|Rozdział 18.1|"Nate jest w niebezpieczeństwie"

52 11 17
                                    

- Nikol, pomóż mi! - usłyszałam znajomy krzyk.

Zaczęłam nerwowo rozglądać się po lesie iglastym, w którym się znajdowałam w poszukiwaniu Natana. Hałas dobiegał z ukrytej za wysokimi drzewami groty, zasłoniętej mchem oraz kępkami zielonych paproci. Podbiegłam do jaskini, jednak zaraz po tym krzyki ucichły.

Usłyszałam trzask gałęzi, a gdy się odwróciłam ujrzałam wysokiego, ubranego na czarno mężczyznę. Jego twarz zakryta była granatową kominiarką, dlatego widziałam tylko oczy przestępcy. W dłoni trzymał ociekający świeżą krwią nóż. Zaczął się szyderczo śmiać i powiedział:

- Naprawdę myślałaś, że Twój kochaś Cię zostawi? W takiej okoliczności? Jesteś głupia Nikuś - stwierdził.

„Nikuś". Dokładnie tak samo nazwał mnie autor listu, jednak dopiero teraz wszystko zrozumiałam. Natan został porwany, a ja padłam ofiarą kłamstwa porywacza. Mój chłopak jest w niebezpieczeństwie i ja muszę mu pomóc.

- Jak mogłeś! - krzyknęłam zbulwersowana.

Podniosłam ostry patyk z ziemi i ruszyłam w stronę zamaskowanego mężczyzny.

- Nie wybaczę Ci tego - powtarzałam przez łzy.

Chłopak śmiał się tylko z całej sytuacji, a ja byłam bezradna, ponieważ prowizoryczna broń, którą posiadałam w tej chwili, nie nadawała się do samoobrony.

- Nika, ratuj mnie - usłyszałam szept Nate'a. - Znajdź mnie w tym lesie i uratuj.

To były ostatnie słowa, które do mnie powiedział, zanim nie poczułam naboju przeszywającego moją pierś.

***

Wstałam przerażona z łóżka i wyjrzałam przez okno. Było jeszcze ciemno, a zegar wskazywał godzinę czwartą. Sen, który przed chwilą mi się przyśnił, był taki realny, więc postanowiłam zanotować każdy, nawet najmniejszy szczegół, aby nic nie umknęło mojej uwadze. Wyciągnęłam z szuflady prezent od Caleba i zaczęłam pisać.

Wiedziałam, że już nie będę w stanie zasnąć, dlatego opuściłam wygodne łóżko i poszłam w kierunku łazienki. Nalałam do wanny gorącej wody, następnie specjalnych olejków i zaczęłam się kąpać. Byłam gotowa po niecałej godzinie, więc postanowiłam zejść wcześniej na śniadanie.

Poza kucharkami krzątającymi się w kuchni, na stołówce nie było żywej duszy.

- Przepraszam, mogę jakoś paniom pomóc? - zapytałam uprzejmie.

- Dziewczyno, z nieba nam spadłaś - powiedziała jedna unosząc ręce do góry.

- Jesteśmy spóźnione. Za niecałe siedem minut wszyscy zejdą na posiłek, a my nie rozłożyłyśmy jeszcze naczyń - dodała inna.

- Chętnie pomogę - zaproponowałam uśmiechając się szeroko.

- W takim razie zajmij się stołem przy oknie - wskazała kucharka.

Znajomi zaczęli przychodzić po kilku minutach, na szczęście wszystko było już gotowe. Podeszłam do mojego stołu i zobaczyłam posiniaczoną przyjaciółkę.

- Caro! - pisnęłam szczęśliwie. - Wyglądasz fatalnie - nie mogłam się powstrzymać od niemiłej uwagi.

- Za to Ty jesteś perfekcyjna - odgryzła się przyjaciółka.

Spałam dosłownie kilka godzin, a treningi również wpływały na samopoczucie. Uśmiechnęłam się słabo i zaczęłam nakładać na swój talerz plasterki żółtego sera oraz listki sałaty. Posmarowałam kromkę chleba masłem, a następnie spróbowałam swojej kanapki. Smakowała idealnie.

- Słyszałem, że Zorian coś kombinuje i trzeba będzie przyśpieszyć nasze szkolenie - powiedział niespodziewanie Daren. - Kristof, podałbyś mi dżem? - zapytał odwracając się do mnie bokiem.

Zauważyłam wtedy malinkę na jego szyi i zaczęłam się śmiać. Wszyscy popatrzyli się na mnie zdziwieni i zdezorientowani, jednak nie byłam w stanie się powstrzymać. Przez przypadek Caroline miała podobną, tylko że większą.

- Ile chcieliście się przed nami ukrywać? - zapytałam ze łzami w oczach.

Oboje się zarumienili i popatrzyli na siebie.

- Nie chcieliśmy Cię urazić, no wiesz... Natan - zaczęła nieśmiało Caroline.

- Będziecie najfajniejszą i najbardziej zakręconą parą w Moro die - powiedziałam zadowolona.

Dwójka moich przyjaciół zaczęła sobie układać idealne życie, a moim zadaniem było ich wspierać i im kibicować.

- O matko, za chwilę spóźnimy się na trening - zauważył Caleb spoglądając na zegarek.

- No pięknie. Idealnie zaczynam tu edukację - westchnął naburmuszony Kristof.

Wszyscy wybuchliśmy głośnym śmiechem, a następnie poszliśmy w kierunku drzwi wyjściowych. Daren z Caroline szli za rękę, Kristof naśladował grę na ukochanej gitarze, Caleb mruczał coś pod nosem, a ja zamykałam nasz mały pochód skacząc po płytkach na lewej nodze.

***

Dzisiaj w parze ćwiczyłam z Kristofem, który zaskoczył mnie swoją techniką.

- Musisz mnie tak nauczyć - stwierdziłam.

- Ale czego? Grać? - zapytał zdezorientowany.

- Walczyć oczywiście - uśmiechnęłam się. - Trenowałeś coś?

- Nawyki z podwórka - powiedział skromnie, a następnie wymierzył cios w brzuch.

Wykonałam unik, a następnie się zrewanżowałam i trafiłam go w bark. Zachwiał się i wciągnął powietrze.

- Wszystko dobrze? - zapytałam wystraszona.

- Umieram, zadałaś mi śmiertelny cios - zaczął symulować leżąc na podłodze.

Westchnęłam z ulgą i kopnęłam go lekko w żebra. Podałam mu rękę, a on pociągnął mnie i przewróciłam się na niego.

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam - usprawiedliwiałam się.

- Nic się nie stało - zaśmiał się. - Jesteś leciutka - mówiąc to dźgnął mnie w żebra.

- Nikol i Kristof, co się tam dzieje?!? - zapytał obserwujący nas Jakob.

- Nic instruktorze - powiedział pomagając mi wstać.

- Bo za wygłupy każę Wam zostać po treningu - pogroził palcem i poszedł w kierunku innej pary, która źle wykonywała ćwiczenie.

- „I jak tu nie lubić takich przyjaciół. Z nimi nigdy nie będzie nudno" - pomyślałam.

- Koniec ćwiczeń - krzyknął Jakob. - Pamiętajcie, spotykamy się po kolacji. Oskar, masz się nie spóźnić.

Wszyscy zaczęli biec w kierunku drzwi, a ja podeszłam do brata.

- Jakob. Czy jesteś w stanie mi zaufać? - zapytałam niepewnie.

- Oczywiście, że tak. Mów o co chodzi - objął mnie ramieniem.

- Mam wrażenie, że Natan został uprowadzony. Wiem, że to brzmi niewiarygodnie - zaczęłam się szybko usprawiedliwiać widząc pytające spojrzenie brata. - Dostałam od niego list, ale osoba, która go napisała popełniła jeden, dość poważny błąd...

Jakob patrzył na mnie z zainteresowaniem, co bardzo mnie rozpraszało.

- Nie patrz tak na mnie - upomniałam go.

- Jak, tak? - zapytał i zaczął się wygłupiać.

- Wróćmy do tematu. Natan nigdy nie mówił do mnie „Nikuś". Od zawsze zwracał się do mnie „Nika". Jakob, nie pasuje mi to i boję się, że Nate jest w niebezpieczeństwie. I jeszcze ten sen...

- Wszystko mi opowiesz u mnie w pokoju. To poważne zarzuty - powiedział poważnie i po cichu opuściliśmy salę treningową.

| Korekta: 19.09.2017 |

Moro DieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz