35. Klaudia

2.5K 141 35
                                    

- Hej Bartuś - Powiedziała Klaudia, zbliżając się w naszą stronę.
- Co ty tu robisz?
- Przyjechałam ci...
- Nie wiem po co przyjechałaś, lecz od razu możesz zbierać się na lot powrotny. Mam dziewczynę
- I co dziecko też
- Co? Co ty powiedziałaś?
- Masz dziecko Bartek, my mamy dziecko
- Klaudia co ty gadasz?! Nie jesteśmy już ze sobą jakieś kilka tygodni
- Co nie zmienia faktu, że będziesz ojcem
- W którym ty niby tygodniu, miesiącu jesteś?
- W drugim, dopiero co robiłam testy ciążowe. Od razu jak sie dowiedziałam to tu do Ciebie przyleciałam- Drugim... Ale miesiącu czy tygodniu? Słuchałam tego, z już zapłakanymi oczyma. Czy ona nie ma komu rujnować życia?
- Pokaż je, inaczej ci nie uwierzę - Brunetka wyjęła z torebki jeden test ciążowy. Były widoczne na nim dwie kreski. Cała w łzach pobiegłam do swojego pokoju, słysząc za sobą wołanie Bartka. W środku była Olga, leżała przed telewizorem, lecz kiedy zobaczyła mnie w drzwiach od razu zostawiła wszystko i poszłyśmy się przejść.

- Od początku do końca - Zaczęła blondynka.
- Byłam z Bartkiem na spacerze
- No fajnie, kontynuuj
- Weszłam na moje social media i widziałam te wszystkie artykuły w internecie. Jeden z nich brzmiał jakoś "Bartek Kapustka zostawił swoją dziewczynę w ciąży dla innej?!"
- Ale Klaudia...
- Właśnie ona tu jest! Czekała tam pod hotelem na nas. Ma nawet test ciążowy!
- Ale ona może coś wymyślać, wiesz do czego jest zdolna
- Dobrze wiem, ale Bartek chyba nie. On już wybrał. Ojcostwo jest ważniejsze ode mnie
- Idziemy do baru? Na trzeźwo nie dam rady tego słuchać - Powiedziała Olga i zaczęłyśmy się kierować w stronę baru hotelowego. Oczywiście jakby nie inaczej siedział tam Peszkin. Ja, z rozmazanym makijażem musiałam wyglądać okropnie. Nawet siebie nie widziałam...Pech. Całe moje życie to jeden wielki pech.
- Dwie wisky z colą - Wypiłyśmy może po dwie szklanki tego... czegoś. Nie przepadam za alkoholem, ale jak to powiedziała moja towarzyszka? Nie trzeźwo tego nie wytrzyma. Lecz kiedy już miałyśmy wychodzić, do baru wszedł Arek.
- Liliana co ci jest?
- Niby czemu miało by mi coś być?
- Wyglądasz okropnie
- Dzięki...
- Nie to miałem na myśli
- Nie obchodzi mnie to co miałeś na myśli - Chciałam już odchodzić, ale te cztery słowa spowodowały mój "w tył zwrot".
- Klaudia jest u Bartka
- Skąd to wiesz?
- Słyszałem ją
- Aha
- Lili ja wiem, że to twój chłopak...
- Nie! To już nie mój chłopak. To chłopak Klaudii- Tak jak to wszystko szybko się zaczęło, tak się skończyło. Czy tak wiele trzeba do szczęścia? Poza żelkami i nuttela.
- Pamiętaj, masz mnie - Podszedł i przytulił mnie lekko.
- Dziękuję
- Zawsze przy Tobie będę...

Z samego rano obudził mnie Wojtek. A mi tak bardzo chciało się spać, a do tego jeszcze moja głowa. Oczy bolą mnie od wypłakiwania łez. Wszystko mnie boli...
- Lili, wstawaj
- Nie chcę Wojtek. Nawet nie wiesz ile wczoraj...- Urwał mi.
- Wiem ile wczoraj łez wypłakałaś przez tego idiotę. Obiecuję, że nogi z dupy powyrywam... Ale może ten plastik kłamie?
- Nie wiem, nie obchodzi mnie to za bardzo. To są ICH życiowe wybory, nie moje- Obróciłam się i zaczęłam rozglądać po pokoju.
- A gdzie Olga?- Spytałam brata.
- Na śniadaniu z Krychą- Uuu...wystarczy ich teraz tylko przybliżyć do siebie. Przynajmniej oni będą szczęśliwi.
Poszłam na śniadanie z Wojtkiem. Bałam się spojrzeć Bartkowi w oczy. W restauracji usiadłam w stoliku na rogu. Nie chciałam siedzieć z nimi wszystkimi. A tym bardziej z Klaudią. Rozejrzałam sie po sali i zobaczyłam na drugim końcu Grzesia z Olgą. No ładnie, ładnie. Śniadanie we dwoje. Wtedy tak nagle wszyscy z naszego stolika przesiedli sie do mnie. Tym samym zostawiając Kapiego i plastik całkiem samych.
- Lili jak się czujesz?- Spytał Lewy.
- Pusto- Uśmiechłam się krzywo. A już po chwili dołączyli do nas również zakochańce (czyt. Olga i Krychowiak).
- Jak on mógł ci coś takiego zrobić?!- Zastanawiał się Kuba nad sensem tego wszystkiego tyle, że ja także nic nie umiałam z tego zrozumieć.
- My sobie z nim pogadamy- Powiedział Wojtek, a ja szczerze bałam sie tego jak oni sobie z nim pogadają. Spojrzałam na chwilę w stronę Klaudi i Bartka. Widziałam jak ona sie do niego mizdrzy. Przykro mi się zrobiło...I to jak! Łzy nagle same z siebie zaczęły lecieć.
- Liliana wszystko dobrze?- Zapytał Arek. Nie! Odpowiedz brzmi nie, nic nie jest dobrze. Szybko wstałam od stołu i pobiegłam do swojego pokoju przeboleć to wszystko sama. Niczyja litość nie jest mi potrzebna. Położyłam się na łóżku i wzięłam cztery paczki chusteczek. Otarłam twarz i wyszłam na balkon wziąć oddech świeżego powietrza. Ciężko mi uwierzyć w to, że jeszcze przed wczoraj byliśmy szczęśliwą parą, a dziś? Co się z nami stało? Wszystko co mieliśmy... Zostało "spalone" w ogniu. Pozostało z tego wielkie nic. Sam popiół otaczający wszystko wokół, został z nas. Tylko czy MY jeszcze jesteśmy? Zadaję sobie te pytanie i nie znam na nie odpowiedzi, o ile w ogóle ta odpowiedź jeszcze istnieję. Nagle poczułam jak ktoś od tyłu obejmuje moją talię...

Nie ma to jak wstać o 3.30, stwierdzić, że nie chce ci sie spać i , zacząć pisać rozdział :')

Zenit Skrajnych Uczuć | Kapustka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz