|Rozdział 30.1|"Urodziny księżniczki"

61 10 3
                                    

Żółty lampion z każdą sekundą wznosił się ku górze. Powoli zaczynało się ściemniać, dzięki czemu nadal widzieliśmy jego zarys. W oddali było słychać muzykę oraz śmiech ludzi tańczących na molo. Kolorowe lampy zmieniały swoje barwy w rytm piosenek, które grała elegancko ubrana orkiestra.

- Chcesz tam iść? - zaproponował Rickson.

- Ostatni raz byłam na imprezie z Natanem i chyba nie jestem jeszcze na to gotowa - powiedziałam wspominając taniec z ukochanym.

- Rozumiem - uśmiechnął się słabo i położył niewielkie pudełko na moich kolanach.

Z zainteresowaniem popatrzyłam na nie i ostrożnie uniosłam wieczko. Moim oczom ukazało się dwanaście kolorowych farb ułożonych w trzech rzędach oraz kilka pędzli różnej grubości.

- Pomyślałem, że mogą Ci się przydać. Do dyspozycji masz tylko ołówki - uśmiechnął się zadowolony z mojej reakcji. - Urodziny masz dopiero jutro, ale chciałbym Ci złożyć najlepsze życzenia.

Ze wzruszeniem rzuciłam się mu na szyję i mocno go przytuliłam. Rickson sprawił, że kolejny, zwykły dzień w niewoli, stał się magiczną ucieczką od problemów. Dał mi niezastąpiony prezent - wolność.

***

NATAN

Obecnie zajmowałem się podsłuchiwaniem strażników Zoriana. Posiadali oni system łączności, przez który mieli kontaktować się w razie niebezpieczeństwa, jednak przez ich głupotę, mogliśmy z ich zwykłych rozmów wyciągnąć wiele informacji.

Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza, a nadal nie zanotowałem niczego ciekawego. Wyjątkowo rozmawiali o kanapkach lub pogodzie. Żadnej informacji o zajęciach Nikol, na które codziennie uczęszczała.

- Nate, może już na dzisiaj wystarczy? - podszedł do mnie smutny Daren.

- Siedzisz tu od obiadu - zauważył Kristof.

- Nie podoba mi się to. Dzisiaj nikt nie wspomniał o Nikol, rozumiecie? Żadnych spotkań z krawcową ani tym jej nauczycielem - powiedziałem załamany dopijając czwartą kawę zrobioną przez Caroline.

- To rzeczywiście dziwne, ale może po prostu dzisiaj miała wolne. Mogła nie wychodzić z pokoju... - zaczął się zastanawiać jej najlepszy przyjaciel.

- Jutro znowu tu przyjdziesz i Ci pomożemy, a teraz chodź - nalegał gitarzysta.

Po chwili wstałem od stołu, ułożyłem kartki z notatkami w równy stos i poprawiłem krzesło. Zgasiłem lampkę na biurku i odłożyłem pogryziony przeze mnie długopis.

- Chodźmy - krzywo się uśmiechnąłem.

Poszliśmy w kierunku drzwi, sięgnąłem po klamkę, gdy nagle usłyszałem głos z niewyłączonego radia.

- Ej, chłopaki. Was też poinformowali o tej jutrzejszej niespodziance dla księżniczki? - zapytał mężczyzna, którego często podsłuchiwałem.

Podbiegliśmy do dębowego stołu i zniecierpliwieni czekaliśmy na odpowiedź strażników. Daren wziął długopis i czystą kartkę, żeby w każdej chwili móc zanotować ważne informacje.

- Ja nic nie wiem - stwierdził następny żołnierz.

- Ja i Cruz obstawiamy pierwszy rząd - pochwalił się zadowolony mężczyzna.

- No to gratulacje chłopcy. Ja z Johnsonami jedziemy za księżniczką i parą królewską - powiedział dumnie zadający pytanie żołnierz.

- A książę Rickson też jedzie? - zainteresował się kolejny.

- No jasne! Przecież on jest po uszy zakochany w księżniczce i założę się, że ona w nim też. Spędzają ze sobą tyle czasu. Zakład, że za miesiąc ślub? - zaśmiał się.

- Dobra, o piwo - zarechotał inny.

Dalsza rozmowa dotyczyła szczegółów wycieczki i po niecałej godzinie mieliśmy niezbędne informacje. Byłem wściekły. Na tego księcia, ponieważ zakochał się w mojej dziewczynie i na nią, bo bałem się, że postanowiła o mnie zapomnieć i się z nim związać.

- Natan, do cholery! Możesz się skupić?!? Mamy szansę, żeby odbić Nikol - powiedział zdenerwowany Kristof.

- Tylko teraz pytanie brzmi: Kogo informujemy o naszych ustaleniach? - zapytał Daren rysując na kartce koniczyny. - Przecież na zorganizowanie akcji mamy niecałe dwanaście godzin, a jeszcze trzeba tam dotrzeć.

Stałem zamyślony wyobrażając sobie Nikol w objęciach nadzianego, przystojnego mężczyzny i z każdą sekundą czułem przypływ gniewu i zazdrości.

- Budźcie wszystkich - powiedziałem i wyszedłem z pokoju zostawiając ich samych.

***

- Rickson, nigdy nie zapomnę tego wszystkiego, co dzisiaj przeżyłam - powiedziałam patrząc mu prosto w zielone oczy.

Staliśmy zmęczeni pod drzwiami mojej komnaty i wspominaliśmy wydarzenia z dzisiejszej całodziennej wyprawy. Droga powrotna zajęła nam kilka godzin i ledwo staliśmy na nogach, jednak oboje nie żałowaliśmy ucieczki z pałacu, ponieważ dzięki niej odkryliśmy, ile mamy ze sobą wspólnego i przede wszystkim się zaprzyjaźniliśmy.

- Nie ma za co Niki. Cała przyjemność po mojej stronie - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.

- Pa! Śpij dobrze- pomachałam mu na pożegnanie i weszłam do błękitnego pokoju.

Zwróciłam uwagę na złotą kopertę z bordową, królewską pieczęcią leżącą na turkusowej poduszce. Ostrożnie ją otworzyłam, żeby nie zniszczyć jej zawartości i zaczęłam uważnie czytać treść krótkiego listu:

Pragniemy uroczyście zaprosić księżniczkę Nikolettę Goldenrose na królewską wycieczkę zorganizowaną z okazji osiemnastych urodzin jej królewskiej mości.

Podpisano król Zorian wraz z małżonką

Uśmiechnęłam się i poszłam się szybko wykąpać, żeby być wypoczętą w tak ważnym dla mnie dniu.

| Korekta: 03.10.2017 |

Moro DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz