|Rozdział 22.2| "Rodzina Andersonów"

26 4 1
                                    

Pierwszy tydzień minął w mgnieniu oka. Rozesłałam wszystkie zaproszenia, razem z Natan'em wybraliśmy menu i zastawę stołową. Uszycie sukni ślubnej zleciliśmy Aline, która była wniebowzięta. Miała już kilka pomysłów i wizji, dlatego dwa dni nie wypuszczała mnie ze swojej pracowni krawieckiej. Efekt był olśniewający i nie wyobrażałam sobie nigdy czegoś tak pięknego.

- Natan będzie zaskoczony - powiedziała uradowana stawiając mnie przed lustrem.

- Dziękuję –  obróciłam się, żeby zobaczyć efekt końcowy.

Biała suknia z granatowymi dodatkami, które przypominały łzy idealnie pasowały do garnituru pana młodego. Przynajmniej tak twierdziła Aline, ponieważ tylko ona go w nim widziała.

Gdyby nie pomoc ze strony naszych przyjaciół, nie dalibyśmy rady. Już tydzień wcześniej mieli się zjeżdżać goście i trzeba było ułożyć dla nich specjalny program. Na ochotniczkę zgłosiła się Caroline, a Daren nie chciał jej zostawić z tym samej. Kristof koniecznie chciał zagrać na weselu, więc kwestia muzyki była załatwiona.

W królestwie rozmawiało się tylko i wyłącznie na dwa tematy – koronacja i nasz ślub. Jakob przejął władzę tydzień temu i wszyscy patrzyli mu na ręce. Reporterzy starali się znaleźć jakiś błąd w jego pracy, żeby wywołać pierwszy skandal. Mój brat był idealny i przede wszystkim go wspieraliśmy, dlatego nie musiał się niczego obawiać.

***

NATAN

Gdy byliśmy w Moro die, na początku naszej wyprawy Nikol opowiadała o swojej rodzinie. Była najstarszym dzieckiem i czuła się odpowiedzialna za swoje rodzeństwo. Zostawiła ich, żeby ratować Daren'a, a teraz po całym zamieszaniu nie miała z nimi kontaktu. Od jakiegoś czasu unikała tego tematu, ale ja wiedziałem, że za nimi tęskni.

Widziałem to, gdy Kristof przychodził z małą Blue, która była dla niego wszystkim.
Zaraz po tym, gdy się obudziła po swoim pojedynku poszedłem porozmawiać z Daren'em, który doskonale ją znał od dzieciństwa. Tylko on mógł mi pomóc ich odnaleźć.

- Rodzina Andersonów... zawsze im tego zazdrościłem. Byli ze sobą zżyci i nigdy się nie kłócili. Każdy był równy i robili wszystko, żeby się nie stracić. Ich ojciec często wyjeżdżał, więc dużo obowiązków przejęła Nikol. Czemu o nich pytasz? – zapytał wtedy jej najlepszy przyjaciel.

- Chciałbym ich odnaleźć – wyznałem. – Myślę, że chciałaby ich spotkać.

- Stary, genialny pomysł. To nie będzie takie łatwe, ale zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby Ci pomóc – poklepał mnie po ramieniu.

Codziennie spotykaliśmy się pomiędzy naradami, żeby szukać informacji o rodzinie Andersonów. Na początku szło nam fatalnie i straciliśmy nadzieję na ich znalezienie, ale pewnego dnia znaleźliśmy listę ludzi powracających do kraju i tam widniały ich nazwiska. Napisałem do nich list, w którym opisałem całą sytuację. Daren dodał kilka słów od siebie, ponieważ stwierdził, że tak będzie pewniej.

Dwa dni temu otrzymałem list zwrotny, w którym napisali, że bardzo zależy im na spotkaniu z Nikol i że czuliby się zaszczyceni, gdyby uczestniczyli w ceremonii ślubnej. Nie chciałem, żeby moja ukochana czegoś się domyśliła, dlatego musiałem wymyślić wiarygodną wersję wydarzeń. Daren zaproponował, że poleci ze mną, ponieważ nie było innego sposobu, żeby się pojawili w pałacu.

Stwierdziłem, że najłatwiej będzie się wymknąć wcześnie rano, gdy wszyscy będą jeszcze spać. Napisałem szybko krótki list i wyszedłem z pokoju. Daren czekał już na mnie w helikopterze. Podał mi dłoń i się przywitał.

Moro DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz