19. ...on umiera.

1.9K 145 0
                                    

Przeczytaj notkę na dole!!!

Michael

Siedzę wpatrując się tępo w ścianę, i z całej siły próbując powstrzymać targające mną emocje.

Jestem. Kompletnym. Idiotą.

Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem...

Że zmusiłem ją do powiedzenia tego, choćby na piśmie....

Nie potrafie zrozumieć, jak mógł ją ktoś tak skrzywdzić...
Ją, kogoś tak wyjątkowego....

Szybkim ruchem zrywam się z krzesła, na którym siedzę i biegnę do przedpokoju. W pospiechu zamykając drzwi do domu odblokowuję zamki w samochodzie i zmierzam do niego truchtem.

Jadąc ulicą przeszukuję okolicę wzrokiem próbując wypatrzeć gdzieś jej sylwetkę. Wszystko jednak na próżno.

Sam nie wiem co mną kieruje. To, że próbuję ją odnaleźć nie jest moim normalnym zachowanie. Cóż....chyba czas się przyznać, ze nic związane z nią nie jest racjonalne. I mimo, że nie czuje się z tym do końca komfortowo, to jest to olśniewająco odświeżające. Samo to, że pojawiła się w moim życiu było czymś innym, czymś wyjątkowym. Bo ona naprawdę jest wyjątkowa - trudno temu zaprzeczyć.

Skręcając w kolejną ulicę zastanawiam się, dlaczego nikt jej nie pomógł. Dlaczego musiała przejść przez to wszystko.

I wtedy przechodzi przeze mnie zrozumienie.

Zrobiłem to samo.

Nie dałem jej czasu na to, by mogła dojrzeć do swobodnych wyznań, by mogła mi zaufać, by nie musiała bać się mojej reakcji.

Jadę dalej ledwo zdając sobie sprawę, gdzie się znajduję. Moje oczy zasnuwa mgła, ledwo widzę jak jadę.

Słyszę dźwięk klaksonu. Świst zimnego powietrza, a potem ból...

On przynosi cierpienie, ale także ulgę...

Już więcej nikogo nie skrzywdzę....

Ellie

Siedzę na mojej ławce.

Jest dobrze - powtarzam sobie nieustanie.

Nie rozumiem tylko, dlaczego nie czuję zupełnie nic. Minęło dość czasu, by moje serce unormowało swój rytm, a płuca znów napełniły się życiodajnym powietrzem. Jednak nic takiego się nie dzieje. Czuje sie jakbym się dusiła. I to dosłownie.

Wstając ciągnę swoją walizkę, czując jak po plecach przebiega mi dreszcz. Jest zimno. W cholerę zimno. Pocierając drugą ręką ramię staram się zapanować nad otchłanią, która wciąga mnie jeszcze głębiej.

Słyszę dzwonek mojego telefonu, ale nie odbieram go.

Nie moge teraz rozmawiać.

Poza tym, co jeśli to on?

Co ja pierniczę, on nie zadzwoni...

Pewnie teraz się mnie brzydzi.
Najprawdopodobniej cąłym swoim istnieniem zasługuję na taka reakcję ze strony innych.

Zawsze tak było, i zawsze tak będzie.

Nie! Nie daj się znów w to wciągnąć, Ellie!
Nie pozwól na to!

Ide chodnikiem w nieznaną mi stronę. Tak naprawdę, to nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Nie mam, gdzie się zatrzymać. Kasy też zbytnio nie mam.

Znów dzwoni telefon.
I kolejny raz.
I kolejny.
I tak w kółko.

- Halo? - pytam odbierając go w końcu - Coś się stało?

- Ellie, wiesz kogo właśnie zobaczyłam?! - po jej głosie wyczuwam, ze płacze - Michaela właśnie wiozą na sale operacyjną. Miał wypadek.

Świat zamiera.

Zamiera,a mi znów brakuje powietrza.

Krztuszę się pustką.

Ból uderza we mnie z siłą huraganu.

- Ellie, słyszysz mnie?!! - odzywa się w komórce - Musisz tu przyjechać, natychmiast!

Zamykam oczy. Rozłączam się.

Dzwoniąc po taxi, tłumaczę sobie, ze robię to z powinności.

Chyba nie potrafię już okłamywać nawet sama siebie.

*

Kiedy wchodzę do tak dobrze mi już znanego budynku zdaje mi się, jakby złe wspomnienia wróciły. Znów ktoś cierpi przeze mnie. Idę korytarzem, aż napotykam roztrzęsioną i zapłakaną Mia, która wygląda jak kupka nieszczęścia. Mimo to nie potrafię zrozumieć, co tak bardzo nią poruszyło. Podchodzę więc, by się tego dowiedzieć.

- Mia, co sie stało? - pytam wręcz szepcząc - Mia! - krzyczę kiedy z całej siły unika mojego wzroku - No mów!

- Mieliśmy wypadek. - bawi się palcami szlochając. Przytulam ją do siebie - Ja i Chris jechaliśmy autem. Wjechało w nas auto. Jego auto. Michaela.

Mrozi mnie.

- C-co...gdzie oni są? - charczę. Brak mi powietrza - No, Mia!

- Mają operację. Chrisowi najprawdopodobniej nic nie będzie. Ma złamaną nogę, może coś jeszcze. - w końcu na mnie spogląda - Ellie, ja...Michael, on...

Zamieram. Moje oczy zaczynają sie szklić. Prawie nic nie widzę. To nie może być prawda.

-...on umiera.

~*~

Króciutki, ledwie 600 słów, ale o to chodzi. Zastanawiam się właśnie, czy faktycznie umrze, bo prawdę mówiąc większość piszę na spontanie. No ale cóż...Może skończę już to opowiadanie?

Może jutro następny, zeby nie trzymać was w niepewności
Jeszcze jednak to rozważę - tak jestem wredna, i dobrze mi z tym.

REKLAMA!!!!!
Zapraszam na moją nową opowieść, którą właśnie zaczynam pisać: pt. "Uwierz mi". To chyba tyle. *-*

Do następnego!
X

Kocham was i dziękuję za wszystkie wyświetlenia i gwiazdki!!!

Jesteście wspaniali!


Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz