Mijały kolejne miesiące. Zima się skończyła, a wiosna też niedługo miała ustąpić miejsca lecie. Był początek czerwca. Do tego czasu chyba pobiłam razem z bliźniakami już wszytskie rekordy dotyczące szlabanów, gdyż nasza ilość robionych żartów stanowczo powiększyła się od kąd dostałam od nich książkę na ten temat, na święta. Przez te wszystkie kawały faktycznie staliśmy się sławni i nawet najstarsi uczniowie oraz niektórzy nauczyciele podziwiali nas za pomysłowość. Niestety miało to też swoje minusy, bo za każdym razem pierwsze podejrzenia padały na nas.
W Hogwarcie było coraz cieplej, więc coraz częściej wychodziłam na błonia. Czasami sama, czasami z bliźniakami. Tamtym razem byłam akurat samotnie, gdyż Fred i George mieli do odrobienia szlaban ze Snape'm. Obiecali jednak do mnie dołączyć zaraz po skończeniu. Nie mówiłam im nawet gdzie będę, bo byliśmy przecież szczęśliwymi posiadaczmi Mapy Huncwotów.
Usiadłam nad jeziorem i zaczęłam czytać książkę. Było bardzo cicho. Jedynym odgłosem był delikatny szum wody i od czasu do czasu świergot jakiegoś ptaka. Przez to i przez fakt, że książka była wyjątkowo nudna bardzo szybko zasnęłam. Obudziło mnie dopiero jakieś chuchanie w twarz... czy coś takiego. Otworzyłam oczy. Nade mną stała Eleonora. Zaczęłam zastanawiać się czego ona mogła znowu chcieć.
-O co ci chodzi? - warknęłam.
-A jak myślisz? - odparła zagadkowo.
-Nie wiem, nie umiem posługiwać się telepatią.
-To lepiej się naucz, bo nie mam zamiaru strzępić sobie języka!
-Więc po co tu przyszłaś? - byłam coraz bardziej rozdrażniona. Czemu ona nie mogła zostawić mnie w spokoju?!
-Chcę coś od ciebie... nie domyślasz się czego?
To mnie zdezorientowało. Przecież nie miałam żadnej jej rzeczy.
Gdy nic nie odpowiedziałam kontynuowała.
-Jest pewna rzecz... - ciągle nie wiedziałam o co chodzi - DAWAJ PIERŚCIONEK! - w końcu się wysłowiła, a ja od razu pojęłam znaczenie tych słów. Już zapomniałam o tym wydarzeniu sprzed kilku miesięcy, jednak Eleonora nie mogła o nim wiedzieć. Wyjmując więc fakt TAMTEGO wydarzenia, mogłam powiedzieć tylko tyle, że na palcu nosiłam charakterystyczny pierścień. Podobno miał jakieś magiczne właściwości, które kiedyś miałam odkryć, ale jak na razie służył mi tylko jako ozdoba. Nie był nawet zbyt drogocenny. Ot, zwykły, metalowy pierścionek z małym, czarnym, wyszligowanym kamyczkiem. Był jednak pamiątką po nieżyjącej od kilku lat babci. Pamiętałam, że gdy byłam młodsza, tylko ona czasami wyrywała mnie z tego okropnego domu i wszystkich konwenansów. Mówiła rodzicom, że zabiera mnie do siebie na herbatke, a w rzeczywistości pozwalała mi się wtedy bawić i brudzić ile chciałam. To była jedyna normalna osoba z mojej rodziny, dlatego pierścionek miał dla mnie dużą wartość. Po śmierci babci myślałam, że zwarjuje. Moja siostra jednak nigdy za nią nie przepadała, a pierścień jej się nie podobał. Jedyne co mogło ją skłonić do rządania go ode mnie musiało być poznanie tajemnicy jego magicznych właściwości. Ja jednak nie zamierzałam oddać pierścionka. Nikomu. A już na pewno, nie jej. Dlatego, mimo, że wiedziałam już po co jej pierścień, powiedziałam.
-Przecież nigdy ci się nie podobał.
-Zaczął - warknęła Eleonora.
-Ale na co ci takie coś? - brnęłam dalej. - To nawet nie jest drogocenne.
-Zależy dla kogo - uśmiechnęła się złośliwie Elan.
-No na pewno nie dla ciebie - odgryzłam się.
-Kończym już tą dyskusję! - zniecierpliwiła się w końcu. - Poprostu daj mi ten pierścień i miejmy to z głowy!
-Nigdy!
-Tak? Jeszcze się okaże.
-Nie zmusisz mnie!
-Zmuszę.
-Nie masz chyba zamiaru powtórzyć tego z początku roku?
-Niee...
-Więc jak chcesz mnie niby zmusić?
-Ma się sposoby. Oczywiście niczego nie da się osiągnąć od razu, ale...
-Co chesz zrobić?
-Dostane ten pierścionek to jest pewne. Ale kiedy i jakim sposobem, to już zależy od ciebie.
-Niby czemu miałabym ci go oddać? - mimo że siostra nie odpowiadała na żadne z moich pytań, nie mogłam się powstrzymać od dalszego zadawania ich.
-Jeśli go oddasz przekonam rodziców żeby pozwolili ci wrócić do rodziny.
Zamurowało mnie. Nie sądziłam, że to powie. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego. Jednak nie byłam w stanie skorzystać z jej propozycji. Już wtedy to wiedziałam. Może nie miałam gdzie się udać, ale nie chciałam wracać do domu. Jeśli rodzice mnie z niego wyrzucili, z takiego powodu to mogli to zrobić później jeszcze raz z wielu innych. Cisza przedłużała się, ale ja nie odpowiadałam. W końcu westchnęłam i bardzo cicho, lecz stanowczo powiedziałam.
-Nie.
Tym razem to ją zamurowało. Stała tylko i gapiła się na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Jak to? - zalytała głupkowato.
Nie odpowiedziałam. Odwróciłam się tylko i pobiegłam w stronę zamku. Z moich oczu kapały łzy. Przez chwilę nie wiedziałam, gdzie się udać. W końcu jednak, poszłam poprostu na łatwiznę i pobiegłam w stronę dormitoriów.
CZYTASZ
Fred, George i Ja
FanfictionCo by było gdyby do Freda i Georga dołączył ktoś jeszcze? A gdyby była to dziewczyna? Pochodząca z czystokrwistej, szlacheckiej rodziny. Rodziny, która nie akceptuje "zdrajców krwii" i "szlam". Ale gdyby ona miała inne zdanie od nich. Taka właśnie j...