51.Moim więcej jest Ellie; to jej potrzebuję.

980 101 3
                                    

Michael

Przeglądam kolejne dokumenty, ale wszystko zlewa mi się w jedno. Nie widziałem Ellie od dzisiejszego ranka i naprawdę nie wiem, jak się z tym czuję. Z jednej strony chciałbym, by w końcu wróciła - tęsknię za nią i pragnę ją przeprosić. Kiedy wczoraj chciała zabawić się na biurku, nie miałem zamiaru zranić jej uczuć - szczególnie dlatego, iż jej niepewność ciągle się utrzymuje.

- Zastanów się, czy tak naprawdę chcesz tego wszystkiego? - powiedziała dzisiejszego ranka - Jedno słowo, a zniknę.

Opieram głowę o dłonie, wzdychając ciężko. Mdli mnie na myśl, że Ellie mogłaby ode mnie odejść. Odkąd tylko pojawiła się w moim życiu, zrozumiałem, że jest wszystkim, czego pragnę. Mógłbym nie posiadać firmy, dobrego imienia czy majątku, który zgromadziłem. Wszystko mogłoby zniknąć, gdybym miał ją. Bez niej to i tak nie ma sensu. Nie wiem, dlaczego dopiero teraz to zrozumiałem.

Ellie

Mijający czas pozwolił mi odprężyć się chociaż ma chwilę i oderwać od nieprzyjemnych myśl. Tak bardzo nie chcę się zawieść co do niego, że sama myśl, iż moglibyśmy nie być razem, że mogłabym juz nigdy go nie spotkać, nie leżeć w jego ramionach, nie całować jego idealnie skrojony ust...

Zimny wiatr otula moje ramiona, gdy idę przez park, starając sobie przypomnieć drogę do domu Michaela. Czy mogłabym nazwać go własnym domem? Nie spędziłam w im aż tyle czasu, a jednocześnie wydaje mi się jakby minęła wieczność. Wieczność odkąd pierwszy raz się spotkaliśmy....

- Oh, przepraszam - mamroczę, gdy wpadam na kogoś. Zderzam się z umięśnioną klatką piersiową ukrytą pod białą koszulą.

- Nic się nie stało - odpowiada męskim głosem.

Czuję przyjemny dreszcz, gdy go słyszę. Na moje policzki wykwita rumieniec, gdy na niego patrzę. Jest przystojny, bardzo przystojny. Ma gęste, brązowe włosy i czekoladowe oczy. Jego usta układają się w seksowny uśmiech; wygląda na rozbawionego tą sytuacją.

I ten jego arogancki ton, gdy...

- Czym się zajmujesz?- pyta, unoszę brew - Wyglądasz na młodą, może studiujesz?

- Nie, pracuję.

- Jako?

- Asystentka - unosi brwi - dopiero zaczynam. Może jeszcze będę studiować.

- Rozumiem.

- A ty? - wyrywa mi się - Czym się zajmujesz?

- Prowadzę firmę - uśmiecha się szeroko.

Czuję na policzkach mroźne powietrze, które osusza skapujące mi po liczbach łzy. Nie wycieram ich... nie ma to żadnego sensu. Przełykam ślinę mając nadzieję zapanować nad sobą, ale to nierealne. Nierealne i zbyt bolesne. Ale ból jest dobry. Przypomina mi, jak bardzo mi na nim zależy, w jaki stopniu oddałam mu siebie, jak bardzo wierzyłam, że będzie dobrze. Nie chce tego kończyć, ale jeśli będzie to konieczne, to nie będę mogła się zawahać. Nie chcę się więcej bać tego, że coś się popsuje. Boje się zostać sama, ale myśl, że to on mnie zostawi przeraża bardziej niż to, że to ja mogłabym zostawić jego...

Michael

Siedzę w sypialni, która od tyłu dni zajmuje Ellie. Nie mogę wyobrazić sobie, że jej tu nie ma. Jest brakującym elementem w moim sercu. Chociaż nawet to nie jest trafnym określeniem. Ellie nie jest połówka mojego serca. To zbyt słabe określenie. Myślę, że urodziłem się z całym sercem, ale przez te wszystkie lata zostało ono uszczerbione i mimo moich starań sam nie jestem w stanie go poskładać. Potrzebuje czegoś więcej. Moim więcej jest Ellie; to jej potrzebuję.

Ellie

Wchodzę po schodach, kierując się w stronę drzwi domu... domu Michaela. Chociaż tak naprawdę nigdy wolałabym tu nie dojść; nie mam co ze sobą zrobić. Poza tym nie chce być nigdzie indziej niż Michael. On jest moim światłem i nadzieją; chciałabym tylko, by częściej oświetlał drogę mojemu sercu, niż ją zaciemniał. Tego potrzebuje. Właśnie teraz.

Michael

Zrywam się na równe nogi, gdy słyszę otwierające się drzwi i skrzypienie podłogi. Chwilę później zbiegam po schodach, biegnąc za jej glosem. Kiedy docieram do kuchni, dostrzegam, że stoi przy wyspie, patrząc się w moja stronę. Ellie. Wróciła.

Kiedy zalewa mnie fala ulgi i szczęścia, zdaję sobie sprawę, że trzymam ja w ramionach i przyciskami do swojego torsu.

- Mike - dyszy, a ja pozwalam się jej odchylić tylko po to, by chwilę później złączyć jej wargi ze swoimi. Smakuje czekoladą, mięta i sobą. Kocham to. Kocham ją. I kocham to, jak nasze języki odgrywają wspólny taniec, gdy podnoszę ją za uda, wychodząc na przedpokój. Nie chce zrobić jej krzywdy, pragnę jej jedynie pokazać, jak bardzo ją kocham i ile dla mnie znaczy. Jest wszystkim czego potrzebuje, wszystkim czego pragnę. I dlatego chcę, by wiedziała, że jest kochana i pożądana. Ona pokazuje mi to na każdym kroku. Wiem, iż inaczej się nie uda. Potrzebujemy siebie, bo jesteśmy sobie przeznaczeni. Możemy się spierać, mogą nam nie wierzyć, ale na tym właśnie polega miłość.

Wierzyć to znaczy ufać, kiedy cudów ma....

Moim cudem jest Ellie....

I to ona pomaga mi wierzyć....

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz