|Rozdział 22.1|"Tożsamość zdrajcy"

44 11 3
                                    

ZDRAJCA

W końcu nadszedł ten dzień, w którym porwę tę wkurzającą blondynkę - Nikol Anderson. Przez ostatnie kilka miesięcy musiałem ciągle za nią chodzić i udawać jej najlepszego przyjaciela, ale czego się nie robi dla władzy i pieniędzy. Zorian obiecał, że po dobrze wykonanej misji mianuje mnie swoim doradcą.

Po telefonie od znajomego pracownika taniego hotelu, szybko się ubrałem i po cichu wymknąłem z pokoju, w którym reszta lokatorów od dawna spała jak zabita. Mijałem kolejne drzwi poprawiając swoją ciepłą kurtkę, gdy nagle usłyszałem krzyk. Odwróciłem się i zobaczyłem bacznie mi się przyglądającego Kristofa.

- Stary, gdzie Ty idziesz? - zapytał zaspany.

- Zostawiłem na poligonie zegarek - wymyśliłem na poczekaniu wiarygodną odpowiedź.

- Jakiś leży na szafce nocnej Barta. To nie Twój? - stwierdził podejrzliwie.

Od tajemniczego zniknięcia Natana, nikt nie wierzył sobie w stu procentach. Przez tego idiotę, cała misja mogła się nie powieść, moja tożsamość zostałaby ujawniona, a ja mógłbym tylko pomarzyć o upragnionym awansie.

- Czemu się mnie tak czepiasz? Zrobiłem Ci coś? - zacząłem się bronić. - Muszę się przejść i już! - warknąłem i pobiegłem spóźniony na ostatni pociąg do miasta zostawiając osłupiałego Kristofa.

***

JAKOB

Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Ktoś na korytarzu usiłował się ze mną skontaktować, ale zdziwiła mnie pora, o której mnie odwiedził. Dochodziła trzecia nad ranem i jeśli to jakiś głupi żart, to przyrzekam, że ta osoba  poniesie surowe konsekwencje.

Po raz pierwszy jestem liderem grupy, jednak słyszałem od kolegów, na jakie pomysły wpadają rekruci. A po drugie, jeszcze niedawno sam nim byłem i wiem, jak to wygląda.

Leniwie wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi, aby je otworzyć. Przede mną stał zdenerwowany Kristof. Wyglądał na wystraszonego, więc raczej nie planował się wygłupiać.

- W czym Ci mogę pomóc o trzeciej rano? - zapytałem nie ukrywając ironii.

- Chciałeś, żeby Ci zgłaszać dziwne zachowania rekrutów. Caleb wyszedł pół godziny temu z pokoju. Twierdził, że zostawił swój zegarek na poligonie, ale ja widziałem go na szafce nocnej. Gdy mu o tym powiedziałem, zaczął krzyczeć i wybiegł z budynku. Do tej pory nie wrócił - mówił przejęty Kristof.

Moje serce zaczęło bić kilka razy szybciej. Nareszcie mogliśmy być na dobrym tropie i chciałem jak najszybciej podzielić się tą informacją z moją siostrą. Przebrałem się w mundur oficera i poszliśmy razem w kierunku pokoju Nikol. W końcu jakaś dobra wiadomość.

Drzwi były otwarte, więc pozwoliłem sobie wejść bez pukania. Podszedłem do łóżka i się przeraziłem, ponieważ nikogo w nim nie zastałem. Po dzisiejszej rozmowie z dziadkiem, Nikol nie wróciła do Moro die, czyli groziło jej niebezpieczeństwo ze strony Caleba.

Wybiegłem jak oparzony z pustego pokoju i włączyłem alarm.

- Wstawać, to nie ćwiczenia! Nikol jest w niebezpieczeństwie! - krzyczałem bezradnie.

Moja ukochana, niewinna siostra mogła wpaść w ręce tego bandyty. Nawet nie wiedziałem dla kogo pracował, jednak obawiałem się najgorszego...

- Zbierać się!

***

ZDRAJCA

Nareszcie dotarłem do tego hotelu. Jeśli w ogóle tak można nazwać ten stary budynek. Otworzyłem drzwi i podszedłem do recepcji.

- John, gdzie jest dziewczyna? -zapytałem zdeterminowany.

- Na poddaszu. Jeśli wyjdziecie na balkon, to będziecie mieli idealne miejsce do tego, żeby wciągnąć ją do helikoptera - stwierdził znajomy.

- Dzięki stary - poklepałem go po plecach. - A poinformowałeś pilota?

- Jasna sprawa - powiedział podnosząc kciuka do góry.

Bez problemu znalazłem pokój Nikol, do którego cicho się wkradłem uważając na kolejne stawiane przez siebie kroki. Spała spokojnie w swoim łóżku i aż szkoda było mi ją budzić, ale zabawa miała się dopiero zacząć, a ona będzie miała okazję, żeby spać.

Wyciągnąłem z kieszeni kurtki strzykawkę z lekiem uspokajającym i ostrożnie wstrzyknąłem dziewczynie jej zawartość. Nikol poruszyła się niespokojnie i odwróciła na drugi bok, po czym znowu głęboko oddychała. Nagle na dole usłyszałem jakieś krzyki.

- Panowie, proszę nie zakłócać ciszy nocnej! - błagał John.

- Gdzie jest dziewczyna! - mówił wściekły Natan. - Gadaj w tej chwili!

Sytuacja była krytyczna i szybko musiałem zmienić plan działań. Potrząsnąłem bezwładnym ciałem dziewczyny, a ta szybko się obudziła.

- Caleb? Jak mnie tu znalazłeś? - pytała odurzona.

- Musimy uciekać! - krzyknąłem przerażony.

Akcja musiała się powieźć, a ja byłem tak blisko celu. Pociągnąłem Nikol za rękę i wyprowadziłem na balkon, o którym wspomniał John. Helikopter był już nad hotelem, a my musieliśmy tylko poczekać na linę.

- Caleb, ja się boję! Ja nie chcę - płakała blondynka.

- Nie pytam Cię o zdanie - uciszyłem ją, a ta tylko cicho łkała.

Słyszałem biegnących po schodach przyjaciół mojego nowego więźnia. Z każdą chwilą byli coraz bliżej, dlatego dla pewności, przyciągnąłem dziewczynę do siebie i wyciągnąłem nóż, który akurat miałem przy sobie.

Przede mną stanęli w idealnym rzędzie Natan, Jakob, Kristof oraz Daren czyli najważniejsze osoby Nikol. Mogłem ich wszystkich zabić, jednak nie dostałem takiego polecenia, dlatego z trudem się powstrzymałem.

- Kristof, ty kablu, jak się czujesz widząc ją tutaj? - zapytałem go przykładając nóż do gardła blondyny.

- Nie dotykaj jej - wyszeptał groźnie Natan.

- Ciebie znam akurat bardzo dobrze. Spędziłem z Tobą w końcu ponad miesiąc - zaśmiałem się. - Muszę przyznać, że to było ciekawym doświadczeniem bezbronny Natanku.

Chłopak chciał do mnie podbiec i pobić, jednak w ostatniej chwili zatrzymał go Jakob. Kolejny naiwny.

- Pilnuj go. Jeden krok, a ją zabiję - zagroziłem, a potem spojrzałem na bladą twarz dziewczyny.

Po jej policzkach spływały łzy, a oczy patrzyły tylko i wyłącznie na tego idiotę, w którym była zakochana. Związałem jej chude nadgarstki, a następnie objąłem w pasie, żeby pilot mógł wciągnąć nas oboje. Popatrzyłem triumfalnie na całą czwórkę, a następnie pocałowałem w policzek przerażoną i pół żywą Nikol.

- Nareszcie należy do kogoś, komu się przyda - powiedziałem i wznieśliśmy się ku gwieździstemu niebu.

- Nate! O matko, Nate! Nie zostawiaj mnie! - krzyczała moja towarzyszka, a ja by ją uciszyć dałem jej w twarz.

- Znajdę Cię i zabiję! - wrzeszczał Natan, a ja tylko zacząłem się śmiać. - Zapłacisz mi za to!

Z zadowoleniem spoglądałem na wściekłych i bezradnych „przyjaciół", którzy ze mną przegrali. Osiągnąłem swój cel. Miałem dziewczynę, zyskałam władzę. Czego chcieć więcej?

| Korekta: 20.09.2017 |

Moro DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz