-Wojtek, od kiedy ty mówisz na mnie "Księżniczko"- Spytałam wchodzącego brata.
- Próbuje naśladować tych dwóch pacanów
- Wojtek, czy ty może nie urządziłeś sobie przedwczesnej imprezy z Peszkinem?
- Oj Lilka, przecież nigdy nie byłem nieodpowiedzialny - On chyba serio pił.
- Braciszku, tobie przyda się jakiś dobry lekarz
- Siostra ty naprawę myślisz, że mi coś pomoże?- On to naprawdę powiedział?
- I chyba tu się z tobą zgodzę. Pierwszy raz
- No widzisz. Masz ochotę oglądać film?
- Jasne- Załączyłam komputer i włączyłam Legion Samobójców.To dziś, dziś są moje urodziny. A i oczywiście mecz. Ranek zaczął się tak jak zazwyczaj, czyli budzik, śniadanie, makijaż i tym podobne. Na śniadaniu usiadłam w innym stoliku niż chłopcy. Nie chciałam ich rozpraszać przed meczem. Cały dzień nie rozmawiałam z nimi. Siedziałam w pokoju i grałam na gitarze. Lecz kiedy przyszedł już czas na mecz, poszłam na dół do całej reszty. Wszyscy czekali już na mnie. Widziałam na ich twarzach lekkie zdziwienie kiedy mnie ujrzeli. W sumie miałabym podobną minę, gdy zobaczyła bym kogoś kto cały dzień leży w pokoju i nie daje znaku życia.
- To co? Idziemy? - Zapytałam wszystkich
- Tak- Odpowiedział trener Nawałka. Wsiedliśmy do autokaru i zajęliśmy swoje miejsca. Koło mnie usiadł Bartek.
- Czemu dziś nie usiadłaś na śniadaniu z nami i unikałaś nas cały dzień? - Spytał brunet
- Nie unikałam was. Chciałam was nie rozpraszać przed meczem
- Nie rozpraszasz nas, Lila
- Eh... Już nie ważne, zaraz mecz co nie?
- No tak ale pamiętaj, że na mnie zawsze możesz liczyć. Będę przy tobie, kiedy będziesz tego potrzebowała - Wątpię w te słowa. Gdyby on wiedział o mnie wszystko, na pewno zmienił by zdanie. Cieszę sie, że mam przy sobie takiego przyjaciela. Pytanie tylko czy przyjaciela, stety czy niestety? W sensie, że tylko przyjaciela.Stade de France zrobił na mnie ogromne wrażenie wczoraj, więc dziś przyjęłam to jako normę.
Zanim jeszcze zaczął się mecz, poszłam do szatni chłopaków. Zza drzwi było słychać śmiechy i jakąś rozmowę. Usłyszałam tylko kawałek.
- Tylko pamiętajcie, ani słowa...- Powiedział Arek, jednak nie dokończył, bo weszłam do szatni.
- Ani słowa komu?- Spytałam. Lecz na ich twarzach nie było widać zadowolenia z moje wejścia. Było to raczej zmieszanie.
- Ee...
- No...ani słowa
- Panu
- Panu Nawałce- Plątali sie w słowach wszyscy.
- A czego nie mówić?
- Aa nic, już nie ważne - Powiedział Lewy i wyszli z szatni. Przed wejściem na stadion zatrzymał mnie Arek.
- Hej piękna
- No witam- Powiedziałam śmiejąc się.
- Jaki wynik obstawiasz?
- 1:0
- Dla nas prawda? - Spytał śmiesznie ruszając brwiami.
- Nie, dla Niemiec wiesz
- No tak, bardzo zabawne. A może jakaś motywacja na szczęście? Żebyśmy to my byli tymi zwycięscami
- Co ty sugerujesz?
- Buziaka panno Szczęsna - Oznajmił dziwnie przystawiając twarz w moją stronę. Przy tym robiąc "dzióbek". Wyglądało to makabrycznie śmiesznie.
- Panie Milik, to chyba nie najlepszy moment
- No nie daj się prosić - Wtedy ujrzałam dość wkurzonego Bartka, idącego w naszą stronę. Może Klaudia znów do niego dzwoniła i jest taki sfrustrowany?
- Arek, zostaw Liliane. Powinieneś myśleć o meczu, a nie o romansach- Wygarnąl mu brunet. O co on sie tak wścieka?
- Już ide, a ty Lila?- Pocałowałam go w policzek, a ten rzucił mi zadziornie spojrzenie, które zapamiętam do końca życia. Kątem oka widziałam złość na twarzy Kapustki. Zacisnęłam pięści i poszłam usiąść do sztabu i trenera.Mecz się zaczął. Chłopcy wbiegli na boisko, a sędzia zagwizdał na rozpoczęcie.
Mija pierwsza połowa i nic. Mnóstwo dobrych akcji, lecz wszystkie zmarnowane. Można to tak nazwać. Druga połowa nie była wcale lepsza. Mecz powoli się kończy, a wciąż jest remis. Cyferki od początku te same, 0:0. W końcu mecz zakończył się tak jak się zaczął. Czyli zero, zero. Nie był to przegrany mecz. Był to udany mecz, pełen akcji i dobrych zagrań. Jestem dumna. Z czego? Z tego, że takie dzieci jak nasz reprezentacja, zremisowała z Niemcami. Mistrzami świata.
Wróciliśmy do hotelu, a przed drzwiami złapał mnie jeszcze Bartek, zanim weszłam.
- Przyjdź za pół godziny do restauracji - Powiedział tak obojętnie, inaczej niż zwykle.
- Po co?
- Przyjdź, poprostu- Odszedł. Czy on ma do mnie pretensje?
Zapewne jest to impreza z okazji remisu meczowego. Jest koniec dnia, a rodzice nadal do mnie chociaż nie zadzwoniliz życzeniami. Co zazwyczaj im sie nie zdarzało. Zaczynam się martwić. Nigdy nie byłam z nimi w tak rzadkim kontakcie, a tak naprawdę żadnym. Tak można go określić.
Za pół godziny byłam już gotowa, ubrana w pudrowo-różową sukienkę i złote trampki. Zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam włosy. Zeszłam na dół i weszłam do restauracji. Na środku stała cała kadra i gdy tylko przekroczyłam próg, zaczęli śpiewać "sto lat".
- Jejku nie zapomnieliście o moich urodzinach! - Krzykłam kiedy już skończyli śpiewać.
- No jasne, że nie zapomnieliśmy i nie zorganizowaliśmy tego na szybko- Zaśmiałam się i pobiegłam do nich. Moje marzenie się spełniło. Spędzić urodziny z reprezentacją, kto by nie chciał? Zacisnęliśmy sie w grupowy uścisku...Nauczy mnie ktoś obsługiwać Wattpada?😂 Zamiast zapisz nacisnęłam opublikuj, możecie bić mi brawa.
Btw. Chcecie maraton? I jak tak to z jakiego opowiadania, kiedy i ile rozdziałów?
CZYTASZ
Zenit Skrajnych Uczuć | Kapustka
FanfictionLiliana Szczęsna. Może kojarzy wam się to nazwisko z kimś i myślę, że mówimy o tej samej osobie. Mianowicie o Wojtku Szczęsnym, bramkarzu reprezentacji Polski. Osiemnastolatka jak każda jej rówieśniczka posiada pełno celi do zrealizowania, pracowici...