Nagle obudziłam się i zaczęłam się czymś dusić. Rozejrzałam się dokoła, ujrzałam przed sobą piłkarzy rzucających w siebie mąka. A szczegółowo to mojego brata, Grzesia i Lewego. Po tych dwóch pierwszych mogłam się tego spodziewać, ale po Robercie? Zupełna nowość. Przy okazji nawet mi się dostało.
- Ej!- Krzyknęłam tak żeby odwrócili się w moją stronę.
- Co?- Spytali jednocześnie chórem.
- Co wy robicie w moim pokoju? I to jeszcze z mąką?!
- No bo...- Zaczął Lewy.
-Bo?
- Pokoje się nam pomyliły - Powiedział Grzesiek.
- Naprawdę? W takim razie z czyjim pomylił wam się mój pokój?
- Chcieliśmy iść do Stępieńskiego i Kapustki
- Do Bartka? Po co?
- Eh nie ważne
- Ok, a na co wam ta mąka?- Byli w niej dosłownie cali.
- Taki mały psikus. Lecz w końcu zamiast ich, to obsypaliśmy siebie
- Wy to mądrzy jesteście
- Uznamy to za komplement Lilcia- Krzyknęli i wyszli z mojego pokoju.
- Jeszcze raz powiecie na mnie "Lilcia", to...- Sama nie wiem co, ale coś wymyślę jeszcze. Poszłam do łazienki zmyć z siebie tą całą mąkę. Później ubrałam się w czyste ciuchy i ogarnęłam do wyjścia. Mieliśmy jechać na rowery, na jakiś dłuższy dystans.Przejechaliśmy już ponad 40 kilometrów, a ja mam dość. Jesteśmy już tak daleko, ale musimy przecież jeszcze wrócić. Wiatr strasznie wieje od brzegu morza. Przez chwilę straciłam kontrolę nad rowerem, bo chciałam poprawić włosy, które zasłoniły mi całą twarz. Mogłam spiąć je gumką. Jednak na szczęście ktoś przytrzymał moją kierownicę. Poprawiłam fryzurę i spojrzałam na mojego wybawcę.
- Dzięki...Bartek
- Liliana, my chyba musimy porozmawiać
- Nie mam teraz na to ochoty- Odjechałam od niego i wysunęła się na prowadzenie. Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Sama nie wiem gdzie teraz jesteśmy, ale miejsce jest piękne.W końcu po bardzo męczącej wycieczce miałam chwilę na wytchnienie. Usiadłam na krześle i zauważyłam, że Kapi idzie w moją stronę. Lecz uratował mnie Arek.
- Jedziesz z nami na golf?
- Yhyyy- Wsiedliśmy do autokaru i pojechaliśmy na pole golfowe. Bartek cały czas za mną łaził tylko, że to nie odpowiedni czas, ani pora na rozmowę. Chłopakom całkiem nieźle szła gra w golfa. Arek przy okazji dostał niezłej głupawki.
- Grzesiek?- Spytałam po cichu Kryche.
- Tak?
- Czy wy nie dodaliście czegoś Milikowi do picia?
- A niby czemu mielibyśmy mu coś dodać?
- Bo trafia do dołków
- Spytaj Peszkina, tylko on ma takie "lekarstwa" - Mrugnął do mnie oczkiem, a w tym samym czasie Arek podbiegł do mnie i zaczął tańczyć, oraz śpiewać. Wziął moje ręce i obracał mną w kółko.
- Arek!
- Tak panienko?
- Co ty brałeś idioto
- Ciebie
- Tak daremnych tekstów na podryw jeszcze nie słyszałam
- Ranisz moje biedne serduszko
- A nie zrobiłam już tego?- Zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam. Historia lubi się powtarzać, gdyż znów Kapustka mnie uratował od upadku.
- Wszystko okej?
- Tak, dzięki jeszcze raz dzisiaj za ratunek
- Uwierz, że mógłbym ratować cię codziennie i o każdej porze
- Ja...ja już pójdę - Szybko wymknęłam sie z tej niezręcznej sytuacji i poszłam już do autokaru.Kiedy przyjechaliśmy chłopcy poszli do kriokomory. Ja zaczęłam włuczyć się po obiekcie. Nagle dostałam powiadomienie z konwersacji.
Pan futer: Gramy w butelkę?
Nieszczęsny: A ja myślałem, że nie masz już dobrych pomysłów
Księżniczka: Gdzie i kiedy?
Pień: Może u mnie w pokoju?
Bigos: Chyba nas pustaku
Pikachu: Za godzinę?
Prawy: Okej :)
Kubuś Bubuś: Zmieńcie mi ten pseudonim!
Użytkownik Jędza zmienił pseudonim użytkownik/a Kubuś Bubuś na Kubuś Puchatek
Pazdek: I jak? Podoba się? :D
Kubuś Puchatek: ;___;
Milikaniu Trafinum: Ja też przyjdę na butelkę ;)
Księżniczka: To do zobaczenia ;**
2/3 ✡ chcecie dziś 3 czy 4 rozdziały?
CZYTASZ
Zenit Skrajnych Uczuć | Kapustka
FanfictionLiliana Szczęsna. Może kojarzy wam się to nazwisko z kimś i myślę, że mówimy o tej samej osobie. Mianowicie o Wojtku Szczęsnym, bramkarzu reprezentacji Polski. Osiemnastolatka jak każda jej rówieśniczka posiada pełno celi do zrealizowania, pracowici...