60. Pani Kapuściana

1.6K 127 29
                                    

Napewno długo jeszcze byśmy tak stali, złączeni ustami, gdyby nie to, że jakieś dziecko przyszło przed chwilą i stoi patrząc się na nas.  Odepchnęłam od siebie Bartka, a ten zrobił minę w stylu "o co chodzi". Wskazałam mu palcem na chłopca obok. Ten tylko spojrzał na niego i lekko się zaśmiał.
-Hej mały, zgubiłeś się? Coś się stało?
-Pan...Pan to Bartek Kapustka!
-Zgadza się. Widzę, że nawet w disneylandzie mnie rozpoznają
-A pani to pani Kapuściana!
-Jeszcze nie- Zaśmialiśmy się głośno. Chłopak był raczej z Polski, skoro gadał po polsku to jak inaczej. Po chwili przebiegła jakaś kobieta, najprawdopodobniej jego mama.
- Jezu Igor, wszędzie cie szukam!- Krzyknęła na chłopca.
- Mamo! To Bartek Kapustka!
- Zdążyłam to już zauważyć
- Chcę zdjęcie!
- No dobrze...ustaw się - Poprosiła kobieta, a chłopiec pobiegł do Kapiego. Jeszcze zanim kobieta zdążyła zrobić zdjęcie, Igor podszedł do mnie i pociągnął mnie za rękę, ustawiając mnie obok mojego chłopaka i jego. Mama chłopca zrobiła zdjęcie i podziękowała nam, my również.
- Wygracie finał!- Krzyknął Igor.
-Może...- Powiedział Bartek.
- Ej, co z ciebie nagle taki pesymista? Dobrze wiesz, że wasza forma to tylko zasługa solidnych ćwiczeń. Wygrana nie jest pewna, ale pewna jest silna wiara. Trzeba wierzyć w sens tego co się robi. W waszym przypadku wystarczy przygotowanie psychiczne, fizyczne już macie. Ważne jest to, że jesteście w finale! Daliście z siebie wszystko i nie można wam nic zarzucić, przynajmniej ci którzy widzą wasze starania nie mogą. Nawet jeśli przegracie...choć załóżmy ten lepszy scenariusz, to i tak jesteście wielcy. Polska, taki mały kraj, który tak wiele osiągnął reprezentacją. Cały naród jest z was dumny, ja jestem dumna...- Na te słowa brunet podszedł i mnie przytulił. Witać było jak mu się łezka w oku kręci.
-Mówiłem już jak bardzo cie kocham?
- Chyba tak z tysiąc razy, ale możesz powtórzyć- Zaśmialiśmy się. Kobieta z chłopczykiem życzyła nam powodzenia i poszli dalej, tak jak my.

Później poszliśmy na karuzele, diabelski młyn, przedstawienie, pociąg i statek piratów. Staraliśmy się odwiedzić każdą krainę, mimo to i tak się nam nie udało. Koło godziny 15 zaczęliśmy się zbierać z powrotem do La Baule. W autokarze usiadłam z Olgą. Dziewczyna pisała na telefonie z Krychą i śmiała się do telefonu jak głupia. Czuję w powietrzu jakieś romansy.
-Nie lepiej byli usiąść koło Grzesia?
- Usiadłam z tobą żeby ci smutno nie było
-Ależ ty miła...
- No wiem, mam to wyrodzone
- A w dodatku jaka skromna- Oczywiście mówiłam to wszystko sarkastycznie.
- To każdy wie - Zaśmiałyśmy się i czekałyśmy na koniec dalszej podróży.

Podczas późnego obiadu do restauracji przyszedł pan Nawałka. Kierować się w stronę naszego stołu.
- Słuchajcie- Zaczął.
-Zaraz po obiedzie pojedziecie na przejażdżkę rowerową, a następnie na trening
-No dobrze- Odrzekł Lewy. Szybko po obiedzie zebraliśmy się do pokoi przebrać się. Po następnych kilku minutach zebraliśmy się pod hotelem. Każdy wziął swój rower, a ja jako jedyna wzięłam telefon i włączyłem GPS, tak na wszelki wypadek jakbyśmy się zgubili. Ruszyliśmy przed siebie prosto do lasu.
- A o której ma być trening?- Spytałam.
- Jak wrócimy - Powiedział Krycha.
- Um...Kiedy wrócimy?- Zapytał Kuba.
- Jak będzie trening- Odpowiedział Michał.
- No to do jasnej ciasnej kiedy ma być ten trening?!- Krzyknął wkurzony Fabian.
- Ja mam wiedzieć?- Wkurzony Lewy ruszył na prowadzenie.
-No niby kto jest kapitanem?
- Ja, ale co to ma wspólnego?
- To, że ty wszystko powinieneś  wiedzieć- Odpowiedział mu Glik.
- Przestańcie się kłócić!- Krzyknęła Olga.
- Kotek, my się nie kłócimy - Grzesiek podjechał bliżej niej i złapał ją za rękę.
- Nie mów do mnie "kotek", bo jak mnie wkurzysz to ci po tej mordzie pazurkami przyjadę
- Uuuuu, jak groźnie- Zaczął się śmiać Mariusz.
- Hahaha brzuch mnie przez was boli od śmiechu- Za to Grosik prawie przewrócił się na rowerze.
- Ehh zakochani, ja was nie rozumiem- Powiedziałam.
- A to ty nie jesteś zakochana?- Spytał mnie mój chłopak.
- Wręcz szaleńczo bym powiedział- Zaczęłam się śmiać. Zauważyłam, że Wojtek zaczyna jeździć slalomem więc pojechałam na sam przód. W pewnym momencie zachwiałam się i mój telefon upadł na ziemię. A już po chwili został rozjechany przez mojego brata.
-Idioto! Mój telefon!- Krzyknęłam.
- Eee tam, kupisz sobie nowy
- Ty mi go kupisz! Ale nie o to chodzi!
- To o co?- Zapytał Arek.
-Jesteśmy w lesie, nawet nie wiemy gdzie dokładnie i pytanie jak wrócić z powrotem...

Kilka dni mnie nie było. Mała przerwa przed świętami + miałam naprawdę dużo roboty między innymi na wattpadzie. Mam nadzieję, że rozdział wyszedł jako tako. Kto ma dziś urodzinki? Bartuś💓! (I tak tego nigdy nie przeczyta, crii) ale mimo wszystko wszystkiego najlepszego, bo po co zagłębić się w szczegóły życzeń 😂 Tak wgl (nie pytałam się jeszcze, chyba) Chcielibyście tą drugą część książki?

Zenit Skrajnych Uczuć | Kapustka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz