Miałam cudowny sen, dopóki nie przerwał mi go mój ukochany przyjaciel budzik. Śniło mi się, że byłam z jakimś chłopakiem w parku, a w dodatku nocą. Nikogo nie było poza nami. Siedzieliśmy na ławce i rozmawialiśmy, lecz kiedy obudziłam się pamiętałam niewiele. Rozmowa to zdecydowanie fundament relacji, a mi czegoś takiego brakuje w moich kontaktach z chłopakami.
Cisza spokój i melancholia, tak mogłabym określić ten sen.
Najdrobniejszy szczegół wyglądu chłopaka był mi nieznany, wszystko gdzieś uciekło.
Macie tak, że śnicie o czymś można rzecz wyjątkowym, a później to wszystko gdzieś się gubi w myślach?
Pamiętam tylko to, że znam tego chłopaka.Chcąc lub nie chcąc, musiałam wyjść z łóżka. Za godzinę muszę być w szkole. Mimo tego, że mam z domu Wojtka dużo bliżej do szkoły i tak nie chce mi się iść. Podeszłam do walizki i wyciągłam z niej różową bluzkę z kieszonką po lewej stronie i czarną rozkloszowaną spódniczkę. Wzięłam przygotowane ubrania, a później weszłam do łazienki. Przebrałam się w to co zabrałam, zrobiłam lekki makijaż i związałam włosy w kok. Następnie poszłam spakować swoją torbę do szkoły.
Zeszłam na dół przywitać się z bratem, oraz Mariną, a przy okazji coś zjeść przed wyjściem.
-Widzę, że śpiąca królewna wstała - powiedział Wojtek.
-Kolega ją obudził - odrzekłam ziewając.
-Jaki kolega? - zapytała brunetka, która właśnie podała mi porcję gofrów.
-Czy ja o czymś nie wiem? Liliano Szczęsna kto był tam z tobą?! - zirytował się dość mocno, a mi naprawdę zachciało się śmiać.
-Budzik, idioto- powiedziałam oschle, starając się przy tym nie wybuchnąć śmiechem, ale za to moje bratowa nie krępowała się z tym zbytnio. Najprawdopodobniej mina jej męża była głównym tego powodem.
Skończyłam posiłek i w sumie powinnam już wychodzić, ale...
-Wojtuś?- spytałam słodkim głosem.
-Czego chcesz tym razem?
-Podwieziesz mnie do szkoły? - zrobiłam oczka kota ze Shreka, to zawsze działa.
-Jestem dla ciebie za dobry - westchnął idąc po kluczyki do samochodu.
-Dziękuję - powiedziałam i poszłam po plecak.
-Tylko zbieraj się szybko.
-Spokojnie, nie masz teraz treningu.
-Teraz nie, ale po południu tak - ubrałam białe conversy i pożegnałam się jeszcze tylko z Mariną, a później weszłam do auta brata.
Już po kilku minutach staliśmy pod szkołą.
-Odbiorę cię, tylko o której kończysz?
-Koło czternastej trzydzieści.
-Okej, do zobaczenia - wyszłam z pojazdu, a następnie zaczęłam się kierować prosto na lekcje.
Jakoś tak dziwnie szybko zleciały. Od razu po dzwonku, wybiegłam z klasy i pobiegłam na parking w oczekiwaniu na Wojtka.
Ten jednak nie był sam.-Hej, Liliana - powiedział Krycha.
-Cześć, Grzesiu. Co tu robisz?
-Siedze - zaśmiał się.
-Dokładniej?
-Krycha jedzie z nami do domu, a później jedziemy na trening - oznajmił brat.
-JedzieMY? - wyraźnie zaakcentowałam ostatnią sylabę.
-No tak, jedziesz z nami - wzruszył ramionami Grzesiek. Nie powiem, pasowały mi treningi z piłkarzami, ale czułam się tam zbędna. Nie byłam kimś znanym czy ważnym by móc sobie pozwalać na coś takiego.
CZYTASZ
Zenit Skrajnych Uczuć | Kapustka
FanfictionLiliana Szczęsna. Może kojarzy wam się to nazwisko z kimś i myślę, że mówimy o tej samej osobie. Mianowicie o Wojtku Szczęsnym, bramkarzu reprezentacji Polski. Osiemnastolatka jak każda jej rówieśniczka posiada pełno celi do zrealizowania, pracowici...