20.Chcę, by mnie pokochał.

1.8K 149 5
                                    

Ellie

- on umiera.

Wpatruję się w nią, ale prawdę mówiąc nic nie widzę. Przede mną pojawiają się tylko rozmazane plamy w kolorze czerwieni i przygaszonej zieleni. Nie widzę nic.

Wstaję i przepytując różne osoby dochodzę pod salę, w której operowany jest Michael. Opadając na plastikowe krzesło czuję, że moje ciało coraz bardziej opada z energii, a ja nie mam już siły dłużej udawać, że jest dobrze. Bo nie jest.

1h później...

- Co się stało?

- Hm... - przytykam palec do ust - Od wczoraj próbuję zasnąć, ale co chwilę ktoś tu przychodzi - warczę - Poza tym, może powiesz mi, dlaczego jestem w tym szpitalu?

- Ej, wyluzuj - przewraca oczami - Jak tak ci przeszkadzam, to mogę wyjść.

Jak bardzo chciałabym, żeby mi poprzeszkadzał. Chciałabym, żeby był przy mnie.

Boli.

To cholernie boli, a ja nic nie mogę na to poradzić.

Dlaczego miał ten wypadek? Gdzie tak wytrwale jechał? Czy to przez mnie? Czy możliwe, żeby mnie szukał?

Nie wiem. Nie wiem, i to mój największy problem.

2h później...

Nie czuję nic. Moje ciało zdrętwiało, a ja sama pogrążyłam się w pewnego rodzaju letarg. Wokół mnie poruszają się ludzie, ale ja ledwo zauważam ich obecność. Z całych sił próbuję nie myśleć, o tym, co dzieje się za tymi drzwiami, ale to coraz trudniejsze. Ja naprawdę nie mam już tyle siły.

- Możesz mi coś obiecać? - szepczę, a on kiwa głową - Nie zakochuj się we mnie.

Wytrzeszcza oczy, po moich plecach przechodzi dreszcz.

- Obiecuję - szepcze.

Zamykam oczy. Nie potrafię już tak dłużej, to mnie niszczy. Jak mogłam zabronić mu się we mnie zakochać? Jak mogłam zabronić mu coś czuć?

Jestem potworem. Jestem potworem i nie zasługuję na niego.

3h później...

Słyszę brzęczenie. Jest coraz głośniejsze, aż w końcu całkowicie zagłusza wszystko inne. Po moich policzkach wciąż ściekają łzy plamiąc mi koszulkę, a w gardle piecze mnie od niewypowiedzianych słów. Tyle powinnam była mu powiedzieć. Tyle...
Żeby tylko nie było za późno...

- Ellie, wstawaj...

Kręcę głową. Nie moge. Nie chcę. Nie mogę go zostawić.

- Ellie, no dalej...

- Do jasnej cholery - krzyczy, a ja aż podskakuję

Spoglądam na nią, ale nic nie mówię. Nie mogę. Wiem, ze jeśli tylko otworzę usta nie powstrzymam krzyku, który szaleje wewnątrz mnie. A naprawdę nie mogę pozwolić na to, by inni cierpieli przez mnie. Nie tym razem. Nie dziś.

Siada koło mnie próbując wyczytać coś z mojej twarzy, ale przezornie odwracam wzrok. Nie chcę, by teraz robiła te swoje słynne przesłuchania. Nie mam na to siły.

4h później...

- Ładne skarpetki - mruczy patrząc na moje stopy - Gdzie kupiłaś?

- Czy ty się ze mnie naśmiewasz? - wydymam wargi rozbawiona.

- Ja? - unosi brwi w udawanym zaskoczeniu- Gdzieżbym śmiał.

- Jesteś nieznośny - stwierdzam podchodząc do wyspy, za którą stoi - Co robisz?

- Kakao - wzruszam ramionami - Może być?

Próbuję nabrać powietrza, ale się duszę. Czuję ogromny ucisk w klatce piersiowej, który przenika całe moje ciało. łapię się za gardło, z którego wychodzi nieznany mi dźwięk

- Nie wierzę, że to zrobiłeś - mówię z wyrzutem - Jak mogłeś?

- Sama zaczęłaś - mówi - Poza tym teraz wyglądasz słodko.

- Słodko? - mrużę oczy - Wyglądam słodko?!

- Cała jesteś słodka - mruczy podchodząc jeszcze bliżej mnie.

Krztuszę się i nie mogę tego powstrzymać. Te wszystkie chwile miały być niczym, a stały się wszystkim.

Wszystkim czego pragnę.

- Z..czego...się...śmiejesz?! - krzyczę uderzając go w pierś przy każdym słowie - No mów!

- Z ciebie - mówi prosto z mostu - Gdybyś widziała swoją minę...

- Jesteś draniem! - warczę. Wręcz wypluwam te słowa.

- Seksownym draniem - mruczy z seksownym uśmiechem - Bardzo seksownym.

- Chciałbyś.

- Nie jestem seksowny? - robi minę zranionego kotka, a ja zaczynam chichotać. - Ani trochę?

- Nie - mówię twardo kręcąc na potwierdzenie głową - Ani trochę.

- O ty! - podchodzi do niej łapiąc mnie za biodra. Po chwili sadza mnie na blacie stając pomiędzy moimi nogami. - Teraz pożałujesz!

Zamykam oczy, i już wiem. Choć może nie powinnam się do tego przyznawać, teraz nie ma już odwrotu.

Moje serce znów zaczyna szybko bić, a widoczność powraca w całej swojej krasie. Minęło tak mało czasu odkąd go poznałam, odkąd pozwoliłam mu wejść do swojego życia.
Jeszcze kilka tygodni temu nie sądziłam, że pozwolę komuś zobaczyć prawdziwą mnie, a już szczególnie jemu. Mimo to Michael otoczył mnie jak tornado - piękne, silne i szalone - i złamał. Pozwolił, by ból i wszystkie wspomnienia wróciły do mnie. Mogłabym powiedzieć, że mnie zniszczył. Mylę się jednak.

On mnie uratował.

Wszystkie te chwile, które spędziliśmy razem pomogły mi zrozumieć, czego sama sobie odmawiam, i czego pragnę.

Chcę robić z nim naleśniki.

Chcę, by żartował sobie z moich skarpetek.

Chcę, by brudził mnie bitą śmietaną.

Chcę zasypiać przy nim każdej nocy.

Chcę, by sadzał mnie na blacie.

Chcę, by mnie całował.

Chcę się przy nim budzić.

Naprawdę chcę pokonać własny strach.

Naprawdę chcę , by złamał swoją obietnicę.

Chcę, by mnie pokochał.

Bo ja kocham jego.

~*~

Krótki rozdział - miał być wczoraj, ale się nie wyrobiłam, więc...przepraszam :)

Myślę, ze mówi wszystko, co powinien...

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i wyświetlenia!!!!

Jesteście kochani!! <3

X

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz