13.Co cię do mnie sprowadza?

2.6K 179 2
                                    

Ellie

Po tym jak Jack wyszedł z sali, długo jeszcze nie mogłam się pozbierać. Jego reakcja prawdę mówiąc bardzo mnie zaskoczyła, i choć nie chciałam mu tego okazać, to zauważyłam, że wyczuł moje zmieszanie na tyle, by zawstydzić się swojego zachowania.

Z drugiej strony patrząc na jego łzy czułam się naprawdę dobrze, i choć ktoś mógłby wziąć mnie przez to za idiotkę, to wytłumaczenie tej reakcji było bardzo proste. Cieszyłam się, że komuś zależy na mnie tak bardzo, że brakowałoby mu mnie, gdyby mnie zabrakło.

Przynależność do kogoś, posiadanie kogoś bliskiego było dla mnie bardzo ważne. Zależało mi na więzi, ale nie takiej, która prowadziłaby do uzależnienia się od drugiej osoby. Nie chciałam takiej słabości, dlatego unikałam związków. Często widziałam dziewczyny, które były poniżane przez swoich chłopaków, ale nie walczyły z tym. Po tym, co mi się zdarzyło rozumiałam je doskonale, chociaż potępiałam to, że nawet nie próbowały walczyć. Ja walczyłam, i chociaż prawie mnie to zniszczyło, to jednak wygrałam tą walkę.

Relacja, która łączyła mnie z Jackiem była czysto przyjacielska, on rozumiał moje granice, i to że nie przywiązywałam się zbytnio do ludzi. Mogło to go boleć, ale musiał to akceptować.

*

Słyszę, że otwierają się drzwi i przyrzekam sobie, że jeśli to kolejna pielęgniarka, która chce sprawdzić czy jeszcze żyję, to wygarnę jej na czym świat stoi, a potem wypiszę się na życzenie. Tej nocy zostałam zbudzona cztery razy, a to tylko dlatego, że znajduję się w jakimś super drogim szpitalu w centrum. Kiedy się o tym dowiedziałam, obiecałam sobie, że ktoś tu na pewno będzie miał przerąbane. To, że miałam wypadek nie oznacza, że potrzebuję jakichś super warunków. Wystarczyłby mi zwykły szpital, trochę spokoju, a najbardziej cieszyłabym się z jakiegoś ''współlokatora'', bo dzięki temu nie nudziłabym się przez większą część dnia.

Spoglądam w stronę drzwi i rozpoznaję Mię, która ma na sobie białą sukienkę z dekoltem w serek i czarnym paskiem, oraz czarne szpilki na stopach. W ręce trzyma torebkę, którą kupiła jakiś tydzień temu za kwotę, z którą ja przeżyłabym przez dwa miesiące. Wchodzi promieniując zadziwiającą pewnością siebie. Kiedy jednak zauważa moją minę, marszczy brwi i podchodzi siadając na stołku.

- Co się stało?

- Hm... - przytykam palec do ust - Od wczoraj próbuję zasnąć, ale co chwilę ktoś tu przychodzi - warczę - Poza tym, może powiesz mi, dlaczego jestem w tym szpitalu?

- Ej, wyluzuj - przewraca oczami - Jak tak ci przeszkadzam, to mogę wyjść.

Patrzę na nią przez chwilę i czuję, że gniew powoli opuszcza moje ciało. Wzdycham głośno, gdy policzki zaczynają mnie mrowić najprawdopodobniej pokrywając się rumieńcem. Mój wybuch w ogóle nie powinien dojść do skutku, ale to, że od kilku dni czuję się cały czas zdenerwowana nie jest moją winą. To Michael. On i ta jego pieprzona firma, w której musiałam rozpocząć pracę.

- Przepraszam - mamroczę nie patrząc jej w oczy - Po prostu...to wszystko jest trochę...

- Przytłaczające? - wtrąca ze śmiechem - Ellie, Ellie, Ellie...

- Co? - spoglądam na nią, a ta tylko kręci głową i wzdycha cicho. - O co ci chodzi?

- W poniedziałek wraca moja współlokatorka - mówi patrząc na swoje ręce - coś się stało i nie może tam zostać dłużej.

Patrzę się na nią i czuję suchość w gardle. Czy to są kurwa jakieś żarty?! Najpierw Michael, praca i wypadek, a potem jeszcze to. Chyba powinnam zacząć grać w kabarecie, bo moje życie, to jakiś jeden, wielki, pieprzony żart. Próbuję oddychać równomiernie i chyba mi się to udaje, ale napięte mięśnie i tak bolą niemiłosiernie, więc staram się rozluźnić.

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz