Rozdział 99

717 94 14
                                    

*Angel*
Chłopak zawiązał mi oczy przepaską i prowadził mnie znaną sobie ścieżką trzymając mnie za dłoń. Czułam, że jest zdenerwowany. Nie wiem dlaczego ale tak się zachowywał. Dosłownie chwilę potem zatrzymaliśmy się i czując jak Ethan staje za mną zdejmując powoli przepaskę poczułam jego nieziemski zapach, który poznała bym wszędzie. Mieszanka papierosów i mięty. Nienawidziłam tego pierwszego ponieważ niepojęte dla mnie jest to, że ludzie płacą za coś by się tym wewnętrznie zabijać podczas, gdy tyle ludzi walczy o życie w szpitalu. Najchętniej wzięła bym tych wszystkich palących ludzi i zaprowadziła na dział onkologii i pokazała tych wszystkich ludzi, którzy oddali by wszystko by stać na miejscu tych, którzy mogą żyć normalnie nie martwiąc się o to, że dziś może być ich ostatnim dniem. Tymczasem ci zdrowi sięgają po coś co ich zabija...
Z moich myśli wyrwał mnie blask zachodzącego słońca. Natychmiast zrobiłam tak zwany "daszek" z dłoni i ujrzałam przed sobą ogromny park pomalowany jesiennymi barwami w postaci liści. Na środku parku stała drewniana ławka na której siedziało starsze bodajże małżeństwo ponieważ  kobieta opierała głowę o ramię mężczyzny a on ją tulił do siebie w tak opiekuńczy sposób w jaki mój ojciec tulił moją matkę. Na to wspomnienie łza zakręciła mi się w oku. Wpatrywałam się w nich jak urzeczona i dostałam kolejną lekcję od losu: Prawdziwe szczęście to mieć kogoś kto będzie nas kochał i kogo my będziemy kochać pomimo wszystko i nade wszystko. Oto sens życia...nie pieniądze czy nowy samochód ale ktoś o kogo będziemy się troszczyć bardziej niż o siebie i kogokolwiek.
Spojrzałam na Ethana i posyłając mu uśmiech złapałam go za dłoń. Brunet popatrzył na mnie i uśmiechnął się a w jego oczach ujrzałam największą wartość jaką możemy podarować drugiej osobie: miłość.
Przytuliłam się do niego na co Eth obejmując mnie ramionami w pasie, oparł brodę na czubku mojej głowy i powiedział coś co każda dziewczyna pragnęła by usłyszeć...lecz nie ja.

*Ethan*
Przytulając dziewczynę do siebie powiedziałem coś, co sądziłem ją uszczęśliwi a na dodatek była to sama prawda.
-Chciałbym być tak szczęśliwy jak oni. Mieć kogoś w mojej drugiej młodości kto śmiałby się ze mną i kto płakał by ze mną. Kogoś kto byłby ze mną wiosną, latem, jesienią i zimą i tak co roku. Przeżywalibyśmy wszystko od nowa mimo iż natura ofiarowałaby to samo to my widzielibyśmy co róż coś nowego. Na tym polega w końcu życie, prawda? W zwyczajnych rzeczach, które mamy na wyciągniecie dłoni, dostrzec coś wyjątkowego. Siedzieć po prostu na tej ławce, która powoli się rozpada ze starości ale kogo by to obchodziło skoro miałbym przy sobie kogoś z kimś najzwyklejsza rzecz staje się rzeczą niezwykłą? Gdy ma się kogoś takiego trzeba o nią walczyć, wiesz? Dlatego ja walcząc o ciebie proszę cię w tej chwili mój Aniołku, pójdźmy do lekarza i sprawdźmy te niepokojące dzisiejsze zaniki pamięci, dobrze? -poprosiłem spoglądając jej w oczy uprzednio odsuwając ją lekko od siebie. Widziałem jak zaciska dłonie i gdy miała zacząć krzyczeć spojrzała na staruszków a potem na mnie i powiedziała unikając mojego wzroku
-To nie ja. - szepnęła.
Spojrzałem na nią skonsternowany.
-Nie jestem jak ta kobieta z tamtej ławki. Nie będę siedziała z ukochanym pod rękę pewnego wieczora na ławce w parku. Wiesz dlaczego? - zapytała z każdym słowem coraz bardziej płaczliwie.
Chciałem do niej podejść ale gdy ja robiłem krok w przód ona robiła krok w tył. Zaprzestałem tej czynności i stojąc w miejscu szepnąłem cicho;
-Nie wiem.
Nie odnosiło się to tylko do odpowiedzi na jej pytanie ale także do tego co mam robić dalej by nasz związek się nie rozsypał ale skąd Angel mogła to wiedzieć...
-Bo ja wiem co się ze mną dzieje i wiem, że ty tego wiedzieć nie możesz dlatego...- urwała ponieważ jej głos totalnie się załamał a zastąpił go szloch. Podszedłem do niej i ją przytuliłem mimo jej usilnych kopnięć i uderzeń w moją klatkę piersiową, co robiła przez chwilę nawet wtedy, gdy już była do mnie przytulona. Nie wiedziałem co się dzieje z moim Aniołkiem ale wiem, że bardzo ją to boli; nie w sensie fizycznym. Psychicznym. A skoro bolało ją to mnie zaboli podwójnie...

             __________________________

Obiecany next. Czekam na komentarze. Jak emocje po rozdziale? 😙

Zrozumieć Anioła - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz