|Rozdział 9.1|"Napij się herbaty"

95 13 2
                                    

Dawno nie widziałam Darena takiego szczęśliwego. Niósł mnie przez polanę pełną małych krzaczków zupełnie zapominając o naszych bagażach. Niezadowolony Caleb niósł cały ekwipunek przeklinając cicho pod nosem, mimo wszystko nie psuł naszej niezwykłej chwili.

Polana została daleko za nami, a Daren szedł w kierunku wioski. W oddali było słychać śmiech dzieci, przepiękny śpiew kobiety, rozmowy dorosłych oraz szczekanie psów, które prawdopodobnie wyczuły zbliżających się nieznajomych. Przed bramą zebrał się tłum, który przyglądał się nam z zainteresowaniem. Poczułam się nieswojo, jednak gdy spojrzałam na przyjaciela widziałam spokojnego chłopaka, który był pewny tego co robi. Postanowiłam nie pokazywać po sobie tego, jak bardzo bałam się w tej chwili.

Daren postawił mnie za ziemi i podszedł do starszego mężczyzny, który wyglądał na właściciela wioski. Wokół niej wybudowano wysoki, drewniany płot z wartownią. Najwidoczniej mieszkańcy obawiali się dzikich zwierząt mieszkających w pobliskim lesie.

Przyjaciel rozmawiał cicho ze starcem jak z dobrym znajomym, a ja stałam zdenerwowana obok zmęczonego noszeniem ciężkich plecaków Caleba. Każda minuta dłużyła się niemiłosiernie i powoli zaczęło się ściemniać.

Po chwili podeszła do mnie niska blondynka ubrana w zieloną sukienkę, a na głowie miała własnoręcznie upleciony wianek z polnych kwiatów. Wyglądała prześlicznie i nie mogłam się powstrzymać od tego, żeby się do niej uśmiechnąć.

- Jak masz na imię? - zapytała kulturalnie dziewczynka.

- Nikol, a Ty? - odpowiedziałam wesoło.

- Jestem Nadia i mam cztery lata - powiedziała dumnie pokazując na palcach liczbę. - To Ty jesteś przyjaciółką Darena? - dodała zaciekawiona wręczając mi podobny wianek.

W ciągu ostatnich tygodni usłyszałam to pytanie już kilka razy, co znaczyło, że mój przyjaciel miał naprawdę dużo znajomości, które przede mną ukrywał. Zastanawiałam się, czym mnie jeszcze zaskoczy.

Pokiwałam jej głową i chciałam coś jeszcze dodać, ale w tej chwili przyszedł uśmiechnięty Daren i zaczął zdawać nam relację z rozmowy z wodzem wioski. Mężczyzna bez problemu zgodził się na to, żebyśmy dzisiaj przenocowali na jej terenie, jednak wcześniej cała nasza trójka miała przyjść z nim porozmawiać.

Moje serce zabiło szybciej, ponieważ bałam się tej rozmowy. Mężczyzna był dla mnie obcym człowiekiem i nie wiedziałam, czego się po nim spodziewać. Daren zauważył moją niepewność i zaczął tłumaczyć, że znają się nie od dziś i to naprawdę miła osoba.

Chłopcy podnieśli plecaki z trawy i poszliśmy w kierunku bramy. Tłum zaczął nas witać, a małe dzieci podbiegły do mnie i po kolei się przedstawiały. Przypomniało mi się moje młodsze rodzeństwo i szeroko się uśmiechnęłam. Opowiedziałam dzieciakom o naszej ucieczce z miasta, a one słuchały z zainteresowaniem. Trzyletnia dziewczynka o imieniu Blue usiadła mi na kolanach i powoli przysypiała, z czego reszta cicho się śmiała.

Byłam tak zajęta opowiadaniem historii, że nie zauważyłam rodziców dzieci przyglądających mi się z zadowoleniem i podziwem.

- Ta Nikol jest naprawdę miłą dziewczyną - szepnęła jedna z mam do mojego przyjaciela.

Popatrzył w moją stronę i nasze spojrzenia się zetknęły. Oboje przez chwilę uśmiechaliśmy się do siebie, a potem odpowiedział jej coś do ucha.

Na niebie było już pełno gwiazd i razem z dziećmi podziwialiśmy konstelacje leżąc przy ognisku. Niektóre maluchy zasnęły i rodzice przychodzili po nie kolejno, żeby położyć je do łóżek. Caleb mijał leżące dzieci i szedł w moją stronę, żeby powiadomić mnie o rozmowie z wodzem. Przełknęłam ślinę, a gdy przyszedł już ostatni rodzic, mogłam pójść z przyjacielem.

Dom, do którego weszliśmy nie różnił się niczym od pozostałych. Był niewielki, a zbudowano go z drewna oraz gliny. Wystrój wnętrza składał się ze skórzanych mebli oraz niewielkiej, własnoręcznie wykonanej kuchni. Na górnym piętrze prawdopodobnie były sypialnie oraz łazienka. Muszę przyznać, że bardzo mi się tu spodobało.

- O, już jesteście - powiedział ciepło mężczyzna i po kolei podał nam dłoń. - Mam na imię Joseph i sprawuję władzę nad tą niewielką wioską już od trzydziestu lat - mówiąc to szeroko się uśmiechał.

Daren miał rację. Mężczyzna był naprawdę miły i czarujący. Nie musiałam się niczego obawiać.

- Mam na imię Nikol Anderson i jestem przyjaciółką Darena - również się uśmiechnęłam. - A to nasz towarzysz Caleb Smith. Jesteśmy kadetami Moro die.

- Słońce, ja to wszystko wiem. Usiądźcie na chwilę - wskazał nam szeroką kanapę, a sam usiadł na fotelu przy kominku. - Z okazji Waszego przyjścia mieszkańcy postanowili zrobić wystawną ucztę. Są Ci wdzięczni Nikol, za opiekę nad dziećmi. Kilkoro rodziców przyszło, żeby Cię pochwalić.

Zarumieniłam się i podziękowałam za ten miły gest. Opieka nad dziećmi zawsze sprawiała mi radość.

- Darenie, pytałeś o Waszego kolegę, jednak z przykrością muszę Ci powiedzieć, że nie było go u nas - powiedział Joseph ze skruchą.

Po tych słowach, zamknęłam oczy i myślałam tylko i wyłącznie o samotnym Natanie znajdującym się w obcym lesie. Mógł być teraz wszędzie, a my nie mieliśmy możliwości, żeby mu pomóc. Poczułam ból w okolicach serca, co nie oznaczało niczego dobrego. Nate miał kłopoty, a mnie przy nim nie było.

- Nikol, coś się stało?

Wszyscy patrzyli na mnie z niepokojem. Musiałam jak najszybciej znaleźć Natana.

- Napij się herbaty - powiedział Cal podając mi parujący kubek.

Wypiłam kilka łyków i rozluźniłam się. Po przypływie dawki adrenaliny, zapragnęłam nagle wyjść na zewnątrz i zacząć tańczyć. Złapałam przyjaciela za rękę i wybiegliśmy z domu Josepha, żeby zaraz potem znaleźć się z mieszkańcami wioski wokół ogniska i kołysać się w rytm muzyki.

Daren objął mnie w talii, a ja zarzuciłam swoje ręce na jego chudą szyję. Z każdą sekundą coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy, aż w końcu między nami było kilka centymetrów odstępu. Niespodziewanie przyjaciel przywarł ustami do moich i zaczął mnie namiętnie całować. Nie byłam w stanie tego przerwać, ponieważ przygryzał moją dolną wargę i ból stawał się coraz silniejszy. Poczułam łzy spływające po moich ciepłych policzkach i krew na rozciętej wardze.

Ręce Darena wędrowały po moim ciele, przez co czułam niemiłe dreszcze. To co robił było okropne, a gdy powoli zaczynałam nad sobą panować uderzyłam przyjaciela w twarz, a potem szybko uciekłam w stronę wartowni, na której na szczęście nikogo nie było.

Nie mogłam powstrzymać niekończących się łez. Weszłam po drabinie i usiadłam w kącie, tak żebym była niewidoczna.

- Dlaczego on mi to zrobił? - zapytałam się cicho. - I dlaczego nie byłam w stanie mu się od razu oprzeć?

Na żadne z pytań nie znałam odpowiedzi i to bardzo mnie frustrowało. W tej chwili chciałabym być z moją rodziną w naszym domu, w którym zawsze czułam się bezpiecznie. Kochająca mama i młodsze rodzeństwo domagające się bajki na dobranoc.

Nie miałam już siły płakać i skuliłam się na wartowni, żeby trochę się ogrzać. Nagle poczułam, że coś wbija mi się w kolano. Z kieszeni kurtki wyciągnęłam mały prezent od mamy, o którym zupełnie zapomniałam. Przejęta otworzyłam woreczek i znalazłam wisiorek przypominający połowę rozdartego serca oraz drobny liścik, w którym było napisane: „Zaufaj Jakobowi i walcz".

- Mamo, dlaczego ja nic z tego nie rozumiem? - mówiąc to popatrzyłam na niebo, a wtedy ukazała mi się spadająca gwiazda.

Pomyślałam życzenie i zasnęłam trzymając medalik w dłoni.

| Korekta: 17.09.2017 |

Moro DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz