33.Pozwól mi się naprawić.

1.7K 141 4
                                    

Michael

Stałem i wpatrywałem się w jej ciało ukryte tylko pod cienkim ręcznikiem, który uwydatniał wszystkie jej krągłości. Jej oczy były rozszerzone , a wzrok uciekał od niej samej po moją osobę. Policzki dziewczyny przybrały szkarłatną barwę, a ona była zdezorientowana, zaskoczona, ale obecnie nie mogłem stwierdzić, czy jest przestraszona. Serio idioto?! Nie no, Ellie stoi przede mną w samym ręczniku, a ja rozmawiam sobie z własną podświadomością. Chyba należy mi się nagroda Nobla.

Mijaja powolne sekundy; czuje się jakby czas się niemal zatrzymał. I dopiero teraz uświadamiamy sobie, jaki popełniam błąd. Bez względu na to, jak działa na mnie jej piękne ciało, nie mogę nic z tym zrobić. Ellie tak naprawdę nigdy z nikim nie była, nie doświadczyła rozkoszy, wręcz przeciwnie; została zraniona na tyle głęboko, że wątpię w jej gotowość na cokolwiek szczególnie teraz, gdy oboje trwamy w tym stanie zawieszenia i nie wiemy, co tak naprawdę pomiędzy nami jest.

Robie krok do tylu, czuje jak moje policzkach także pokrywają się szkarlatem; i próbuje ze wszystkich sił na nią nie patrzeć.

- P - przepraszam - jąkam się - Nie chciałem...ja... - biorę głębi oddech, ale to nic nie daje - Pójdę już - mamroczę pod nosem.

Gdy znajduje sie juz za drzwiami, oddycham z ulgą.

Boże?!! Ale że mnie idiota!!!

Ellie

Kiedy tyko Michael wychodzi z pokoju, od razu odczuwam ulgę. Nie chodzi o to, że boje się tego, co mógłby zrobić; po prostu nie potrafię. Nie potrafię się przemóc, a zobaczenie go w progu łazienki, gdy byłam w samym ręczniku było dla mnie szokujące. Cóż, Michael tez wyglądał na dość skrępowanego tym, że stał pod drzwiami łazienki, a ja go przyłapałam. Ale co on tam robił? Czy on słyszał jak śpiewam? O boże, oby nie.

Ellie, idiotko! Martwisz się tym, czy cie słyszał, zamiast tak naprawdę zastanowić się nad tym, że jeszcze chwile temu stałaś przed nim w samym ręczniku.

Potrząsam głową, próbując pozbyć się sprzed oczu jego miny. Chichoczę, choć brzmi to trochę jak pisk. W ekspresowym tempie zaczynam się ubierać. Po założeniu bielizny, decyduje się na kolejne leginsy, ale tym razem dodaje do tego białą koszulkę na cienkich ramiączkach, a na ramiona zarzucam koszule w kratę która jednak pozostawiam rozpiętą. Powolnym ruchem susze włosy pozostawiajac je rozpuszczone. Nie nakładam makijażu; tylko smaruje twarz kremem a szyję pryskam ukochanym perfumami.

Kiedy kończę się już odświeżac, zdaję sobie sprawę, że teraz musze porozmawiać z Michaelem. Wzdrygam się, bojąc się tego jak cholera. Naprawde nie wiem, co mnie czeka. Nie wiem, czy sobie z tym poradzę.

Schodzę po schodach kierując się w stronę, z której dochodzi dźwięk muzyki. Najprawdopodobniej jest to gra na fortepianie, a może pianinie? Sama nie wiem, jestem tylko świadoma, że ktoś uderza w klawisze. Zaraz po zejściu z schodów kieruje się za dźwiękami i dochodzę małej sali, w której znajduje się tylko tak jedna rzecz. Wielki fortepian stoi na środku pomieszczenia, a w jego klawisze uderza Michael.

Stoję niepewnie w progu, nie wiedząc za bardzo, co mam ze sobą zrobić. Moje wahania jednak mija, gdy ciemne oczy Michaela spotykają się z moimi, a on sam przestaje grać. Wchodzę powoli uśmiechając się z lekka. Kiedy staję przed fortepianem, zaczynam rozmyślać nad tym, że fajnie byłoby usłyszeć jak śpiewa. To właśnie śpiew pozwala człowiekowi wyrazić samego siebie.

- Często grasz? - pytam opierając dłonie o płytę nawierzchnią instrumentu.

- Czasami - mówi rumieniąc się - Zazwyczaj, gdy musze sie nad czymś zastanowić.

- A nad czym tak dumasz?

- Nad życiem, egzystencją. Nad tobą.

- Mną? - unoszę zdziwiona brwi - Dlaczego?

- Bo jesteś inna. - odpowiada z prostotą.

Jestem inna. Co to oznacza? Pozytywnie inna czy negatywnie? Powinnam to brać na poważnie?

- Przestań - słyszę jego cichy choć stanowczy głos. Patrzy na mnie spod ściągniętych brwi, a jego usta zaciskają się w wąską linię.

- Co mam przestać?

- Rozmyślać - wzrusza ramionami - To źle na ciebie działa.

- Niby jak? - gryzę dolna wargę, marszcząc brwi.

- Zawsze uciekasz - mówi spuszczając wzrok - Uciekasz ode mnie.

Patrzę się na niego zszokowana. Nigdy nie chciałam, by się tak poczuł. Każda sytuacja, w której go unikałam była spowodowana strachem. Tym ze on zrani mnie, a ja zrobię krzywdę jemu. Nie chciałam tego. Tak bardzo tego nie chciałam. Pragnęłam być dla niego kimś idealnym. W końcu poznałam kogoś kogo nie odepchnęło moje zachowanie i pragnęłam, by miał mnie za osobę perfekcyjna. Dlatego nie chciałam mówić mu prawdy o sobie. Mimo, że go nie znałam... Nie potrafiłam skreślić nadziei, którą obecnie dla mnie był. Za bardzo pragnęłam szczęścia. Nawet jeśli mi się nie należało, to pragnęłam po nie sięgać każdego dnia, puki mam na to czas.

Wolnym krokiem podchodzę do niego. Siadam przy nim na ławeczce, ocierajac się o niego ramieniem.

- Przepraszam - szepczę wpatrując się uparcie w swoje dłonie, które obecnie złożyłam na kolanach. Wyczuwam, że się na mnie patrzy, ale nie jestem w stanie podnieść wzroku. - Nie chciałam tak bardzo namieszać w twoim życiu. W ogóle nie powinnam się była w nim pokazywać. Co jest ze mną nie tak? Gdybym nie przyszła do szpitala po t-twoim wypadku - jąkam się, po moim policzku spływa łza - Dałbyś sobie spokój. Nie chce cię unieszczesliwiać. Pragnę...

Milknę. Jaki jest sens tego wszystkiego? Gdzie jest wyjście z całej tej popieprzonej sytuacji? Dlaczego tak bardzo zbladzilam? Dlaczego pozwoliłam sobie, na pokochanie tego człowieka?

- Pragniesz...? - czuję jego oddech tuż przy moim policzku. Zamykam oczy wdychajac jego perfumy. Być może dzieje się to po raz ostatni. Może po tej rozmowie mnie znienawidzi? Może przestanę być dla niego ciekawa, i odepchnie mnie jak wszyscy inni.

- Pragnę być dla ciebie dobra. Chce cię uszczęśliwić - po moich policzkach spływają łzy, które ten ściera opuszkami kciuków odwracając moja głowę w swoją stronę. Widzę jego ciemne tęczówki, pełne czegoś, czego nie jestem w stanie rozpoznać - Naprawdę chciałabym, ale obawiam się, że dla mnie jest juz za późno. Nie potrafię. Boje się, że skrzywdzimy się nawzajem, a naprawdę tego nie chcę. Nie chce pociągnąć cie na dno. Jestem zepsuta. Mnie już nie da się uratować.

Zanim mogę zdać sobie sprawę z tego, co się dzieje, usta Michaela lądują na moich. Jego ciepłe wargi pokrywają moje, odciskajac na nich masę uczuć, które ogarniają każdy skrawek mojej duszy i skierowane są do tego mężczyzny. Jedna dłonią trzyma mój podbródek bym się nie wyrwała, a drugą pieści mój policzek. Przez moje ciało przepływa fala gorąca i nieznanych uczuć, ale tym razem nie pojawia się strach. Nie pojawiają się wspomnienia. Jestem tylko ja i on. Nikt więcej.

- Pozwól mi się naprawić - mruczy minimalnie się odsuwając, zanim znów połączy nasze usta. - Tym mnie uszczęśliwisz.

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz