32.I o upadłych aniołach, którzy mieli nas chronić, ale nie potrafili.

1.7K 127 0
                                    

Michael

Słysząc jej slowa, wyczuwajac jej strach i zwątpienie nie mogę się po prostu powstrzymać. Przyciągam ja do siebie, a jej głowę przyciągam do mojego szybko bijącego serca. Wyczuwam, że jej reakcja nie jest do końca taka jakiej pragnę, ale nie ulegam. Przyciągam ja mocniej, jednak krzywi się i jęczy.

No tak! Jej żebra.

Poluzniam uścisk mając nadzieję, że nie będzie się wyrywac, i dzięki Bogu nie robi tego. Ciesze się jej obecnoscia; mam wrażenie jakby w swoich ramionach tulił cały mój świat. Piękny i rzeczywisty. Czuję się jak na haju. Upajam się nią i nie mogę być juz bardziej szczęśliwy. To chyba niemożliwe. Nie ma takiej opcji.

Kiedy jednak mówię jej, że możemy już iść, wcale się nie rozluźnia. Możliwa przyczyną jest to, że wspomniałem o rozmowie, do której się już pale. Naprawdę pragnę porozmawiac z nią szczerze, gdyż nie mogę dłużej znieść tego, że ciągle mijamy się w tym zrozumieniu, którego tak bardzo pragne.

Przez cały czas, gdy przebywamy w szpitalu; podczas wypisywania Ellie, jej końcowego pakowania i procedurze opłat, ona wcale się nie odzywa. Milczy, a ja nie wiem, jaki temat mógłbym poruszyć. W normalnej sytuacji nie zawahalbym się zagadać do niej o jakiś głupotach, o których kobiety tak bardzo kochają plotować. Ellie jest jednak cicha, słodka i niewinna mimo całego zła, które ją spotkało. Jest wyjątkowa, a mimo tego, że spędziliśmy juz ze sobą dość dużo czasu, to nie wiem o niej zbyt wiele poza tym, że nigdy z nikim nie była, a pierwszy raz kakao piła u mnie w domu. Chichoczę.

- Co cie tak bawi? - rzuca mi ciekawski spojrzenie. Znów chichoczę. - No mów! - dżga mnie w bok, robiąc obrażoną minę.

- Dobra, dobra - mówię unosząc dłoń, w której nie trzymam jej rzeczy. - Myślałem o kakao.

- Kakao? - robi zdezorientowaną minę. Prawdę mówiąc wygląda jak zagubiony szczeniaczek. Słodki zagubiony szczeniaczek. Znów chichoczę. - Czemu cały czas się ze mnie śmiejesz?

- Kiedyś zrozumiesz - mamroczę nie chcąc tłumaczyć jej, dlaczego jest taka zabawna. Wtedy z pewnością zaprzestałaby swoich działań, a ja nie jestem jeszcze na to gotowy. To właśnie to sprawia, że jest taka słodka.

- Czuje się jak małe dziecko - marudzi wydymając usta - Szczególnie, gdy komentujesz mój strój lub moją niewiedzę.

- Nie powiedziałbym ze wyglądasz jak dziecko - uśmiecham się wrednie - Raczej jak bachor.

Ellie staje w miejscu, a ja dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że nie idzie już kolo mnie. Stoi, i wpatruje się we mnie rozszerzonymi oczyma i z otwartymi ustami. Jej oczy są pełne szoku i czegoś jeszcze, co szybko przeradza się w gniew.

Kurde. To nie tak miało wyglądać. Chciałem się z nią tylko trochę podroczyć.

- Ellie... - zaczynam, ale ona mnie ignoruje i rusza szybko przed siebie - Jezu, kobieto. Przecież ja tylko żartowałem. - mówię, gdy udaje mi się ją w końcu dogonić. Niby ma jeszcze problemy z żebrami, a jednak zapieprza z niewiarygodną prędkością.

Kiedy docierają do niej moje słowa, krzywi się, a przez jej twarz przebiega cień.

O nie!

Po chwili jednak kiwa głową, i uśmiecha się do mnie. Nie umie ukryć tego, że jest to bardziej grymas niż uśmiech.

Kiedy idziemy w stronę mojego samochodu widzę, że głęboko się nad czymś zastanawia. Nie przerywam jej, bo nie chce jeszcze bardziej namieszać. Teraz napewno nie jest to potrzebne. Z pewnością nie.

- Przepraszam - mówi, gdy jedziemy już od około pięciu minut - Ne chciałam zareagować tak przesadnie. Ja...To po prostu...

Urywa, a ja nie wiem, co mam powiedzieć. To że w końcu powiedziała coś sama od siebie bardzo mnie cieszy. Dzięki temu widzę, jak bardzo się stara, a nawet jeśli nie wychodzi jej to zbyt dobrze, to tak naprawdę liczą się chęci. I to ze także pragnie zmian. Zmian na lepsze.

Sięgam do jej nogi, ale kiedy nasze spojrzenia się krzyżują, chce zabrać dłoń z powrotem. Ellie zaskakuje mnie jednak, łapiąc moja dłoń i kładąc ja sobie na kolanie.

Jedziemy przez ulice, po których od czasu do czasu poruszają się samochody. Piesi idą chodnikami ubrani w przeróżne stroje. Cały czas krzyczą głośno, gwiżdźą na siebie lub milczą. Są odmień i żadne z nich tak naprawdę nie jest takie same. Dziwię się sam sobie, że dopiero teraz to zauważam. Że w ogóle to zauważam.

Ellie gładzi moje kłykcie, co w pewien sposób mnie uspokaja. Jej ciepłe dłonie trzymają moją, co jak dobrze wiem jest dla niej nowe. Nigdy nie sądziłbym, że zacznie zależeć mi na kimś, kto jest taki jak ona. Wszystko co w jej przypadku wiąże się ze mną jest dla niej tak nowe, że dla mnie staje się wyjątkowe. Za każdym razem Upajam się ta nowością i nigdy nie mam dość.

Po pewnym czasie dojeżdżamy juz do mojego domu. Wygląda tak jak zwykle, a jednak jest zupełnie inny.

Może to powodu Ellie? Może dlatego że tu mieszka? Ponieważ jest przy mnie?

Kiedy tak rozmyślam przychodzi mi na myśl inna rzecz. Przecież Ellie się w końcu wyprowadzi? A co jeśli już szukała nowego mieszkania? Co jeśli wyniesie się jak tylko ostatecznie wyzdrowieje?

Nie, nie. Ona nie zrobiłaby czegoś takiego. Nie, Ellie...

Potrzsam głową. Nie mogę pozwolić na to, by znów mieszkać w tym miejscu samotnie. Zanim ją poznałem nigdy nie czułem się tak jak teraz. Mimo tego że byłem z wieloma kobietami, nigdy nie miałem motylków w brzuchu, nie czułem się nieszczęśliwie zakochany i nie chciałem walczyć o nikogo, tak jak o nią. Po śmierci siostry żyłem pracą i przyjemnością - zero uczuć - nigdy nie miałem czasu na to, by tak naprawdę spróbować zatrzymać się choć na chwilę i patrzeć na świat z zupełnie innego punktu widzenia. Patrzeć naprawdę.

Zrobię wszystko, by nigdy nie zniknęła z mojego życia...

Wkrótce parkuje przed domem i szybko wysiadam. Kiedy jednak chce otworzyć dziewczynie drzwiczki, ona robi to przede mną, a ja tylko wpatruje się w nią gniewnie.

Czy ona specjalnie mnie prowokuje?

Szybko wyciągam jej rzeczy z bagażnika i oboje podchodzimy do drzwi. Ubiegając dziewczynę, otwieram dla niej drzwi i wpuszczam ja pierwsza do środka. Wchodzę zaraz za nią próbując wyczuć zapach jej perfum, ale niestety jest to skazane na porażkę.

No tak, idioto. Raczej nie używała ich w szpitalu.

- Chyba wezmę prysznic - mówi niepewnym głosem - A potem możemy porozmawiać - Jąka się.

Szybko znika na schodach, a mnie po raz kolejny zaskakuje to, jak szybko potrafi się poruszać. Nawet wtedy, gdy jest poobijana.

Ściągam buty, kurtkę i juz chce kierowac się w stronę kuchni, by napic sie wody, ale szybko zdaję sobie sprawę, że Ellie nie ma teraz ze sobą połowy rzeczy. Najprawdopodobniej nie ma nawet żelu od prysznic. Z poczuciem obowiązku, Sięgam wiec po jej rzeczy i wchodze po schodach. Kiedy puka di jej pokoju, okazuje się, że jest juz pod prysznicem. Słyszę jej cichy głos, gdy śpiewa piosenkę, której nawet nie znam.

To pewnie jakiś młodzieżowy zespół. Chociaż nie wiem....w jakiś dojrzały sposób piosenka opowiada o życiu, problemach z samym sobą. O przegranej, j próbie zamaskowania własnych błędów. O nadziei na lepsze jutro. I o upadłych aniołach, którzy mieli nas chronić, ale nie potrafili. Nie wiem dlaczego, ale nagle zaczynam porównywać naszą obecna sytuacje z tą z piosenki, i nawet nie zdaje sobie sprawy, że przede mną stoi Ellie w samym ręczniku, z mokrym włosami i oczami duzymi jak dwie monety.

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz