57. ... założymy dużą rodzinę z dziećmi i psem.

954 87 1
                                    

Ellie

Leniwie przesuwam dłonią po klatce piersiowej Mike'a. Leżąc na jego ramieniu doskonale wyczuwam pod policzkiem gorąco ciała i bicie jego serca. Rozkoszuję się ciszą, która pomiędzy nami zapadła. Wokół nas rozbrzmiewają tylko odgłosy natury; szelest trawy, brzęczenie owadów, ćwierkanie ptaków.

- Myślisz, że kiedyś będziemy mieli w końcu święty spokój? - podnoszę głowę, by móc spojrzeć na jego minę - Że będziemy mogli być razem? Bez nieustannej ucieczki od problemów, które funduje nam nasza przeszłość?

- Możliwe - uśmiecha się szeroko, mrugając do mnie okiem - Wtedy założymy dużą rodzinę z dziećmi i psem.

Jego słowa powinny wprawić mnie w euforię. Pewnie większość dziewczyn ucieszyłaby się z tego powodu. Mężczyzna jak z marzeń chce założyć z tobą w przyszłości rodzinę, a ty wpadasz panikę. Brawo, Ellie! Przełykam ślinę, uśmiechając się lekko. Nie moja wina, że wcale nie uśmiecha mi się perspektywa zakładania rodziny. Nie chcę tego. Po prostu.

- Dlaczego nagle pobladłaś? - zmienia pozycję na siedzącą, ciągnąc mnie za sobą. Dotyka mojego policzka, pocierając lekko skórę.

- To nic - gramolę się na jego kolana - Wiesz, że bardzo cię kocham?

- Ja też cię kocham, skarbie - mruczy mi do ucha, przenosząc dłoń na mój tyłek - Szczególnie ten tyłeczek. Nie mogę przestać wyobrażać sobie ciebie w ciąży. Będę miał wtedy jeszcze więcej do kochania.

- Ellie? - mówi, gdy nie reaguję na jego słowa. - Nie chcesz mieć ze mną rodziny? Pobladłaś strasznie.

- Ja... - szukam w myślach jakieś sensownej odpowiedzi. Ale co ja mam mu niby powiedzieć? Że myśl o posiadaniu rodziny napełnia mnie pieprzonym strachem, że coś zepsuję? Że boje się, że spotka nas taki sam los, jak moich rodziców, co w konsekwencji skieruje los naszych dzieci na taki tor, jaki ja musiałam pokonać?

- Musimy o tym teraz rozmawiać? - patrzę na niego. Nie chcę zepsuć tego dnia jeszcze bardziej, ale po minie Mike'a widzę, że mi nie odpuści - Przepraszam.

- Za co przepraszasz? - pyta miękko.

- Nie chcę mieć dzieci - zamykam powieki unikając jego wzroku - Wiem, że to trochę popieprzone, ale boję się. Strasznie się boję, że je wtedy skrzywdzę. Przecież widzę, jak ty się często ze mną męczysz, a co dopiero niewinne dzieci, które nie będą miały pojęcia, dlaczego taka jestem? Nie mam prawo karać tak ciebie, a co dopiero je.

- To faktycznie trochę popieprzone - podnosi moją twarz, bym spojrzała na niego - Ale przypomnę ci jedną rzecz. Jesteś cudowną, piękna, młodą kobietą, która zasługuje na moją miłość i pomoc. A nasze dzieci napewno tez by to powiedziały. Czyż nie?

Milczę, próbując przeanalizować jego słowa. A może on ma rację? Zapala się we mnie iskierka nadziei i chwilę później przytulam się do niego ze wszystkich sił. Mój ukochany.

- Mam rację? - mruczy mi wprost do ucha, a ja kiwam głową nadal wtulona w jego klatkę piersiową.

Michael

Czuję jej ciepły oddech, słodko pachnące włosy i ją całą. Przytulam się do niej mocno, przenosząc swoje dłonie coraz niżej. Przesuwam nimi wzdłuż talii, dochodząc do gołej skóry ud, którą zaczynam lekko pieścić. Zanim mogę się powstrzymać wsuwam dłonie pod sukienkę, pieszcząc oba pośladki na tyle na ile pozwala mi obecna sytuacja. Dotykam delikatnej koronki, czekając na cichy jęk lub inny znak świadczący o tym, że jej także się to podoba.

- Chyba powinniśmy wracać - mruczy, nie podnosząc się jednak. Oboje dobrze wiemy, że wracając do domu będziemy musieli zająć się obowiązkami, chociaż dzisiejszy wieczór powinien być tylko nasz. Chciałbym zabierać Ellie na zwykłe randki, byśmy mogli naprawdę lepiej się poznać. Tak byłoby dobrze. Wiec dlaczego mielibyśmy tego nie robić?

- Może pójdziemy dzisiaj gdzieś wieczorem?

- Jasne - uśmiecha się, schodząc ze mnie powoli. - Ale teraz już naprawdę powinniśmy się zbierać.

- Czyżby? - ciągnę ja za talię, znów sadzając ją na swoich kolanach - A może najpierw zrobimy coś innego?

- Niby co? - jej policzki czerwienią się jak piwonie w okresie dojrzewania. Dobrze wie, o co mi chodzi, ale widocznie chce to usłyszeć głośno.

- Chce posmakować twojego tyłeczka, skarbie - mruczę, kładąc się na niej - I wydaje mi się, że chcesz dokładnie tego samego.






Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz