16.To nie była twoja wina.

2.5K 177 2
                                    

Ellie

Kiedy wstałam rano była dopiero za kwadrans szósta. Zła, rozdrażniona i z bolącymi mięśniami zwlokłam się z łóżka, i ruszyłam w stronę łazienki. Metodycznymi ruchami umyłam swoje ciało pamiętając, by nie nadużywać chorej ręki. W puchatym ręczniku koloru akwamaryny ruszyłam z powrotem do pokoju, który obecnie zajmuję, i zaczęłam przeszukiwać zawartość swojej walizki. Po jakiś piętnastu minutach znajduje ładną, niebieską sukienkę z dekoltem w serek, więc postanawiam ją ubrać. Krótki rękaw powinien ukryć zadrapania na ramionach, a długość materiału siniaki na udach.

Ubrana, uczesana i z lekkim makijażem schodzę po schodach, i kieruję sie w stronę kuchni. Napotykam tam kobietę, i od razu wiem, że to Dakota - gosposia Michaela. Ma na sobie czarne rurki, biały t-shirt z nadrukiem, a włosy zaplecione w warkocz. Wygląda na starszą ode mnie i to dobre kilka lat, ale nie przejmuję się tym zbytnio, bo ma przyjemny wyraz twarzy, a jej oczy nie oceniają mnie, to bardzo dobra zaleta. Myślę, że mogłabym ją polubić.

- Dzień dobry - witam się - Mam na imię Ellie.

- Witaj - jej głos ma konsystencję aksamitu - Jestem Dakota.

- Miło mi - wyciągam rękę w jej stronę, a ta od razu odwzajemnia gest.

*

Pół godziny później jesteśmy jak najlepsze przyjaciółki: plotkujemy, śmiejemy się, i odkrywamy, że mamy ze sobą wiele wspólnego.

Pijąc kawę zaczynamy robić śniadanie. Ona wyciska sok z świeżych pomarańczy, a ja robię naleśniki. W między czasie dowiaduję się, że Dakota pracuje tutaj już od czterech lat, i bardzo się jej ta praca podoba. Nie dość, że dobrze zarabia, to jeszcze nie musi aż tak się przemęczać, choć zdarzają się też cięższe dni.

- Dzień dobry, panie Carter - mówi Dakota - Ellie zrobiła pyszne naleśniki.

- Naleśniki? - słyszę jego głos i omal nie upuszczam łyżki - Potrafisz robić naleśniki?

- A co w tym trudnego? - pytam zaskoczona - Trochę mleka, mąki i kilka innych składników.

Michael patrzy na Dakotę, której drżą kąciki ust tak, jakby powstrzymywała się prze wybuchnięciem śmiechu. Stoję zdezorientowana i nie za bardzo wiem, o co chodzi. O naleśniki? Przecież każdy głupi potrafi je zrobić.

Po chwili oboje wybuchają gromkim śmiechem, a ja czuję jak płoną mi policzki. Czyżby wyśmiewali się ze mnie?

Odwracam się przodem do kuchenki przewracając naleśniki słyszę, jak z pomieszczenia ktoś wychodzi. Po chwili słyszę kolejne kroki, i od osoby za mną bije przyjemne ciepło, które otula moje schłodzone ciało.

Nie odwracam się mimo tego, że ktoś najprawdopodobniej czeka na mój ruch, kiedy jednak robi kolejny krok czuję przyjemny zapach drogiej wody kolońskiej. To jego. To Michel.

- Obraziłaś się? - pyta ostrożnie; nie odpowiadam się - Ellie?

Szturcha mnie, i czyję jak moje ramie przeszywa krótkotrwałe pieczenie. Odwracam się w jego stronę, i naprawdę martwię się, że mogłabym mu teraz zrobić krzywdę. Powstrzymuję się jednak gromiąc go wzrokiem i zaciskając pięści.

Po chwili patrzenia sobie w oczy jego mina zmienia wyraz i wubucha gromkim śmiechem.

To już totalna przesada.

Będzie naprawdę źle. Przynajmniej dla niego.

- Z..czego...się...śmiejesz?! - krzyczę uderzając go w pierś przy każdym słowie - No mów!

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz