15.Michael kotku, gdzie jesteś?

3K 168 10
                                    

Ellie

Nowy tydzień przynosi ze sobą wiele przeszkód, na które nie jestem jeszcze przygotowana. Po pierwsze doktor, który przyszedł dziś do mnie poinformował mnie, że zostanę wypisana tego samego dnia. Było to dla mnie niemałym zaskoczeniem szczególnie dlatego, że nie byłam na to przygotowana. Myślałam, że w tym szpitalu zostanę jeszcze co najmniej tydzień. Mimo to cieszę się, że dziś już wyjdę, bo w moje myśli wkradł się już pomysł, by zacząć uczyć się szydełkować wraz z babciami z niższego piętra, które poznałam wczoraj. A to mogłoby być niebezpieczne - nie chcę na starość zostać właśnie taką babcią. Po drugie nie wiem jak mam dotrzeć do mieszkania Michaela, a od dwóch godzin nie odbiera tego przeklętego telefonu. Po trzecie dzisiaj muszę odebrać swoje rzeczy od Mii, która sądzi, że zatrzymam się u Johna, a ja nie mam serca mówić jej, że jestem zmuszona zostać u Michaela. Miałaby wyrzuty sumienia, a to naprawdę nie jej wina, że wróciła jej współlokatorka. Dlatego właśnie będę musiała udawać.

Siedzę na łóżku ubrana w ciemne rurki i błękitną koszulę z rękawami trzy czwarte. Po raz tysięczny zerkam na telefon, ale ten pieprzony dupek nadal nie oddzwonił. A może się rozmyślił? Po tym jak ostatnio powiedziałam mu, by się we mnie nie zakochał stał się jakiś dziwny. Rzadko się odzywał, przychodził na krótko...a może to tylko moja paranoja? Może wszystko jest okej?

Podświadomie wybieram jego numer, ale znowu włącza się automatyczna sekretarka. Tym razem postanawiam jednak się nagrać, i jeśli nie oddzwoni do mnie, to więcej się do niego nie odezwę. Kiedy słyszę kliknięcie z moich ust wymyka się potok słów, którego nie jestem w stanie pohamować:

- Hej, to ja. Mógłbyś czasem odebrać. Nie wiem po co ci telefon, skoro z niego nie korzystasz. Dziś wychodzę z szpitala, a w sumie to za piętnaście minut...Nie wiem, gdzie mieszkasz, więc miło by było, gdybyś zadzwonił. W każdym razie zastanawiałeś się kiedyś jak to jest mówić do automatycznej sekretarki? Hm... to chyba wszystko. Pa.

*

Czterdzieści pięć minut później wysiadam z taksówki i stoję przed mieszkaniem Mii. Wchodzę po schodach i prawdę mówić nie czuję się najlepiej. Bolą mnie nogi i żebra, kręci mi się w głowie i mam niemałą zadyszkę. Przystaję na chwilę, i teraz wiem, co miał na myśli doktor mówiąc mi, bym nie nadużywała sił przez jakiś czas. Kiedy stoję przed drzwiami waham się przez chwilę, bo wiem, że Mia nie powinna widzieć mnie w takim stanie. Mija kolejnych pięć minut, a ja wreszcie uspokojona pukam cicho i czekam, aż ktoś mi otworzy.

Po chwili otwierają się drzwi i stoi w nich Dakota ubrana w białą zwiewną sukienkę i dziesięciu centymetrowe szpilki. Od kiedy tylko ją poznałam zastanawiałam się, dlaczego ona zawsze wygląda perfekcyjnie bez względu na to, kiedy ją widzę. Kiedy byłam młodsza próbowałam ją nawet nakryć bez makijażu, ale nigdy mi się to nie udało. Hm...

Wpatruje sie we mnie swoimi ciemnymi oczami i uśmiecha się lekko. Prawdę mówiąc zawsze zazdrościłam jej urody. Jej ciemne oczy, długie kręcone włosy koloru czekolady i pełne malinowe usta nadawały jej wyjątkowej urody pogłębionej dodatkowo ciemniejszą karnacją.

- Hej - mówię - Jest Mia?

Wymijam ją i wchodzę do przedpokoju odwracając się w jej stronę. Patrzy na mnie przez chwilę po czym zamyka drzwi.

- Nie ma - mówi - Jeśli chodzi o to... - zacina się - Przykro mi, że tak wyszło z tym mieszkaniem...ja...

- Nic nie szkodzi - odpowiadam pośpiesznie - Przecież i tak kiedyś musiałabym się stąd wyprowadzić, prawda?

Kiwa głową, ale i tak wygląda na lekko zakłopotaną. Ruszam w stronę jej sypialni i wyjmuję swoją walizkę. Szybkim ruchem zgarniam wszystkie swoje rzeczy nie patrząc na to, że będę musiała to potem prasować. Do torby podróżnej pakuję książki, które wcześniej ułożyłam na półce przy łóżku. Kiedy wydaje mi się, że wszystko już spakowałam wychodzę z pokoju z walizką i zdaję sobie sprawę, że nie wezmę wszystkiego ze względu na połamaną rękę.

Godni Miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz