Rozdział 39

1.1K 153 10
                                    

*Ethan*
Klęcząc na trawie i próbując się uspokoić łapałem łapczywie powietrze. Opierając ręce na trawie wstałem powoli i oddychając przez usta szedłem w stronę wierzby. Gdy stałem przy jej konarze wyciągnąłem przed siebie dłoń i przejechałem nią po napisie, który wyryliśmy wspólnie ponad dziesięć lat temu. Czułem jak w moich oczach znów stają łzy przypominając sobie to, co nigdy nie powróci...
-Mamo! Tato! A może zrobimy coś co zapamiętamy nie tylko my?- spytałem.
Spojrzawszy na miny rodziców, które były radosne i promienne powiedziałem o co mi chodzi na co przystali chętnie pod warunkiem, że napisy wyrzeźbi tato, ponieważ ja mógłbym zrobić sobie krzywdę. Zgodziłem się. Stałem obok taty patrząc jak rzeźbi na korze drzewa coś, co byłą w pewien sposób obietnicą składaną bez słów. Patrzyłem jak zauroczony, gdy tato sprawnie poruszał nożykiem po korze. Po skończeniu rzeźbienia podszedłem do drzewa i przejechałem palcem wskazującym po całej długości napisu po czym uśmiechnąłem się szeroko odwracając się w stronę rodziców pytając o jedną rzecz
-Obiecujecie?
Obiecali...
Obiecali coś czego nie dotrzymali. Obiecali coś, co dla mnie było ważne. Miałem wtedy sześć lat ale pamiętam to, do dnia dzisiejszego. Dziecka nie należy okłamywać. Ono pamięta. Ono wie, kto go skrzywdził. Kręcąc bezradnie głową odszedłem od drzewa w stronę furtki spoglądając po raz ostatni w stronę wyrytego dekadę temu napis
"Na zawsze razem
Na zawsze rodziną."
Nikt już o tym nie pamięta prócz mnie...teraz tam by pasował tylko jeden napis: sierota z rodzicami...

Zrozumieć Anioła - Dominika LewkowiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz