-Jakoś znajdziemy drogę- Stwierdził Wojtek.
- Masz może pomysł jak?!- Zapytał Łukasz.
-Ja? Czemu zawsze ja?! Nie widzicie, że staram się aż nadto?! Robicie ze mnie służącą!- Krzyknął mój brat. A jemu to co...Chociaż z tą służącą mogę się zgodzić. Wiecznie miał do tego zadatki, tylko przydała by się mu różowa kiecka. Lecz w sumie z tym nie ma problemu, załatwię mu ją.
-Wojtek! Nie czas użalać się nad sobą ty głupi egoisto - Powiedział Krycha. Brat tylko na to prychnął i odszedł kawałek na bok.
-Mój biedny telefon...Zginął tak młody- Użalałam się nad nim.
-Kupię ci nowy Lili- Podszedł do mnie Bartek i mnie przytulił. Odwzajemniłam jego uścisk.
-No dobra gołąbeczki, będziecie się tulić jak wydostaniemy się z tego lasu. O ile w ogóle z niego wyjedziemy...- Sterdził smutnie Łukasz. Właśnie, o ile w ogóle z lasu wyjedziemy.
-Ściemnia się, bierzcie rowery i ruszamy tą drogą, którą przyjechaliśmy. Przynajmniej spróbujmy nią wrócić- Krzyknął Lewy i wsiadł na rower. Po zbierałam z ziemi resztki mojego telefonu i zrobiłam to samo co inni. Z początku prowadził nas Robert. Może intuicja kapitana podziała. Fajnie by było wyjechać już stąd, gdyż robi się ciemno. Czemu byliśmy na tyle głupi żeby nie zabrać tych idiotycznych telefonów?! Możemy podziękować sobie sami za to...Teraz będziemy tu tkwić, aż jakiś mądry ktoś nas stąd nie wyciągnie.Zatrzymaliśmy się na rozwidleniu dróg. Prawo czy lewo? Oto jest pytanie.
-No dobra, to w którą stronę jedziemy?- Zapytał Mariusz.
-Czekajcie, sprawdzę na GPS'ie -Powiedziałam Olga i wyciągnęła swoją komórkę.
-Ja cie chyba zabije...-Wyszeptałam, lecz na tyle głośno, że wszyscy to usłyszeli i zaczęli się śmiać. Naprawdę to bardzo śmieszne, że utknęliśmy w lesie, a jedyna osoba która ma przy sobie telefon, go nie używa.
-Zabije cie...Więc lepiej jedź, póki chcesz jeszcze żyć i załącz ten głupi GPS- Każdy wybuchnął głośno śmiechem poza mną. Jestem już nimi mocno zmęczona. Chyba mi to niezbyt służy gdyż głowa mnie rozbolała. Kiedy reszta ruszyła z miejsca i pojechała w lewo, ja stałam przy rowerze i trzymałam się za głowę. Po chwili ktoś dotknął mojego ramiona i czule mnie przytulił.
-Lili, wszystko okej? - Zapytał Bartek.
-Yhyyy, tylko głowa mnie boli
- Poczekaj to cie wezmę na ręce i pojedziemy razem
- A co z drugim rowerem?
- No...Coś wymyślę
- Nie przesadzaj, dam radę jechać sama
-Napewno?
-Tak, chodź musimy dogonić pozostałych
-Okej, ale jakby co to jadę obok ciebie- Wsiedliśmy na siodełka i próbowaliśmy dogonić reszty. Nie było łatwo, gdyż byli już kawał drogi przed nami, lecz po jakimś czasie mieliśmy ich na widoku.-Zmęczeni po przejażdżce?- Spytał zdyszanych nas pan Nawałka.
-My zmęczeni? Nigdy
-No to Wojtek zasuwaj dziesięć okrążeń
-Ale...
- Plus dziesięć gratis- Wtem Grzesiek zaczął się śmiać.
-A ty razem z nim- Do powiedział trener i odszedł na bok lecz po chwili krzyknął, że póki oni nie skończą to mamy spokój. Mój brat i Krycha zaczęli robić okrążenia, jedno po drugim. A Olga, jak to ona, wzięła telefon i zaczęła robić zdjęcia i filmiki swojemu chłopakowi. Później dodała to wszystko na snapa. Biedny Grzesiek.
-No dobra, reszta się nie obija i zbiera się do ćwiczeń- Powiedział Nawałka po czym odszedł do sztabu. Chłopcy zaczęli podawać piłkę do siebie, a ja i moja blond przyjaciółka przyglądałyśmy się temu z uwagą. Po czym mieli zagrać krótki mecz na rozgrzewkę, postabowiłyśmy z nimi zagrać.
Wylądowałam w drużynie z Kubą, Łukaszami, Arkiem, Glikiem, Cionkiem i jeszcze kilkoma innymi osobami. W każdym bądź razie niestety nie z Bartkiem, a szkoda.
Arek prowadził właśnie piłkę, którą podał mnie. Na spokojnie wcisnę ją mojemu braciszkowi do bramki. Byłam już bardzo blisko swojego celu, póki nie wpadłam na Pazdana i upadłam na wyprostowaną rękę, którą po chwili zaczęła strasznie boleć.
-Jezu Liliana, tak strasznie cie przepraszam. Nie chciałem żeby to tak wyszło
- Michał nie, wszystko w porządku. Nie przejmuj się, tylko rękę mnie trochę boli- Wstałam z ziemi przy pomocy mojego chłopaka. Trener powiedział żebym odpoczywała. Usiadłam więc na ławce i czekałam, aż trening dobiegniew końca.Wychodząc z boiska, podszedł do mnie i Bartka trener.
-Pamiętaj, zegar tyka- Wiedziałam o co mu chodzi. Propozycja pracy...Lecz ja nadal nie wiem co zrobić, jaką decyzję podjąć.
- O co mu chodziło? Lili? Co jest? Halooo!- Zamyśliłam się na chwilę, a mój chłopak próbował do mnie "dotrzeć".
- Powiem ci kiedy indziej - Zaśmiałam się i ruszyliśmy w stronę hotelu. Jeszcze całe jutro, kolejny dzień to wylot do Paryża i finał. Koniec tej pięknej przygody, którą tak pokochałam. Po wejściu do swojego pokoju usłyszałam pukanie.
-Proszę- Odpowiedziałam cicho.
- Chłopaki robią imprezę, idziesz?- Spytał Bartek.
- Niezbyt mam humor na imprezy
- To może zostanę z tobą?
- Jeśli chcesz...- Brunet zamknął drzwi i położył się na łóżku koło mnie. Przez chwilę panowała między nami cisza. Wcześniej czy później i tak musiałam zadać to jedno pytanie.
- Przechodzisz do Leicester?
- To...trochę skomplikowane
- Tak czy nie?
- Eee...No tak jakby tak, ale damy radę. Przetrwamy to, razem. Nigdy cie nie opuszcze
- Kocham cie- Łzy spłynęły po moich policzkach. Wpiłam się w jego usta, lecz nasze pocałunki zaczęły zmierzać w innym kierunku.
- Czekaj- Brunet oderwał się ode mnie.
-Na co?
- Ja nie wiem do jakiego stopnia dziś zajdzie dzisiejszy wieczór, ale jak coś będzie nie tak to powiedz. Nie chcę zrobić coś co może cię skrzywdzić, bo cię...
- Mniej gadania słonko- Znów doczepiłam się do jego ust. Nie poznaje siebie wręcz. Ale co mi tam. Lecz w właśnie taki oto sposób straciłam dziewictwo. Może nie jestem z tego dumna lub coś w tym stylu. Przynajmniej stało się to z kimś kogo kocham...
CZYTASZ
Zenit Skrajnych Uczuć | Kapustka
FanfictionLiliana Szczęsna. Może kojarzy wam się to nazwisko z kimś i myślę, że mówimy o tej samej osobie. Mianowicie o Wojtku Szczęsnym, bramkarzu reprezentacji Polski. Osiemnastolatka jak każda jej rówieśniczka posiada pełno celi do zrealizowania, pracowici...