48.Nie tak wyobrażałam sobie zakończenie tego dnia.

1K 102 4
                                    

Ellie

Gdy dojeżdżamy na miejsce, szybko wysiadam z auta, zanim Mike'owi chociaż przez myśl przyjdzie, by otwierać mi drzwiczki. Otrzepuje szybko swój strój, słysząc, jak mężczyzna obok mnie wychodzi z samochodu.

Wchodzę po schodach, czekając jednocześnie, aż Michael otworzy dla nas drzwi. Ociąga się z tą czynnością, jakby była czymś ciężko wykonanalnym, co jeszcze bardziej mnie denerwuje.

W domu jest ciemno i cicho, co jeszcze bardziej podkreśla sytuację pomiędzy nami. Mimo, że czuję się dość niezręcznie, nie mam zamiaru odpuścić w tym, co wydarzyło się tego wieczoru. Miałam nadzieję, że będziemy mogli normalnie porozmawiać, ale to wydaje się trudniejsze niż myślałam. Wręcz niewykonalne.

Wchodzę do kuchni i nalewam sobie soku, który stoi na wyspie, dzięki czemu mam czym zająć myśli. Słyszę kroki, a po chwili Mike stoi w progu pomieszczenia, przyglądając mi się uważnie.

- No co? - pytam po chwili. Nie mogę znieść tonu mojego głosu, ale jednocześnie nie potrafię go zmienić.

Michael kręci tylko głową i wychodzi, kierując się po schodach na piętro. Czekam, aż usłyszę trzask drzwi, a potem odkładam szklankę, kierując się za mężczyzną.

Wchodzę powoli po schodach, dopiero teraz odczuwając, jak bardzo jestem zmęczona tym dniem. Mimo wszystko kieruję się najpierw do łazienki, by wziąść prysznic, oddając się jednocześnie chwili przyjemności.
W samym ręczniku idę w stronę pokoju, w którym mam nadzieję będzie Mike. Kiedy jednak dostrzegam, iż pomieszczenie jest puste, prawda boli bardziej niż policzek.

Nie chce cię w tym momencie...

A kiedykolwiek chciał? - podpowiada moja podświadomość - Takie zero?

Podchodzę do łóżka, na którym leży niebieska koszulka, która na pewno należy do Michaela. W moich oczach pojawiają się nieproszone łzy. Nie tak wyobrażałam sobie zakończenie tego dnia. Nie powinnam była się z nim przespać, cały ten dzień wyglądałby inaczej, nie byłoby tej kłótni, a ja nie wyobrażałabym sobie za dużo.

Ubieram się w jego koszulkę i czystą bieliznę, jednocześnie odrzucając mokry ręcznik. Mimo, że jutro będę wyglądać jak siedem nieszczęść, nie czeszę już włosów, tylko wsuwam się pod zimną pościel, próbując oddalić od siebie uczucie pustki. Jeszcze poprzedniej nocy kochałam się z nim w tym łóżku....

Wiem już, że nie mogę tu leżeć. To zbytnio emocjonujące. Wstaję szybko, ciągnąc za sobą materiał kołdry i wychodzę z pokoju. Schodząc po schodach, staram się zachowywać jak najciszej, bo nie chcę obudzić Michaela. Może on jeden prześpi tą noc.

W salonie kładę się na kanapie, wpatrując się w ścianę naprzeciwko. Tak, to będzie ciężka noc.

******

Kiedy budzę się rano, nie wiem, co się dzieje. Dlaczego tutaj jestem? Gdzie jest Michael? Po chwili otrząsam się ze swojego zdezorientowania i mimo ogromnego bólu głowy wstaję, by zacząć szykować się do pracy.

Gorący prysznic nie pozwala mi pozbyć się napięcia z ciała, ale mimo wszystko orzeźwia mnie ma tyle, bym mogła normalnie funkcjonować. Dzisiejszego dnia stawiam na czarne rurki, biała koszulę i wysokie czarne szpilki. Ubieram się w pośpiechu, próbując jednocześnie zrobić coś z skłębioną kulą na czubku mojej głowy. Niestety zostaje mi tylo ciasny kok, z którego i tak wymykają się kosmyki włosów. Uhh..! Odrzucam szczotkę, wychodząc z pomieszczenia i kieruję się w stronę schodów. Mike siedzi już w kuchni, pijąc gorącą kawę. Ubrany jest w jeden ze swoich czarnych, świeżo wyprasowanych garniturów i nie wygląda tak, jakby nie mógł spać cała noc.

Wchodzę do kuchni, a jego spojrzenie przenosi się z gosposi na mnie, by po chwili wrócić do poprzedniej czynności. Przełykam ślinę, nie za bardzo wiedząc, co mam ze sobą zrobić.

- Dzień dobry - mówię podchodząc do wyspy - Dakoto, mogłabyś mi zrobić kawę.

- Oczywiście - uśmiecha się do mnie, a ja cieszę się, że chociaż ona jednak nie jest do mnie negatywnie nastawiona - Z mlekiem?

Kiwam głową i spoglądam na Michaela, który uparcie wpatruje się w ścianę, widocznie mnie ignorując.

- Nie odzywasz się do mnie? - przygryzam wargę w oczekiwaniu na odpowiedź. Mike nawet nie reaguje. - Michael?

Patrzę na niego, ale on ignoruję mnie całkowicie. Podnoszę dłoń, by odwrócić jego twarz w moją stronę, ale zanim mi się to uda, mężczyzna odsuwa się ode mnie kręcąc głową na znak odmowy. Znowu . I nawet nie zaszczyca mnie spojrzeniem.

- Okej, jak chcesz - staram się, by mój głos brzmiał silnie i stanowczo, ale nie wychodzi mi to ani trochę. - Nie chcesz ze mną rozmawiać to nie. Nie wiem tylko, co takiego zrobiłam.... Myślałam, że wszystko było okej. No wiesz... po... - zerkam na Dakotę, która z całej siły stara się ignorować naszą konwersację. A raczej mój monolog...

Przełykam ślinę i otwartą dłonią szybko wycieram policzki mokre od łez. Nawet nie widziałam, że płacze. Mimo moich słów, Michael nadal na mnie nie patrzy. Nie mogę tak. Nie mogę. Musimy porozmawiać, a on musi zrozumieć, że nie może mnie tak traktować. Nic mu nie zrobiłam.

- Zastanów się, czy tak naprawdę chcesz tego wszystkiego? - podnoszę się, chcąc jak najszybciej wyjść z tego domu - Jedno słowo, a zniknę.

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz