65 . Jesteś ślepy!

854 101 4
                                    

Michael

Wpatruję się w tę dwójkę, nie mogąc uwierzyć, że byłem taki głupi. Kiedy Zwolniłem Erdona z firmy, myślałem, że mam go już głowy. Okazało się jednak, że jego mała przyjaciółeczka weszła do mojej firmy i najprawdopodobniej postanowiła zniszczyć to, co było dla mnie najważniejsze w życiu. Związek z ukochaną.

- O co tu kurwa chodzi? - z ust wyrywa mi się przekleństwo.

- Michael, spokojnie - głos Ellie ocuca mnie z otępienia. W jednej chwili całkowicie zapomniałem, że jest tutaj ze mną.

- Widzisz to co ja? - zerkam na nią, dostrzegając w jej oczach smutek i ból. No tak, znów jest zmuszona widzieć kobietę, przez którą cierpi.

Podnoszę dłoń do jej policzka, pieszcząc jej miękką skórę. Cieszę się, że pomimo lekkiego makijażu, nie nakłada tony tego badziewia na twarz. Dzięki temu mogę ją czuć naprawdę.

- Chodźmy stąd - mruczy, gdy dotykam jej pełnych ust - Możemy iść gdzieś indziej?

- Nie - znów odwracam się w stronę pary, która już najwyraźniej nas zauważyła - Musimy dowiedzieć się, o co w tym chodzi.

Łapię ją za dłoń, ciągnąc ją za sobą. Dobrze wiem, że najchętniej uciekłaby stąd i zapomniała o całej sprawie, ale ja tak nie potrafię. Wyraz twarzy Evans, gdy kierujemy się w ich stronę jest po prostu bezcenny. Jest przerażona, z pewnością nie spodziewała się mnie tu spotkać, dodatkowo w towarzystwie Ellie.

- Kogo moje oczy widzą - warczę, zwracając wreszcie na siebie uwagę Erdona.

- Carter - jego kpiący głos i wzrok wkurzają mnie dodatkowo - Co ty tu robisz?

- Mógłbym spytać cię o to samo - mam ochotę mu przywalić, ale muszę się powstrzymywać ze względu na Ellie. Nie chcę, by widziała, jak wyrządzam komuś krzywdę. Bez względu na to, jak bardzo sobie na to zasłużył.

- Jak widzisz jestem zajęty? - uśmiecha się drwiąco i odprawia mnie dłonią.

O nie! Taki wypierdek nie będzie mi mówił, co mam robić!

- Mike, chodźmy stąd - Ellie patrzy niepewnie na tamtą dwójkę, a ja zastanawiam się, gdzie jest ta dziewczyna, która jeszcze kilka dni temu krzyczała do mnie, że jestem największym skurwielem na świecie. Chyba tylko wobec mnie może być taka odważna. Nie mówię, że mi się to nie należało, ale chciałbym, by była taka stanowcza także wobec innych osób.

- Czy wy sobie kurwa robicie jakieś jaja?! - patrzę na tą dwójkę z obrzydzeniem - To twoja panienka, Thomas?! Po co zaczęła pracę w mojej firmie? PO CO?!!

- Żebyś stracił tę małą dziwkę! - warczy, wstając na równe nogi - Zwolniłeś mnie tylko dlatego, że zabawiasz się z tą laską. Ale to minie!

- Nie nazywają jej tak! - warczę, łapiąc go za koszulkę - Sam sobie jesteś winny.

- Nie kochasz jej! - odpycha mnie od siebie, a ja zataczam się do tyłu. Słyszę pisk którejś z dziewczyn, ale ignoruję to - Prawie przeleciałeś moją dziewczynę. To niby ma być miłość?! Może mi jeszcze powiesz, że nadal jesteś z tą MAŁĄ KURWĄ?!!

- Jesteś całkowicie popierdolony! - popycham go do tyłu - Zniszczyłeś mój związek tylko dlatego, że wywaliłem cię z pracy?

- Byłeś moim przyjacielem! - jego twarzy wykrzywia grymas gniewu, a ja uśmiecham się drwiąco.

- Byłem póki nie chciałeś zniszczyć mojego związku - warczę, cofając się do tyłu - To jedynie twoja wina!

- Jesteś ślepy! - patrzy na mnie z obrzydzeniem - I jeszcze pożałujesz!

- Już się to stało - mruczę pod nosem, zerkając na przerażoną Ellie, która patrzy jednak gniewnie na Evans. No tak, te dziewczyny chyba nigdy się nie polubią. Jakoś nie mam jej tego za złe.

- To jeszcze nie koniec! - jego głos rozbrzmiewa za mną pełen wściekłości.

Obejmuje Ellie, która nie ma ku temu nic przeciwko. Tuli się do mnie, a ja wyczuwam jej ukochane perfumy, które napawają mnie spokojem. Cieszę się, że nie zrobiłem krzywdy temu gnojowi. Nie chcę mieć przez niego większych problemów, niż mam już teraz.

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz