewna jak ubrać to w słowa, ale w końcu wykrztusiłam. - Ja idę za niego!
Tym razem wszyscy zaczęli szeptać coś między sobą, ale staruszek ich uciszył i zapytał mnie.
-Jesteś pewna?
-Tak. - odparłam, choć wcale pewna nie byłam. Nie chciała  jednak, żeby to Harry tam szedł. On już i tak za dużo się nacierpiał. Spojrzałam na wciąż oszołomionego chłopaka, a potem na bliźniaków, którzy patrzyli na mnie porozumiewawczo, ale i ze zmartwieniem. Chwilę potem usłyszałam głos dyrektora.
-Dobrze. Jako, że w inny wposób to pan Potter MUSIAŁBY brać udział w Turnieju. Wydaje mi się, że możesz pójść na konkurs za niego. - ogłosił. - Zpraszam cię więc do grona uczestników. Przęłknęłam głośno ślinę i ruszyłam prsto na miejsce obok, nie mniej od innych, zszkowoanego Cedrika.

Fred, George i JaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz