6.Tak, zgodzę się, jak kupisz mi jednorożca.

3.3K 215 4
                                    

Ellie

Po leniuchowaniu przez połowę niedzieli czułam się odprężona, ale przez myśli cały czas przewijał mi się Michael i nie potrafiłam nic z tym zrobić. Kiedy około godziny piętnastej zadzwonił do mnie Jack miałam szczerą nadzieję, że ma dla mnie tylko dobre wiadomości. Nie myliłam się, gdyż okazało się, że dostałam złą teczkę. Ta, którą zamierzałam zabrać do domu posiadała tylko ogólne wytyczne, które nie mogły mi zaszkodzić w żaden sposób. Ucieszyłam się w duchu, że znowu czegoś nie zepsułam. Mimo to nie chciałam, by ktokolwiek miał jakieś moje dokumenty, więc chodziłam znerwicowana przez resztę dnia. Stan ten pogłębiła wiadomość od Avy, że jutro poznam szefa. Byłam zaskoczona, bo myślałam, że to co musiał tam załatwić zajmie mu więcej czasu. Nie wiedziałam czy przypadnę mu do gustu, a na dodatek tego bałam się, że po okresie próbnym może mnie zwolnić, a ja będę musiała zaczynać wszystko od nowa. Wiadomość o majątku rodziców, którą otrzymałam od Jacka wydawała mi się zbyt nieprawdopodobna. Cóż...nawet jeśli coś mi zostawili, to nie mogła być to zbyt duża kwota. Nie pamiętam, żebyśmy byli jacyś szczególnie bogaci, ale to może moja wina. Nie pamiętam zbyt wielu szczegółów. Utrata pracy mogła oznaczać, że będę potrzebowała pomocy Jacka, a nie chciałam mu się zwalać na głowę. Pieniądze, które otrzymałabym w spadku mogłyby mi pomóc, ale nie uratowałyby mnie od pracowania. Poza tym chciałam pracować, chciałam być samodzielna. Wiedziałam, że uda mi się to tylko wtedy, gdy zacznę wszystko od początku w moim życiu planując je tak, by miało elementy charakterystyczne dla każdego innego człowieka.

Ludzie często myśleli, że nie widzę ich spojrzeń, i tego jak mnie postrzegają. Mogłam starać się być idealna, ale to, że mieszkałam w domu dziecka zawsze sprawiało, że ludzie mnie odpychali, gardzili mną, a ja czułam się odrzucona. Starałam się ze wszystkich sił sprawić, by mnie polubili, ale nic to nie dało. Musiałam stać się nową osobą; taką, która uważała, że uczucia są słabością i nie warto angażować się w relacje z osobami, które mogą znaczyć zbyt wiele. Gdy stałam się oziębła łatwiej było ignorować mi te wszystkie szykany, które otaczały mnie ze wszystkich stron. Poznanie Mii pomogło mi wyjść z tego dołka, stała się moją najlepszą przyjaciółką , i tylko ona potrafiła pokonać mur, który wokół siebie stworzyłam.

Dlatego właśnie tak bardzo ważna była dla mnie ta praca, mogłam odbić się od dna i stać się kimś, kim nie gardziliby inni.

*

Wieczorem, gdy kładłam się spać w mojej duszy nie szalała już burza, którą wcześniej wywołałam. Byłam już o wiele spokojniejsza może dlatego, że Mia wróciła już od swojego chłopaka, a widząc mnie w takim stanie domyśliła się, że znów powracam do swojej przeszłości, przed którą tak bardzo starała się mnie bronić. Siedziała przy mnie aż się uspokoiłam; nie pytała o nic, i choć wiedziałam, że jutro na pewno przeprowadzi swoje słynne przesłuchanie, to teraz cieszyłam się, że milczy.Leżąc po kołdrą pachnącą wanilią znów powróciłam myślami do dawnych czasów, ale tym razem do chwil, gdy jeszcze miałam szansę być dzieckiem, gdy mogłam kochać bez bólu, bo chroniła mnie miłość rodziców. Przez ten jeden moment, gdy na świecie ludzie różnych obyczajów, religii, i o różnym poziomie moralności byli zajęci swoimi sprawami, gdy na niebie jaśniały gwiazdy ja poczułam się szczęśliwa. Bo był powód...byłam kochana, i choć teraz jest inaczej, nic nie mogło zabrać mi tamtych chwil...

*

Wstając rano czułam się już całkiem normalnie nie licząc tego, że mój żołądek ścisnął się ze stresu. Wzięłam gorący prysznic, który rozluźnił mnie trochę. Ubrałam się w czarny komplet składający się czarnych rurek i koszuli. Na nogi włożyłam czarne szpilki, a na szyję i uszy perły, które dostałam od Jacka w prezencie.

Kiedy zrobiłam już delikatny makijaż wyszłam do kuchni, gdzie siedziała już Mia. Gdy tylko mnie zauważyła zaczęła mi się przyglądać jakbym znów miała pogrążyć się dołku. Moje policzki poczerwieniały, a ja mocno zażenowana odwróciłam się w stronę szafek, by uniknąć jej świdrującego wzroku.

- Ellie? - usłyszałam głos za sobą - Chcesz o tym porozmawiać?

- Nie.

- Coś się...

- Mia kocham cię jak siostrę , ale w tej chwili, nie ma o czym mówić. Jak coś to ci powiem, okej? - mrugała widocznie zaskoczona - Jestem trochę zmęczona i nie mam nastroju.

- Okej...

- A w ogóle, to gdzie byłaś cały weekend? - pytam z wyrzutem - Ładnie to tak zostawiać samotną przyjaciółkę na tak długo?

- Oj tam - rumieni się - Musimy ci znaleźć faceta, to wtedy będziesz miała zajęty czas.

- Taa... - przewracam oczami - zgodzę się, jak kupisz mi jednorożca.

Obie wybuchłyśmy śmiechem, choć same nie wiedziałyśmy dlaczego. Zawsze, gdy gadałyśmy o facetach ona chciała mi kogoś znaleźć, a ja zawsze wymawiałam się jednorożcem.

Po tym żarciku napięcie pomiędzy nami opadło, a my cieszyłyśmy się kawą przy słonecznym poranku. Niestety niedługo później obie musiałyśmy zbierać się do pracy, ale tym razem Mia postanowiła mnie podwieźć. Kiedy wsiadałam do jej czerwonego kabrioletu musiałam przyznać, że sama chciałabym taki.

*

Wchodząc do budynku, w którym od dzisiaj pełnoprawnie pracowałam, czułam się niewidzialna przynajmniej dopóki nie spotkałam tego samego chłopaka, który przyglądał mi się ostatnio w windzie. Thomas. Tak chyba się nazywał. Przypominam sobie jednocześnie jego jednoznaczne spojrzenia wymieniane z kolegami. Przebiega mnie dreszcz.

- Hej - mówi do mnie. - Jestem Thomas, a ty?

- Ellie.

- Pracujesz tutaj? - zerkam w jego zielone oczy. Uśmiecha się szeroko. Kiwam głową - Na jakim stanowisku?

- Eee...

W tym momencie otwiera się winda, a ja wychodzę pośpiesznie. Nie żeby jakoś na mnie działał, ale wyglądał na zwykłego podrywacza, a ja nie chciałam, by się mną zainteresował. Nie były mi potrzebne problemy, szczególnie teraz.

Po chwili spotykam Avę, która zapoznać mnie miała z nowym szefie. Kiedy idziemy w stronę jego biura czuję, że robi mi się niedobrze. Ava przepuszcza mnie w drzwiach, a ja wchodzę szybko stając z boku. Dziewczyna wchodzi zaraz za mną pewna siebie, uśmiechnięta. Chciałabym czuć się teraz tak, jak ona.

- Proszę pana, przyprowadziłam ją - mówi to i wychodzi mrugając do mnie.

Gdy spoglądam w stronę mężczyzny, który wstaje zza biurka zasycha mi w ustach. Jego brązowe włosy i czekoladowe oczy są dla mnie bardzo znajome, bo nie mogłam się ich pozbyć przez cały weekend. Ma na sobie idealnie wykrojony szary garnitur i białą koszulę. Wygląda bardzo dobrze, a moje serce przyśpiesza.

To on. Michael.

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz