Rozdział 64

871 112 15
                                    

*Angel*
Co poczułam gdy Eth mnie pocałował? Byłam zdziwiona a potem chciało mi się płakać. Dlaczego? Dlatego, że po raz pierwszy od śmierci matki poczułam się znowu kochana i komuś potrzebna, dlatego.
     Teraz Ethan niósł mnie gdzieś trzymając mnie w pasie obiema dłońmi. Obróciłam twarz w jego stronę i ujrzałam na jego twarzy uśmiech. Ten uśmiech w którym śmieją się jednocześnie jego oczy. Poczułam jak brunet kładzie mnie na coś miękkiego. Oderwałam wzrok od chłopaka i zauważyłam, że przyniósł mnie na łóżko, zwróciłam wzrok z powrotem na Ethana i zobaczyłam że mi się przygląda. Uśmiechnęłam się do niego ci odwzajemnił.
-Miałem cię ukarać...- powiedział.
-Dlaczego mówisz to w czasie pszeszłym?
Eth siedział obok mnie i spoglądał na mnie swoimi pięknymi czarnymi tęczówkami.
-Ponieważ wolę zrobić to.
Po tych słowach nachylił się nade mną chowając dłoń w moich włosach i dotknął swoimi ustami moich ust. Oddałam pocałunek ciągnąc chłopaka za końcówki jego włosów. Poczułam jak Eth uśmiecha się przez pocałunek i mruczy. Odsunęliśmy się od niego ale nim to zrobiliśmy Eth skradł mi jeszcze jeden pocałunek. Uśmiechnęłam się do chłopaka i przytuliłam go do siebie.
-Aniołku w końcu musimy wstać z łóżka, wiesz? - spytał.
Nagle wpadłam na świetny pomysł i uśmiechnęłam się szeroko.
-Co kombinujesz? - zapytał Eth.
-Zaniesiesz mnie? - spytałam wyciągając dłonie w stronę bruneta.
Ethan zaczął się śmiać na co oberwał poduszką po głowie. Udając oburzoną zeszłam na parter do kuchni i usiadłam na stołku. Usłyszałam dzwonienie telefonu, który leżał na stole i jak się domyślam należał do Ethana. Wzięłam go w dłoń i nie patrząc kto dzwoni kliknęłam zieloną słuchawkę. Nie dane mi było powiedzieć, że na razie Ethan nie może podejść do telefonu ponieważ z drugiej strony ktoś zaczął mówić
-Hej Ethan. To ja Kelly, jak tam ta sierota? Jak ona się nazywała? Angel? Pamiętaj o naszej umowie.
Po tych słowach ten ktoś się rozłączył. Siedziałam na tym stołku i patrzyłam się na ten telefon z każdą chwilą z coraz bardziej zamazanym wzrokiem. Czując się po raz kolejny oszukana i wykorzystana przez życie, wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Zamykając za sobą frontowe drzwi poraziło mnie poranne słońce i nie zauważyłam osoby przede mną. Zderzyłam się z kimś. Na moje szczęście ten ktoś przytrzymał mnie za ramiona w ten sposób ratując przed upadkiem. Robiąc sobie daszek nad oczami ujrzałam swojego ojca. Opuściłam dłoń i ruszyłam przed siebie nie spoglądając na ojca. O dziwo nie szedł za mną co było dziwne. Idąc w stronę jak się potem okazało parku, usiadłam na ławkę ciągle rozmyślając nad tym jak głupim trzeba być, by po raz kolejny dać się wykorzystać. Trzeba być mną. Siedząc na ławce czułam wirowanie q głowie więc oparłam głowę o dłonie. Siedziałam tak sama nie wiem ile. Poczułam jak ławka ugina się obok mnie tym samym uświadamiając mi, że moja samotność się skończyła. Uniosłam swoją żałosną twarz w stronę jak się okazało ojca. Nie miałam i nie chciałam siły. Miałam dość siebie, ludzi i świata.
-Możesz mnie wziąć do domu i krzywdzić do momentu aż umrę bo jest to jedyna rzecz jakiej teraz chcę. Chcę umrzeć. - powiedziałam ojcu patrząc prosto w jego oczy.
On natomiast spojrzał na mnie i podarował mi jedną rzecz...

__________________________________
Jak myślicie co dostała od ojca?

  

Zrozumieć Anioła - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz