33. Gramy dalej

2.6K 155 55
                                    

- Wojtek, ale o czym ty chcesz rozmawiać - Brat odciągnął mnie na bok.
- Zacząć od tej dobrej czy złej wiadomości?
- No nie wiem, chyba dobrej
- To...Tata miał wypadek
- Co?!
- Ale spokojnie, nic mu nie jest. Lekkie stłuczenie ręki i złamana noga, nic wielkiego
- Uff, ulżyło mi
- A teraz ta zła - Usiadł na murawie, a jedna samotna łza spłynęła po jego policzku.
- Wojtek co jest?
- Mama...
- Co mama?
- Ona nie dała rady
- O czym ty do mnie mówisz?!
- Liliana...Ona nie żyje!- Momentalnie oczy zalały mi się łzami. Cały świat legł w gruzach, bo jak inaczej to nazwać?
- Nie...Nie wierzę ci! Przecież operacja się udała...
- Właśnie w tym rzecz, bo się nie udała - Zaczęłam wycofywać się w odwrotnym kierunku do Wojtka. Nadal nie mogę w to uwierzyć. Świadomość, że już nigdy jej nie zobaczę nie przechodzi mi przez myśli. Łzy ciekły mi już strumieniami. Po drodze wpadłam jeszcze tylko na Bartka, który oczywiście musiał zapytać mnie co się stało. Tylko czy ja mam ochotę mówić mu co się stało? Mam do wyboru słuchać jak to sie wszyscy nade mną użalają lub pobyć w samotności. Zdecydowanie pasuje mi bardziej ta druga opcja. Dostałam się jak najszybciej do hotelu.

Położyłam sie na łóżku i chwyciłam gitarę. Na tle dźwięków zaczęłam oglądać nasze wszystkie wspólne zdjęcia. Muszę żyć z tą świadomością, że już więcej ich nie będzie...

Z samego ranka wstałam. Nie ma to wyglądać jak zombie. Włosy roztrzepane, oczy podkrążone, makijaż rozmazany po całej twarzy. Po moim pokoju walają sie wszelakiego rodzaju papierki, opakowania, pudełka i inne. Czuję się jak kompletny wrak człowieka, nie mniej jednak tak właśnie wyglądam. Rozłożyłam się na łóżku i włączyłam telewizję. Nie potrzebuję żadnego posiłku. Powiedzmy, że jestem samo wystarczalna.

Po kilku godzinach nic nie robienia przypomniałam sobie, że za trzy godziny jest mecz. Chyba najwyższa pora się ogarnąć. Poszłam się wykąpać, a kiedy już wróciłam usłyszałam powiadomienie z telefonu. Odblokowałam go i zobaczyłam, że ktoś wysłał mi artykuł na temat śmierci mojej mamy...Łzy widocznie nie chciały mnie opuścić. Obiecałam być silna, lecz nie umiem. Mięknę przy każdej możliwej sytuacji. Wtedy spojrzałam na moją tapetę. Na naszą "szczęśliwą" rodzinę, rodzinę do wczoraj. Wtuliłam się do poduszki, a łzy same poleciały. Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają. Szybko wstałam z łóżku i przetarłam oczy.
- Wiem co sie stało. Tak bardzo mi przykro...
- Niepotrzebnie, Bartek. Przecież jej nie znałeś- Uśmiechnęłam sie sztucznie.
- Ale wiedziałem kim dla ciebie była, matką, wzorem i kimś bliskim. To przecież rodzina
- To była rodzina- Brunet przytulił mnie.
- Mam coś dla ciebie- Podał mi koszulkę z jego nazwiskiem z tyłu.
- Tylko wiesz, ja mam na nazwisko Szczęsna, a nie Kapustka
- Jeszcze- Zaśmiał się, a ja tylko lekko się uśmiechłam.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i będę przy tobie
- Tylko, że naprawdę nie musisz. Nie jesteś moim... chłopakiem czy kimś... więc lepiej nie trać na mnie czasu i zajmij się swoim życiem prywatnym
- Właśnie taki mam zamiar- Powiedział tajemniczo i wyszedł. Ja zaczęłam przygotowywać się do meczu. Ubrałam się w koszulkę od Bartka i do tego biało-czerwone spodenki. Spiełam włosy, zrobiłam lekki makijaż i poszłam do reszty chłopków zebrać się na mecz. Nie czuję się dobrze... wręcz przeciwnie. Czuję się okropnie. Ale muszę dać radę. Dla mamy...

Pierwsza połowa minęła. Jak na razie zero, zero. Trwa właśnie przerwa więc siedzę z chłopakami w szatni. Wojtek nie gra, ale to chyba już normalne, bo trwa to od dwóch meczy. Siedzi ze mną i nawet się do siebie nie odzywamy. Bo po co? Każde z nas przeżywa to wszystko od środka inaczej.
- Dobra chłopcy!- Zaczęłam pewnie. Już nic gorszego nie może mnie spotkać. Teraz wystarczy iść tylko do przodu.
- Ukraina gra tylko o honor, tak? No nie ukrywajmy, ale jesteście od nich dużo lepsi. Awans mamy pewien, ale chyba należało by sie tym wszystkim kibicom trochę widowiska, co nie? Nie po to płacili tyle pieniędzy. Weźcie się zgrajcie, to jest duch walki. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Dacie radę, ale tylko wspólnie. Bo na tym polega drużyna...
- Nie wiedziałem, że umisz tak świetnie motywować - Powiedział Kuba.
- Ja też tego nie wiedziałam - Zaśmiałam się po cichu, lecz i tak wszyscy to usłyszeli. Przerwa już się kończy. Usłyszałam jeszcze tylko ich "okrzyk bojowy" i wyszli z szatni. W ostatniej chwili podszedł do mnie Bartek.
- Zostaniesz na murawie do końca?
- No jasne, że tak
- To dobrze- Pocałował mnie w policzek i odszedł.

Druga połowa zaczęła się dużo lepiej. W końcu mamy szansę przy polu rywala. Grosicki biegnie z piłką podaje do Krychy. Ten zaś do Milika. Arek przerzuca piłkę na lewą stronę do Bartka. Kapustka do Lewandowskiego. Robert rozgląda się, lecz nie ma miejsce do oddania strzału. Zauważa za to, że Kuba ma taką możliwość. Podaje do niego i...GOOOOL! Trybuny szaleją! Jest jeden, zero! I oby właśnie w takim wyniku, lub wyższym dla nas się skończył.

Jak chciałam, tak się stało. 1:0 dla nas. Przechodzimy do kolejnego "etapu". Gramy dalej. Podbiegłam do chłopków sie przytulić. Staliśmy na samym środku i ani sie obejrzałam, a zostałam tam sama. Kibice wstali i utworzyli biało - czerwoną flagę z kolorowych kartek. Każdy trzymał taką jedną w górze. Kamery zrobiły zbliżenie na mnie. Nie zorientowałam się co się dzieje wokół mnie. Ni z tąd ni z owąd przyszedł do mnie Bartek. Lecz nie w stroju piłkarskim, a w garniturze. A ja nadal stałam jak ta ostatnia sierotka, w samym punkcie środku boiska. Bartek uklęknął przede mną. Wyjął pudełko.
- Liliana...
- Bartek wstań! Cały świat to widzi- Urwałam mu.
- To dobrze, chce żeby cały świat to zobaczył i wiedział czyja jesteś - Zdziwiłam sie na te słowa.
- Liliano Szczęsna, czy uczynisz mi ten zaszczyt i pozwolisz mi się pocieszać, wspierać w trudnych chwilach, rozśmieszać w odpowiednich momentach, a także troszczyć i opiekować? Lilka...zostaniesz moją dziewczyną?- Wyciągnął z pudełka kolejny naszyjnik. Lecz ten był zdecydowanie piękniejszy. Nie mówię, że tamten był zły, ale ten bardziej mi sie podoba.
Rozczuliłam się i łzy znów mi poleciały. W tle leciała jakaś piosenka, a kibice czekali na moją odpowiedź z niecierpliwością. Widziałam na tych wszystkich telebimach moją twarz. Ale tego chce. Chcę Bartka...
- Mogę ci powiedzieć czego chce? Chce twojego uśmiechu, radości, głupiego poczucia humoru i Ciebie...Bo cie kocham
- Czyli się zgadzasz?
- Tak!- Bartek wstał, a ja wyskoczyłam na jego ręce. Owinełam nogi w jego tali, a z nieba zaczęły lecieć kolorowe papierki. Takie jakby konfetti. Kibice wyrzucili kartki z rąk i zaczęli klaskać, a także krzyczeć w naszą stronę. Lecz w tym czasie ja...Miałam swój cały świat w objęciach...

Zenit Skrajnych Uczuć | Kapustka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz