53.Ogromny błąd

977 90 1
                                    

Ellie

Przecieram oczy, podnosząc się z klatki piersiowej Michaela. Mężczyzna śpi spokojnie, oddychają miarowo. Z ust wydobywają mu się pochrapywania, które rozsmieszają mnie na tyle, ze zaczynam chichotać.

Zsuwam z siebie miękki materiał kołdry, podnosząc jednocześnie koszulę Michaela. Jak najciszej staram się wyjść z pokoju, nie budząc przy tym mężczyzny. Kiedy schodzę po skrzypiących schodach, kieruję się w stronę kuchni, gdzie nalewam sobie szklankę wody. Zerkając na zegarek, zauważam, iż jest dopiero trzecia w nocy. Wzdycham zrezygnowana.

- Dlaczego nie śpisz? - wzdrygam się, gdy za moimi plecami rozbrzmiewa głos Michaela. Wzruszam ramionami, odwracając się w stronę mężczyzny. Mike przestaje opierać się o futrynę drzwi i rusza w moją stronę. Kiedy rozchylają miej uda stając pomiędzy nimi, wzdrygam się, co on od razu zauważa.

- Stało się coś?

- Kocham cię - mruczę w odpowiedzi. Nie wiem, czy coś się stało. Ten niepokój nie jest czymś na tyle strasznym, by się nim dzielić. Z drugiej strony...

- Ja tez cie kocham - pochyla się muskając ustami rozgrzaną skórę mojego czoła.

- Wiec dlaczego odrzuciłeś mnie w pracy? - zadaję pytanie zanim mój mózg przeanalizuje wszystkie za i przeciw - Zrobiłam coś nie tak?

- Ohh, Ellie... - patrzy na mnie ze zbolałym wyrazem twarzy, a mnie ściska się serce. - Czy to nie oczywiste?

- Dla mnie nie.

- Nie chciałem cie skrzywdzić. Po tym co zdarzyło się chwilę wcześniej w gabinecie... - kręci głową, mocno zaciskając powieki - Myślałem, że ty tez tego chcesz, a tak naprawdę mogłem zranić kobietę mojego życia. Kiedy mnie powstrzymałaś... klapka opadła mi z oczy.

- Wiec tak naprawdę miałeś ochotę kochać się ze mną na tym biurku? - czerwienię się wypowiadając te słowa.

- Miałem, mam i zawsze będę miał - łapie mnie za biodra, ściągając jednocześnie z krzesła i sadzając ma wyspie - To się nie zmieni. Nigdy.

Przyciągam go do siebie, ciesząc się, że ma na sobie tylko bokserki. Dzięki temu mogę swobodnie cieszyć się jego wyrzeźbioną klatką piersiową. Kiedy sięgam ustami do jego warg, wpija się we mnie, a ja jęczę zaskoczona. Mimo to oddaję pieszczotę z takim samym zaangażowaniem, a po chwili przenoszę usta na jego szyję, znacząc ją drobnymi pocałunkami.

- Ellie... - zaciska dłonie na moich biodrach z taką siłą, że jęczę jednocześnie z bólu i zaskoczenia.

Zanim zdam sobie sprawę odsuwa się ode mnie, a ja patrzę na niego zaskoczona. A tym razem o co chodzi?

- Właśnie o tym mówiłem! - wybucha, a mi opada szczęką. Dlaczego na mnie krzyczy? - Nie chce robić ci krzywdy, ale ty sama mnie prowokujesz!

- Co tym razem? - patrzę na niego, a w moich oczach po raz kolejny pojawiają się łzy - Co znów zrobiłam źle?

Moje ciało płonie, gdy patrzę na niego szeroko rozszerzonymi oczami. Po chwili zdaję sobie sprawę, że moje dolne partie ciała są całkowicie odsłonięte, czemu staram się zapobiec. Schodzę z wyspy, przełykając głośno ślinę, ale to nie pomaga. W moim gardle formuje się gula, a ja płaczę mimo tego, że jeszcze chwile temu było wręcz idealnie.

- Ellie, zaczekaj - łapie mnie za rękę, gdy próbuję wymianąć go w drodze do wyjścia - Przepraszam...

- Przepraszam tu! Przepraszam tam! Zdecyduj się wreszcie chłopie - warczę, odwracając się do niego. Wyrywam rękę i odpycham go do tyłu na tyle mocno, że chwieje się niebezpiecznie - Prowokujesz jakieś dziwne kłótnie, a potem przepraszasz. Mówisz, że nie chcesz mnie skrzywdzić, ale robisz to odpychając mnie od siebie! Nie mogę tak - kręcę głową, próbując zebrać myśli - To nie jest fair, gdy tak się zachowujesz. Oddałam ci siebie i może to był błąd. - po moich policzkach po raz kolejny spływają łzy - Ogromny błąd.

Przełykam gorycz ostatniego wyznania, odwracając się na pięcie i wychodząc z kuchni.

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz