W drzwiach stali Krycha, Lewy, Grosicki i Stępiński. Byli ubrani w jakieś dresy. Co tu dużo mówić, tak jak pewno chodzili w domu.
- Heja Grzesiu- Podeszłam do niego bliżej, a chłopak przytulił mnie. Tego sie nie spodziewałam. Za to Wojtka to bawiło. Z Kamilem, Robertem i Mariuszem przywitałam się, zwykłym cześć. Wskazałam chłopakom gdzie mają iść, żeby trafić do salonu. Jednak chyba nie potrzebnie. Poszłam do kuchni po jakiś napój, oraz szklanki. Po chwili znów zadzwonił dzwonek.
- Wojtek idź otwórz - Poganiałam brata. Ten leniwie wstał z kanapy, na której wszyscy się rozsiadli i poszedł otworzyć drzwi. Kątem oka zauważyłam, że to Kuba i Łukasz przyszli. Czyli brakowało tylko Bartka i Arka. Nie wiem, czy chcę go wiedzieć. To co odwaliła jego dziewczyna rano, pozostanie mi na długo w pamięci. Bartek jest inny niż ona. Klaudia to sam plastik. Więc brakowało tylko Kapustki. Przygotowałam chłopakom jakieś żelki, ciasteczka, czipsy i inne słodycze. Wiem, że nie powinni, ale jeden taki mały "poczęstunek" nie zaszkodzi. I tak są, tak wsyportowani, że kilka słodyczy im nie zepsuje formy. Co innego można powiedzieć o mnie. Powinnam zacząć biegać, albo więcej ćwiczyć. Z moich zamyśleń wyrwał mnie kolejny dźwięk dzwonka.
- Liliana pójdziesz otworzyć?- Zapytał Wojtek
- Jesteś strasznym leniem
- Ja Ciebie też kocham siostra
- Ugh!
Poszłam przekręcić kluczyk. Pociągnęła za klamkę, a w drzwiach stał Bartek. Miał na sobie jeansy, czarną koszulkę i szarą bluzę. Z kilometra można było wyczuć jego perfumy. Pachniały nieziems...Ej! Lila o czym ty myślisz?! Ogar dziewczyno!
- Hej- Powiedział brunet
- Cześć, wejdź - Chłopak ściągnął buty, powiesił bluzę na wieszak, a ja wskazałam mu kierunek salonu. Raz się do czegoś przydałam, jeeej. Chłopcy dość hucznie się przywitali. Chciałbym mieć takich przyjaciół, jak oni. Wspierają się nawzajem i są dla siebie jak rodzina. Aż miło popatrzeć. Poszłam do salonu. Wszystkie miejsca były zajęte, patrzyli na jakiś mecz. Nie chcąc im przeszkadzać po cichu zaczęłam kierować się w stronę schodów.
- Ej Lila!- Zawołał Krych.
- Coś podać?- Zapytałam uprzejmie
- Tak, ciebie
- Mnie?- Śmiałam się dziwiąc.
- Chodź tu do nas małpo- Powiedział Wojtek. Ten to zawsze ma poczucie humoru. Chyba, aż za bardzo.
- Małpo?- Podeszłam do nich, wzięłam poduszkę i zaczęłam walić nią mojego brata. Zasłużył sobie. Chyba wszyscy się zgodzimy. A jak to się dalej potoczyło, to już możecie domyślić się sami. Zaczęła się wojna na poduszki. Zabawy z dzieciństwa...Ahhh stare dobre czasy. Ale teraz wyobraźcie sobie poważnych, doświadczonych piłkarzy robiących wojnę na poduszki...Kiedy wszyscy już dosłownie padali włączyliśmy film. Dopiero teraz zauważyłam, że nie ma Arka.
- Co się stało z Arkiem?- Zapytałam
- Nie wiem, może nie umiał trafić - Powiedział Grzesiu. Oni są jak dzieci. A nie, gorzej. Na ten "śmieszny żart" Grzesia wszyscy parskliśmy śmiechem. Było nam do śmiechu, i to jak. Czułam sie w ich towarzystwie normalnie. Swojo, tak jakby chciała. Nie uważałam ich za jakieś wielkie gwiazdy, chodź nimi byli i na to zasługiwali. Chciałam żeby byli w moich oczach normalnymi ludźmi, sobą. Ponieważ Piszczu włączył horror, a ja ich nie cierpiałam, poszłam na górę do swojego pokoju. Oświeciłam małą lampkę, a później przebrałam się do piżamy. Wypiłam szklankę wody, po chwili poczułam się dość senna.Rano obudził mnie ból głowy. Przetarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. A koło mnie, po prawej stronie leżał Bratek, lecz po lewej Krych! Co tu się działo?! I czemu jestem przytulona do Bartka...
CZYTASZ
Zenit Skrajnych Uczuć | Kapustka
FanfictionLiliana Szczęsna. Może kojarzy wam się to nazwisko z kimś i myślę, że mówimy o tej samej osobie. Mianowicie o Wojtku Szczęsnym, bramkarzu reprezentacji Polski. Osiemnastolatka jak każda jej rówieśniczka posiada pełno celi do zrealizowania, pracowici...