1. Prolog

8.6K 279 95
                                    

Dziś weekend. Sobota, lecz głównie dzień przeprowadzki. Mój wyjazd wymaga tego, gdyż z domu Wojtka mam bliżej do liceum.

Moja mam wyjeżdża do Berlina, a ojciec miałby za dużo spraw na głownie związanych ze mną. Jedzie tam w celu wykonania operacji. Dość niedawno dowiedzieliśmy się z Wojtkiem, że mama jest ciężko chora. A tak dokładniej ma raka. Operacja nie należała do tych najtańszych, wręcz przeciwnie.
Dlatego Wojtek z Mariną podjęli decyzję, że biorą mnie do siebie. Z jednej strony zaskoczyło mnie to, ale z drugiej strony cieszę się, że będę mogła spędzić czas z bratem, jeszcze przed jego wyjazdem.

Już za dwa tygodnie zaczynało się Euro 2016, mój brat oczywiście jedzie. Chciałabym, żeby było to jak za dawnych czasów. Zabierał mnie z domu na boisko osiedlowe. Pokazywał przeróżne tricki, a ja patrzyłam na niego z uwagą i podziwem. Wtedy i ja zainteresowałam się tym sportem. Jego pasja i zaangażowanie, stało się częścią również mojego życia.

W podstawówce część rówieśników dokuczała mi z tego powodu. Dokładniej? Bo lubiłam grać w piłkę nożną. Może to wydaje się głupie, i takie było ale to życie dziesięciolatki. Nikt wtedy nie umiał mnie zrozumieć, jedyny okazał się Wojtek. W każdej sytuacji mnie wspierał, oraz bronił. Jak dobry, starszy brat.

Jednak pozostała we mnie trauma, którą przeżyłam rok temu. Nigdy nie zapomnę, co wtedy się stało. To pozostanie we mnie do końca życia. Te blizny, są już częścią mnie. W tamtym czasie, każdy z rodziny starł się jak mógł mnie chronić. Rodzice zawozili i odwozili ze szkoły. Zamykali mnie przed światem zewnętrznym. Bali się, lecz troska przerodziła się w nad opiekuńczość.

Nie miałam dobrego kontaktu z tamtą klasą, więc padła propozycja przeniesienia mnie. Niestety nowe Liceum jest dalej, niż poprzednie. Jedyny minus.

Plusem jest to, że nikt nie zna mojego sekretu.

Wtem z rozmyśleń wyrwał mnie odgłos klaksonu samochodowego. Rzecz jasna nie mógł być to nikt inny niż mój brat. Wojtek czekał już na mnie przed domem, koło swojego czarnego Audi. Pośpiesznie zbiegłam po schodach, przy tym poślizgnęłam się i wywróciłam. Wstałam, otrzepałam się i chwyciłam za pośladek, który był aktualnie źródłem bólu.

Szybko otworzyłam drzwi, nim zauważyłam dokładnie sylwetkę osoby stojącej w progu i rzuciłam się na bruneta.

Miałam wrażenie jakby minęły wieki od naszego ostatniego spotkania.

-Ej, spokojnie. Jeszcze mnie udusisz, co wtedy?

-Wtedy polska reprezentacja straci najlepszego bramkarza - uśmiechnęłam się od ucha do ucha, a on odpowiedział mi tym samym.

-No, a tego byśmy nie chcieli. Jesteś gotowa?

-Od jakiegoś tygodnia - roześmiałam się, a Wojtek ukazał rządek białych zębów ponownie.

-Biegnij po walizkę i jedziemy -  zmienił temat przechodząc do rzeczy.

Zawsze był konkretny.

Tym razem wchodziłam ostrożnie po schodach, żeby znów nie zaliczyć jakiejś gleby po drodze.

Z rodzicami pożegnałam się już wczoraj.
Mama miała samolot dzień wcześniej, a tata szedł rano do pracy.
Chwyciłam za walizkę i udałam się drogą powrotną na dół.

-To są te najpotrzebniejsze rzeczy?

-Tak.

-A większej walizki nie było?

-Przyjaźnisz się z Krychowiakiem, naprawdę musiałeś się doczepić akurat do mnie?

-To skomplikowane.

-Widać.

Kiedy mój brat pakował walizkę do bagażnika, ja rozsiadłam się wygodnie na siedzeniu pasażera. Nawet nie zauważyłam kiedy, z moich oczu zaczęły wypływać łzy. W mgnieniu oka poczułam ciepłą dłoń na swoim policzku.

-Liliana, co się stało?

-Nie zrozumiesz.

-Powiedz, może spróbuję.

-Po prostu...cieszę się, że cię mam.

-Wiem o czym teraz myślisz, zawsze gdy płaczesz chodzi tylko o to.

-Nie prawda.

-Jeśli chodzi o to co było tok temu to - przerwałam mu.

- Nie chcę myśleć o tym co było rok temu, a tym bardziej rozmawiać - na tym rozmowa się skończyła.

Resztę podróży przejechaliśmy w ciszy. Po chwili zauważyłam jednak, że docieramy na miejsce. Brunet zaparkował auto, wysiadłam z niego i zaczęłam kierować się w miejsce drzwi frontowych. Zadzwoniłam dzwonkiem, a lada moment otworzyła Marina.

Uwielbiam tą kobietę. Jest ciepła, wrażliwa, dobra oraz to moja jedyna przyjaciółka. Przywitałam się z nią ciepłym uściskiem.

Nie raz byłam już u swojego brata w domu, lecz za każdym razem miałam problem z zapamiętaniem ułożenia pokoi.
Rozsiadłam się w salonie, podczas gdy Wojtek wnosił mój bagaż do pokoju.

Po chwili jednak zszedł i usiadł centralnie, twarzą przede mną.

-Mam pytanie - oznajmił.

-Śmiało.

-Stwierdziłem z Mariną, że przyda ci się trochę odpoczynku. Chciałem zapytać czy nie chciałabyś jechać jutro ze mną na trening. Można powiedzieć "jak za starych, dobrych lat" - moje kąciki momentalnie uniosły się do góry. Spojrzałam w stronę Mariny. Ta tylko się uśmiechnęła i pokiwała twierdząco głową.

-Tak, z chęcią - powiedziałam biorąc sobie głęboko do serca "jak za starych, dobrych lat".

Może w końcu poznam naszą kadrę.

Choć jestem siostrą piłkarza, sporą część mojego życia spędziłam w ukryciu przed mediami.

Energicznym ruchem przytuliłam brata do siebie i podziękowałam za sprawienie mi ogromnej radości.

Wieczorem stwierdziłam, że pójdę zwiedzić okolicę.
Nie mam nic lepszego do roboty, więc poinformowałam jeszcze brata o moim planowanym powrocie i wyszłam.

Godzinę spacerowałam po mieście, aż w końcu zaczynało się ściemniać. Po ulicach chodziło już niewiele osób. Robiło się coraz ciszej, ale ludzie wciąż opijali dopiero co rozpoczęty weekend.

Chwilę później odczułam wrażenie, że ktoś za mną idzie. Cień nie odstępował mnie na krok, a wcale nie był mój.
Przyspieszyłam, lecz czarna postać w tyle nie oddawała mi przewagi. Ani się obejrzałam, a wpadłam na kogoś.
Kiedy podniosłam się z ziemi, przyjrzałam się mojej "ofierze" dokładniej.

-Przepraszam, nie chciałam na ciebie wpaść - powiedziałam chcąc odejść, lecz chłopak stanął na wprost mojej twarzy.

-Nic się nie stało, to ja powinienem uważać - brunet był ode mnie o pół głowy wyższy, miał czekoladowe oczy, którymi wręcz hipnotyzował. Na pierwszy rzut oka wydawał się być wysportowany, wywnioskować to mogłam po zarysie jego brzucha, który był widoczny przez spoconą koszulkę. Widocznie biegł, a ja wpadłam na niego.

-Chyba zatrzymałam cię, wybacz.

-I tak miałem już kończyć - wzruszył ramionami uśmiechając się. Muszę przyznać, że spodobały mi się jego dołeczki.

Chciałam się z nim pożegnać, bo cisza między nami zaczęła stawać się niezręczna, lecz w tym momencie mój telefon zadzwonił. Odebrałam go, a po drugiej stronie słuchawki usłyszałam głos Wojtka.
Martwił się, ale uspokoiłam go i powiedziałam, że już wracam.

-Będę już lecieć - oznajmiłam.

-Uważaj na siebie.

-Do zobaczenia - posłałam mu słaby uśmiech i odwróciłam się w kierunku, w którym właśnie miałam zmierzać.

-Miejmy nadzieję.

Zenit Skrajnych Uczuć | Kapustka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz