44.Thomas, czas już na ciebie

1.1K 108 1
                                    

Michael

Kiedy dojechaliśmy z Ellie do firmy, wyczułem, jak bardzo jest spięta i zdenerwowana. Siedziała na siedzeniu pasażera i wpatrywała się w swoje dłonie, przygryzając pełne usta. Stresuje się pracą...? A może czymś innym...?

- Skarbie, o co chodzi ?

- Myślisz, że to dobry pomysł? - patrzy na mnie niepewnie - No wiesz...ja tutaj? Nie chce, żeby inni myśleli, że mam tą pracę dzięki tobie. Chciałabym....sama nie wiem. Być niezależna...?

- Wiesz, dlaczego masz tą pracę? - całuję ja w skroń, wdychajac jednocześnie jej cudowny zapach - Bo jesteś wspaniałą, mądrą kobietą. Poza tym pracowałaś tutaj zanim byliśmy razem.

- Byliśmy razem? - jej policzki robią się czerwone, a mnie po raz kolejny zachwyca jej niewinność.

- Tak - mruczę w jej stronę, kładąc jednocześnie dłoń na jej udzie - Jesteś moja, a ja jestem twój. Prosta sprawa. Kocham cię, ufam ci i chce z tobą być. Na zawsze.

Całuję jej usta, aż brakuje nam tchu. Na twarzy Ellie widnieje szeroki uśmiech, a ja zdaję sobie sprawę, że już do końca życia będę chciał zapewniać ją o mojej miłości i oddaniu. Uśmiech, którym mnie wtedy obdarza jest warty wszystkiego. Nawet jeśli droga do szczęścia jest trudna i wyboista, to warto ją przejść.

*****

Wchodzimy do środka, czując na sobie spojrzenie wielu osób. Sekretarka patrzy się na nas szeroko otwartymi oczami z opadniętą szczęką, a ja śmieję się w duchu. Chwile później mój humor się pogarsza, gdy zauważam, że jacyś mężczyźni lustrujac moja dziewczynę wzrokiem. Kładę dłoń na jej plecach i przyciągam ją bliżej siebie, jednocześnie gromiąc ich wzrokiem.
Ona. Jest. Moja.

Ellie

Kiedy wchodzimy do windy, uśmiecham się pod nosem. Zazdrosny Michael to ciekawy widok, choć muszę przyznać, że jego zazdrość mnie cieszy. Przynajmniej widać, że mu zależy.

- Spokojnie - mówię, głaszcząc go po policzku - Nie masz się czym przejmować.

- Nie powinni się na ciebie tak patrzeć - warczy, a mi znów chce się śmiać - Jesteś moja, rozumiesz? - mówi już spokojniej, oplatając mnie ramionami - Tylko moja.

- Tak, twoja - kiwam głową, uśmiechając się szeroko. - Na zawsze.

Sięgam do jego warg, całując go namiętnie. Nasze języki łączą się, walcząc o dominację. Michael pcha mnie na ścianę, dociskając swoimi biodrami co wywołuje u mnie dreszcz rozkoszy, ale wiem, że w tym momencie nie mogę się temu poddać. Jesteśmy w miejscu publicznym, ale to oznacza, że w każdej chwili ktoś może nas przyłapać.

- Mike, nie - odsuwam go od siebie, oddychające ciężko. Jego oczy są ciemne, usta nabrzmiałe, oddech nierówny - Musimy iść...

Zanim uda mi się skończyć zdanie, drzwi windy się rozsuwają, a ja milknę. Kilka osób wchodzi do środka, a my odsuwamy się w kąt, robiąc reszcie miejsce. Kiwamy głowami na powitanie, nie otwierając jednak ust.

- Nie myśl, że tak to się skończy - mruczy mi cicho do ucha - Mnie się nie odmawia.

Wciągam głośno powietrze, gdy łapię mnie za pośladek, ściskając go mocno. Patrzę po kolei na zebranych tu ludzi, a potem odwracam głowę w stronę Michaela, rzucając mu wściekłe spojrzenie. No bo naprawdę....

*******
Pracuje już od kilku godzin i przez cały ten czas nie widziałam Michaela ani razu. Podobno miał jakieś spotkania dotyczące ważnego dla firmy kontraktu, ale prawdę mówiąc zaczynam za nim tęsknić. Nie żebym nie mogła bez niego wytrzymać, ale lubię mieć go koło siebie.

Przeglądam ostatnie dokumenty, kiedy zjawia się Ava, niosąc dwa kubki kawy. Jej uśmiech w stylu " Nie wywiniesz mi się " przekonuje mnie, że za chwilę czeka mnie przesłuchanie. Odkładam wiec grzecznie ostatnie kartki i kieruję się w stronę jej gabinetu.

- A więc to oficjalne? - pyta, gdy tylko siadamy na kanapie - Ty i szef?

- Tak - mówię patrząc jej w oczy, a chwilę później olśniewa mnie swoim szerokim uśmiechem - Jesteśmy razem.

- Jak się ciesze! - krzyczy, przytulając mnie mocno. Mimo, że to tylko drobny gest, przez mój kręgosłup przechodzi nieprzyjemny dreszcz.

- T-tak - mruczę, otrząsając się z otepienia - ja też.

- Od początku wiedziałam, że może pomiędzy wami coś być. Tak się na ciebie patrzył, że

- A może opowiesz mi, co tam w firmie? - zmieniam temat, usilnie próbując zapomnieć o gorącym spojrzeniu Michaela dzisiejszego ranka w windzie - Jakieś nowe plotki?

- Nie... chyba nie. Chociaż! - łapie mnie za nadgarstek, ściskając go - Znasz Thomasa Erdona? Tego przystojnego, aroganckiego drania? - patrzy na mnie wyczekująco, a kiedy kiwam głową, kontynuuje - Księgowa od finansów dała mu wczoraj w pysk przy wszystkich. Podobno próbował się z nią umówić na "wyjście".

Patrzy na mnie jednoznacznie, a moje policzki robią się szkarłatne, gdy przypominam sobie, jak sam próbował mnie zaprosić na takie "wyjscie". Co za palant!

Pijemy kawę i rozmawiamy jeszcze godzinę, a później wracam do siebie, by ogarnąć resztę papierów i mieć już wolne. Kiedy jestem juz kilka metrów od mojego biurka, zauważam Thomasa Erdona, który bawi się moim długopisem siedząc na moim biurku.

- Mogę wiedzieć, co tu robisz? - pytam, a mój głos brzmi o wiele gorzej niż bym chciała. Cóż.... nie moja wina, że facet mnie irytuje.

- Witaj, Ellie - mówi wstając powoli i zbliżając się do mnie. Na jego ustach widnieje cwany uśmieszek, który wcale mi się nie podoba. - Co tam u ciebie?

- Wszystko dobrze - odsuwam się od niego, próbując uwolnić się od jego duszących perfum - A u ciebie? - dodaję, mijając go i podchodzac do swojego biurka.

- Marnie - mruczy, pochylając się nad moim biurkiem, gdy zasiadam w fotelu - Ale myślę, że możesz polepszyć mi humor?

Kiedy przesuwa po mnie wzrok, czuje, jak cała sztywnieję. Moje ciało ogarnia chłód, a ja sama nie mam ochoty dalej przebywać w jego towarzystwie. Tylko nie wiem, co mam powiedzieć, by w końcu zostawił mnie w świętym spokoju.

- Thomas, czas już na ciebie - mówię, o dziwo zachowując spokojny ton - Mam jeszcze trochę pracy.

- Nie daj się prosić - unosi dłoń, dotykając jednocześnie moich włosów. - Możemy się świetnie bawić.

Na jego słowa wybucham śmiechem, który za nic nie pasuje do danej sytuacji. Jestem przerażona, on jest nachalny, ale mimo wszystko bawi mnie jego naiwność co do mojej osoby. Naprawdę sądzi, że będę jedna z jego zabawek. Czy on postradał zmysły?

- Thomas - mówię, gdy udaje mi się uspokoić - Pamiętasz, co ci powiedziałam przy naszym pierwszym spotkaniu?

Marszczy brwi, a mi znowu chce się śmiać. Jest taki żałosny...

- Powiedziałam ci, byś trzymał się ode mnie z daleka, Thomasie - mówię głośno, podnosząc się jednocześnie z fotela - Przestań być upierdliwym dzieckiem i naucz się, co to szacunek do kobiet. Może wtedy nie będziesz musiał się prosić o uwagę wszystkich i znajdzie się jakaś, która będzie chciała z tobą być.

- Ty...

- Poza tym... - uśmiecham się szeroko - jestem zajęta.

- Ciekawe przez kogo? - w jego głosie widoczna jest drwina, ale nic sobie z tego nie robię. Erdon nie jest na moim poziomie, nie ma prawa mnie obrażać, ale nie będę nic z tym robiła. Nie warto.

- Przeze mnie - słyszę ten głos, a moje ciało natychmiast się odpręża. Kiedy dostrzegam go w wejściu, uśmiecham się szeroko. Na jego twarzy widnieje wściekły grymas, ale wiem, że to nie przeze mnie. Ktoś tu ma przechlapane...

~*~
Kolejny rozdział juz jest !*-*
Dziękuję za wszystkie gwiazdki; to bardzo motywuje!^-^
Do następnego!
Klaudix ☺ 👌👌

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz