Rozdział 46

1.2K 149 6
                                    

*Angel*
Wychodząc z domu chłopaka, którego imienia nadal nie znałam. Imię nie jest ważne. Co ono nam tak naprawdę mówi? Jak kogo mamy nazywać? Żadne imię nie jest oryginalne, wiele ludzi na świecie ma takie same imię jak my. Dana osoba kojarzy nam się po tym jak się zachowuje a pierwsze wrażenie to zawsze wygląd. Stojąc na chodniku spojrzałam na swoją twarz, odbitą w tafli szkła wystawy sklepowej i zastanawiałam się, co ja tak naprawdę robię na tym świecie. Przypominając sobie wszystkie historie które napłynęły do mojego mózgu jak jedna wielka tama, złapałam się za głowę i krzyknęłam na cały głos
-Przestańcie!
Nie zwracałam uwagi na to, czy jest ktoś poza mną na tej ulicy czy nie. Wszystkiego było za dużo; moje bolące żebra po spotkaniu w szpitalu z "ojcem", wspomnienie chłopaka o mojej matce, przypomnienie sobie jej ostatnich chwil i jej słów...to za dużo...
Upadając na kolana na betonowy zimny chodnik wciąż trzymając się za głowę, zaczęłam bujać się w przód i w tył przed oczami mając obraz mój i matki podczas naszego ostatniego spotkania o czym wtedy jeszcze nie wiedziałam...
Szłam z tatą do mamy, która leżała w szpitalu. Tatuś mi powiedział, że mamusia jest chora ale wszystko będzie dobrze i wypuszczą ją niedługo. Mówiąc to, klęczał przede mną przy wejściu do sali mamy i patrzył na mnie błyszczącymi oczami od łez. Zapewne dlatego ma takie oczy, ponieważ cieszy się, że mama znów wróci do domu. Trzymając tatę za rękę, zatrzymaliśmy się przed drzwiami na których namalowane były białe lilie, które tworzyły numer sali 34. Spojrzałam na tatusia, który podał mi zielony kaftanik i wpuścił mnie do sali. Nie wszedł ze mną, pomachał mi tylko dłonią szepcząc
-Idź.
Posłuchałam tatusia i weszłam do sali w której była pielęgniarka. Usiadłam na łóżko i spojrzałam na mamusię, która nie miała włosów i spojrzała na mnie spod ledwo otwartych oczu i szepnęła ledwo słyszalnie
-Cześc mój Aniołku- uśmiechnęła się co chyba ją bolało, ponieważ z jej ust zniknął uśmiech i pojawił się grymas bólu.
-Nie uśmiechaj się mamo jeśli cię boli - powiedziałam.
-Aniołku, trzeba żyć tak by niczego na koniec nie żałować i nie mówić do kogoś "przepraszam".
Potem mamusia zamknęła oczy i coś zaczęło piszczeć a pielęgniarka zabrała mnie z sali krzycząc coś czego nie zrozumiałam. Pobiegłam do taty, który spojrzał na mnie dziwnym spojrzeniem...
Do tej pory tak na mnie patrzy. Teraz wiem, że to nienawiść. Wiem też, że zabrał mnie tam bo matka go oto prosiła jako ostatnie życzenie przed śmiercią. Chciała mnie zobaczyć. Mnie. Nie ojca. Mnie. Myślę, że go to najbardziej zabolało. Matka zmarła ponieważ miała raka. Skąd wiem? Z dokumentów lekarskich które znalazłam przypadkowo w komodzie ojca. Klęczałam na tym chodniku i płakałam...nie wiem czy kiedykolwiek bym z niego wstała. W tej chwili mój balast był zbyt wielki. Wywróciłam się i chciałam rozbić obóz ale ktoś podał mi pomocną dłoń...

Zrozumieć Anioła - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz