4. Przerwany sen

4.5K 218 81
                                    

Miałam cudowny sen, dopóki nie przerwał mi go mój ukochany przyjaciel budzik. Śniło mi się, że byłam z jakimś chłopakiem w parku, a w dodatku nocą. Nikogo nie było poza nami. Siedzieliśmy na ławce i rozmawialiśmy, lecz kiedy obudziłam się pamiętałam niewiele. Rozmowa to zdecydowanie fundament relacji, a mi czegoś takiego brakuje w moich kontaktach z chłopakami.
Cisza spokój i melancholia, tak mogłabym określić ten sen.
Najdrobniejszy szczegół wyglądu chłopaka był mi nieznany, wszystko gdzieś uciekło.
Macie tak, że śnicie o czymś można rzecz wyjątkowym, a później to wszystko gdzieś się gubi w myślach?
Pamiętam tylko to, że znam tego chłopaka.

Chcąc lub nie chcąc, musiałam wyjść z łóżka. Za godzinę muszę być w szkole. Mimo tego, że mam z domu Wojtka dużo bliżej do szkoły i tak nie chce mi się iść. Podeszłam do walizki i wyciągłam z niej różową bluzkę z kieszonką po lewej stronie i czarną rozkloszowaną spódniczkę. Wzięłam przygotowane ubrania, a później weszłam do łazienki. Przebrałam się w to co zabrałam, zrobiłam lekki makijaż i związałam włosy w kok. Następnie poszłam spakować swoją torbę do szkoły.

Zeszłam na dół przywitać się z bratem, oraz Mariną, a przy okazji coś zjeść przed wyjściem.

-Widzę, że śpiąca królewna wstała  - powiedział Wojtek.

-Kolega ją obudził - odrzekłam ziewając.

-Jaki kolega? - zapytała brunetka, która właśnie podała mi porcję gofrów.

-Czy ja o czymś nie wiem? Liliano Szczęsna kto był tam z tobą?! - zirytował się dość mocno, a mi naprawdę zachciało się śmiać.

-Budzik, idioto- powiedziałam oschle, starając się przy tym nie wybuchnąć śmiechem, ale za to moje bratowa nie krępowała się z tym zbytnio. Najprawdopodobniej mina jej męża była głównym tego powodem.

Skończyłam posiłek i w sumie powinnam już wychodzić, ale...

-Wojtuś?- spytałam słodkim głosem.

-Czego chcesz tym razem?

-Podwieziesz mnie do szkoły? - zrobiłam oczka kota ze Shreka, to zawsze działa.

-Jestem dla ciebie za dobry - westchnął idąc po kluczyki do samochodu.

-Dziękuję - powiedziałam i poszłam po plecak.

-Tylko zbieraj się szybko.

-Spokojnie, nie masz teraz treningu.

-Teraz nie, ale po południu tak - ubrałam białe conversy i pożegnałam się jeszcze tylko z Mariną, a później weszłam do auta brata.


Już po kilku minutach staliśmy pod szkołą.

-Odbiorę cię, tylko o której kończysz?

-Koło czternastej trzydzieści.

-Okej, do zobaczenia - wyszłam z pojazdu, a następnie zaczęłam się kierować prosto na lekcje.


Jakoś tak dziwnie szybko zleciały. Od razu po dzwonku, wybiegłam z klasy i pobiegłam na parking w oczekiwaniu na Wojtka.
Ten jednak nie był sam.

-Hej, Liliana - powiedział Krycha.

-Cześć, Grzesiu. Co tu robisz?

-Siedze - zaśmiał się.

-Dokładniej?

-Krycha jedzie z nami do domu, a później jedziemy na trening - oznajmił brat.

-JedzieMY? - wyraźnie zaakcentowałam ostatnią sylabę.

-No tak, jedziesz z nami - wzruszył ramionami Grzesiek. Nie powiem, pasowały mi treningi z piłkarzami, ale czułam się tam zbędna. Nie byłam kimś znanym czy ważnym by móc sobie pozwalać na coś takiego.

Zenit Skrajnych Uczuć | Kapustka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz